Decyzja władz powstańczych, była bardzo zdecydowana. „Rząd polecił udzielić Wam natychmiast zupełnej dymisji ze służby Narodowej” – taki list datowany na ostatni dzień marca otrzymał pułkownik Wincenty Raczkowski, dowódca Dywizji mazowieckiej. 23 marca granicę Królestwa miały przekroczyć 4 oddziały złożone z 1500 dobrze wyekwipowanych żołnierzy. Raczkowski osobiście miał dowodzić jednemu z oddziałów. Wyprawa przygotowywana była długo, a termin przystąpienia do walki kilkukrotnie przekładano – pierwotnie oddziały miały ruszyć w styczniu. „U was zaś wszystko zmarnowane, boście przez pół roku wychodzili a nigdy wyjść nie mogli, a w końcu, gdy przyczyn do dalszej zwłoki nie stało, wyszliście po to, aby w tejże chwili rozpuścić wszystko, co Wam źle przygotowane było” – pisał rząd. Rzeczywiście ostatnie dni przed wyruszeniem, bo był zupełny chaos. Na wyznaczone punkty zborne stawiła się ledwie połowa ochotników. Część nie została powiadomiona, innych wyłapali Prusacy. Raczkowski zwalał winę na komisarza cywilnego. „Później z zarządzonego śledztwa pokazało się – pisał Julian Łukaszewski, Komisarz rządowy Prus Zachodnich – że organizacja cywilna w kilku miejscowościach rzeczywiście spóźniła się ze zawiadomieniem o wyjściu (…) ale wykazało się także, że ze strony wojskowej wydano wielom ochotnikom rozkaz stawienia się dzień później, lub w punktach całkiem innych”. Według komisarza, bezsporna jest jednak wina Raczkowskiego, „pułkownik nie wiedząc co się dzieje z trzema oddziałami, czwarty rozpuścił i najspokojniej na wygodne leże zimowe powrócił”. Do tego Raczkowski nie zabezpieczył broni - około 300 sztucerów, a także 18 skrzyń amunicji. „Prusacy zwiezioną na plac zboru broń i rekwizyta wojskowego w pośpiechu źle ukryte znaleźli i zabrali (…) Sami Prusacy podziwiali tak kompletne i wyborne wyekwipowanie powstańców”. Ostatecznie 21 marca kordon przekroczył tylko jeden oddział liczący 110 żołnierzy, ale po stoczeniu dwóch potyczek wycofał się znów do Prus. Podobny los spotkał drugą z przygotowywanych wypraw z Prus Królewskich w województwo płockie. Tu granicę przeszły dwa małe oddziałki, też szybko rozbite przez Rosjan.