Padlewski był jednym z pierwszych powstańczych dowódców, na którym wykonano wyrok śmierci. „Dnia 15 maja 1863 r., godzina 2 i pół w nocy. W tej chwili, dowiaduję się, że dziś mam dokończyć żywot ziemski – pisał w liście z celi. – Strasznie poważna to chwila, więc nie dziwcie się, że niewiele w niej na napisanie czasu stracę, by tę godzinę, jaka mi zostaje, z Bogiem przepędzić”. Swój list kończy prośbą do matki: „Matko moja szukaj pomocy w Bogu. Ja biedny nie mogłem Ci życia umilić, a teraz jeszcze go zatruwam. On Cię pożałuje. Zygmunt”.
Padlewski należał do Komitetu Centralnego Narodowego i był jednym z głównych inicjatorów wybuchu powstania. Przez pewien czas szykowano go nawet na dowódcę zrywu. Ostatecznie został nominowany na naczelnika powstania w województwie płockim. Początkowo został naczelnikiem wojennym na północnym Mazowszu, później dowodził oddziałami w Puszczy Kurpiowskiej. W powstaniu walczył od pierwszych dni. 21 kwietnia został przypadkowo pojmany przez oddział Kozaków, gdy bryczką jechał na spotkanie z nowo przybyłym z Prus oddziałem. Miał szanse, by wywinąć się śmierci – oferowano mu ułaskawienie w zamian za potępienie powstania, jednak odrzucił te propozycję. Poprosił za to władze carskie o ułaskawienie 15-letniego chłopca o nazwisku Szczurowski.
Gdy wieziono go z więzienia na miejsce straceń, mieszkanki Płocka rzucały z okien kwiaty. „Padlewski wysiadł przy początku placu otoczony żołnierstwem – pisał świadek. – Szedł powoli krokiem bardzo spokojnie i poważnie na drugi koniec, gdzie stanął przed szeregiem czekających na placu żołnierzy. [...] Na prośbę skazańca nie zasłonięto mu oczu. [...] Na rozkaz oddział egzekucyjny strzelił i chybił. Padlewski jest tylko ranny, ale nie pada i dopiero podoficer podbiega do skazańca i strzałem z pistoletu odbiera mu życie”. Miał 27 lat.