Nawet najwytrwalsi dowódcy powstańczy byli u kresu wyczerpania psychicznego i fizycznego. Na początku stycznia o urlop poprosił Józef Jankowski – jak pisał prof. Stefan Kieniewicz, „najbardziej zasłużony z partyzantów mazowieckich. Twierdził, że jest wyczerpany i nie widzi możności prowadzenia wojny zimą”. Odpowiedź otrzymał po kilku dniach. „Nie możemy zgodzić z Wami pod względem niemożności utrzymania powstania przez zimę, choć zgadzamy się, że to jest bardzo trudnym; ale potrzeba przetrzymać i choć z wielkim ofiarami, ale przetrzymamy. Nie wątpimy, że i Wy nabierzecie takiego przekonania, jak tylko nieco ze znużenia odpoczniecie. Dlatego spodziewamy się, że po wyzdrowieniu natychmiast do kraju wrócicie”. Jankowski przystąpił do powstania rok wcześniej. W lasach pod Warszawą zebrał ok. stuosobową grupę młodych ludzi zbiegłych przed branką. Pierwsze dni przeznaczył na szkolenie i zbrojenie oddziału. Już 16 lutego, po tym, jak miejscowy chłop wskazał Rosjanom miejsce przebywania oddziału, stoczył pierwszą, zwycięską potyczkę. 20 lutego został mianowany naczelnikiem wojennym powiatu stanisławowskiego. Walczył głównie na Mazowszu, czasem przechodząc na Podlasie, a nawet w Sandomierskie czy Lubelskie. Brał udział w słynnej bitwie pod Żyrzynem, w którym powstańcy zdobyli 198 tys. rubli (patrz nota z 8 sierpnia 1863 roku). Jesienią jego aktywność wyraźnie się zmniejszyła. Ostatnią bitwę stoczył 31 grudnia pod Małą Bulową w Lubelskiem. Jankowski planował spędzić urlop w Galicji, został jednak schwytany w drodze. Sąd wojenny skazał go na karę śmierci. Stracono go na stokach Cytadeli Warszawskiej 12 lutego. Według relacji tuż przed egzekucją miał krzyknąć: „Niech żyje Polska”. W czasie powstania stoczył ponad 30 bitew i potyczek.