Dla wszystkich oddziałów powstańczych styczniowe, zimowe dni były najtrudniejszymi w całym powstaniu. „Surowa zima 1864 roku z dużą ilością zalegającego śniegu sprawiała ogromne trudności w marszach pieszym powstańcom. To z kolei powodowało, iż oddział Mareckiego tracił na lotności i stawał się łatwym celem dla krążących po Lubelszczyźnie kolumn wojsk rosyjskich” – pisał Karol Jadczak, w artykule o dowódcy Michale Mareckim. Mimo to dowódcy podejmowali także akcje zaczepne. „W zamiarze alarmowania załogi lubartowskiej podsunęli się Marecki i Leniecki d. 13. stycznia w okolice Lubartowa. Atoli wprowadzeni w błąd przez przewodnika, musieli zmienić kierunek marszu i przez Sobolów ruszyli na Kock” – czytamy w „Bitwach i potyczkach” Stanisława Zielińskiego. Rosyjski dowódca garnizonu wysłał za powstańcami pogoń – ok. 500 żołnierzy. Do bitwy doszło pod Skromowską Wolą. „Po sześciogodzinnej walce, parci przez przeważające siły nieprzyjacielskie, cofali się Polacy w porządku ku Pożarowu, gdzie ponownie stawiwszy opór, zmuszeni byli uchodzić w dalszym ciągu, aż w Turkowicach po dzielnej obronie, w której odznaczył się i poległ mężny kapitan Zawadzki, pokonani, rozdzielili oddziały” – dodawał Zieliński. W bitwie poległo 20 powstańców, a 15 ciężko rannych dostało się do niewoli. „Prócz tego dotkliwe straty poniosły oddziały w broni i amunicyi, której część zabrali kozacy na 2 furgonach: kilka tysięcy ładunków i 60 sztucerów” – pisze Zieliński. Po bitwie Marecki i major Józef Leniecki, postanowili rozdzielić oddziały. Marecki ruszył na południowy wschód, a Leniecki na południowy zachód. Mając nadal kłopoty z szybkim przemieszczeniem Marecki po kilku dniach postanowił rozwiązać piechotę, zachowując tylko 60 osobowy oddział konnicy. Marecki zginął 24 stycznia. Leniecki powstanie przeżył. Zmarł w Warszawie w 1909 r.