„Noc św. Bartłomieja nie udała się” – donosił carowi Wielki Książę Konstanty. Namiestnik Królestwa Polskiego nawiązywał do rzezi hugenotów dokonanej w Paryżu w 1572 roku. Na Zamku Królewskim w Warszawie sytuację oceniano pozytywnie. W Królestwie Polskim przywrócono stan wojenny, a Konstanty szybko rozesłał rozkazy nakazujące koncentrację wojsk. „Rozkazałem naczelnikom wojennym w guberniach, aby skoncentrowali i ściągnęli swoje siły, z tym aby natychmiast tworzyć kolumny ruchome z piechoty i jazdy, a w razie potrzeby i z dodaniem artylerii. Oddziały te będą musiały zacząć małą wojnę, aby oczyści kraj i zniszczyć wszystkie bandy”. Chodziło o to, by powstańcy nie mogli atakować i rozbijać niewielkich oddziałów. Oddanie niewielkich miasteczek ponoć nie spodobało się szefowi rządu cywilnego Królestwa margrabiemu Aleksandrowi Wielopolskiemu, który wspominał wiele lat później, że protestował „na radzie wojennej u księcia”.
Największym problemem carskiego wojska było nie tyle wykonanie rozkazu, ile jego dostarczenie. Powstańcy psuli telegraf i wyłapywali posłańców, dlatego nie sposób przekazać dowódcom oddziałów rozkazów szczegółowych. Kontrolowano też pociągi. Konstanty w liście do cara z 29 stycznia musiał przyznać: „Nasze położenie w tej chwili nie bardzo apetyczne”. Ostatecznie Rosjanom koncentracja udała się pod koniec stycznia – kosztem pozostawienia aż czternastu miast powiatowych bez ochrony. Problemy komunikacyjne wykorzystali powstańczy dowódcy. „Zaczęły się organizować obozy, w których zbrojono i musztrowano ochotników, tworzono kompanie strzelców, kosynierów oraz szwadrony jazdy” – pisał w monografii powstania prof. Stefan Kieniewicz. W oswobodzonych lub opuszczonych przez Rosjan rejonach proklamowana została władza Rządu Narodowego.