Roman Rogiński, jeden z bardziej błyskotliwych dowódców powstańczych, długo wymykał się rosyjskiej pogoni. „I moja również fatalna wybiła godzina. Chłopstwo z popem na czele otoczyło mnie i trzymało przez kilka godzin, aż do przybycia dowódzcy rosyjskiego, Albertowa, syna gubernatora z Płocka. Widząc niepodobieństwo oporu, poddałem się” – pisał po latach. Jego oddział dokonał kilku śmiałych ataków, uczestniczył też w największej bitwie zrywu pod Siemiatyczami. Następnie przebił się na Litwę, by tam rozszerzyć powstanie. Ścigany przez oddział gen. Iwana Nostitza, szarpany kolejnymi potyczkami, dotarł w okolice Pińska. Liczebność jego partii bardzo się zmniejszyła, także z powodu odłączania się innych dowódców. Ostatnią bitwę Rogiński stoczył pod Borkami. „Byliśmy w sile o 7 razy od nieprzyjaciela mniejszej; nie chodziło więc o wygranę, lecz o sprzedanie życia jak najdrożej” – wspominał Rogiński. Jemu i kilkunastu żołnierzom udało się uciec. Powstańcy przedzierali się przez lasy i błota pińskie. Okoliczna ludność nie była im przychylna: „Tu nas chłopi całą gromadą otaczają, wrogo przeciw nam usposobieni. Musieliśmy sobie bronią torować drogę!” – pisał powstańczy dowódca. Drugi raz nie udało się wyrwać się z rąk chłopów. Rogiński został schwytany, przekazany Rosjanom, aresztowany i przewieziony do Pińska. „Tu pierwszy raz osobiście spotkałem się z Nostitzem. Wszedł do pokoju, gdzie zebrało się wielu oficerów, przyglądających mi się z ciekawością, i przemówił po rosyjsku do mnie w te słowa –Panie R., szanuję Wasze męstwo. Podałbym Wam zaraz rękę, lecz ręce Wasze oblane krwią moich rodaków. Podnieśliście bunt przeciw naszemu cesarzowi i narodowi. Jeśli wam to będzie przebaczone, zostaniemy przyjaciółmi”. Następnie Rogiński został przewieziony do warszawskiej Cytadeli. Rosyjski sąd skazał go na śmierć, ale dzięki wstawiennictwu Nostitza, kara zamieniona została na 20 lat ciężkich robót. Z katorgi wrócił po 30 latach. „Odwiedziłem gen. Nostitza, obecnie już staruszka, dożywającego dni swoich w dobrach własnych na Ukrainie. Powitał mnie z niekłamaną radością i wzruszeniem”. Rogiński zmarł w 1915 roku w wieku 75 lat.