Ciekawe, że akurat w późną jesienią 1863 roku na emigracji pojawiły się aż dwa projekty morskie. Pierwszy – utworzenie floty korsarskiej na Morzu Czarnym – wyartykułował komandor podporucznik rosyjskiej marynarki wojennej Władysław Zbyszewski (patrz notka z 25 X), z drugim niemal w tym samym czasie wystąpił Francuz André Magnan. „Był to francuski marynarz, jak się wydaje awanturnik, bo parał się i handlem niewolników i korsarstwem u brzegów La Plata i przemytem broni w okresie wojny krymskiej” – pisał o nim prof. Stefan Kieniewicz w monografii Powstania Styczniowego. W 1860 roku był w służbie francuskiej kompanii żeglugi na dolnym Dunaju. Podawał się za tajnego agenta – to Francuzów, to Włochów. Ofiarowywał „przeróżne dwuznaczne usługi, to Serbom, to Węgrom, to Rumunom. Blagier raczej niż oszust” – dodawał prof. Kieniewicz. Magnanowi udało się dotrzeć do agenta dyplomatycznego Rządu Narodowego, księcia Władysława Czartoryskiego. „Magnan domagał się obecnie od Polaków miliona złp (w listach zastawnych) i nominacji na naczelnego wodza polskich sił morskich” – dodaje Kieniewicz. Czartoryskiemu pomysł się spodobał, rekomendował go rządowi. Wstępna umowa została podpisana 28 października. Magnan, podobnie jak Zbyszewski, miał się zajmować korsarstwem, uderzając na statki rosyjskie na Morzu Czarnym. By potwierdzić swoje pełnomocnictwa, Francuz udał się do Warszawy. „Chyba wywarł korzystne wrażenie, Rząd Narodowy przygotował bowiem dla niego akt naturalizacji i stosowne pełnomocnictwo” – pisał Kieniewicz. Problem w tym, że Magnan nie utrzymał języka za zębami i rozgłosił we francuskich gazetach misję, mającą być tajemnicą. W odpowiedzi oburzony Czartoryski zerwał z nim umowę. Romuald Traugutt, dyktator powstania, niedyskrecją się jednak nie przejął. W grudniu pisał w instrukcji dla swojego wysłannika: „Porozumiesz się z kpt. M. i przedstawisz rządowi jego pomysły, plany i życzenia”. Magnan wyjechał nawet do Konstantynopola, gdzie miał podjąć działania. Tam przestał odpowiadać na ponaglenia rządu. Ostatecznie z żadnego projektu stworzenia polskiej floty na Morzu Czarnym nic nie wyszło. Jedyny uzbrojony polski okręt „Kiliński” po wyjściu z portu w Anglii został aresztowany przez władze Hiszpanii i rozbrojony.