Bez wątpienia nominacja Jan Kurzyny na wszechmocnego pełnomocnika Rządu Narodowego poza granicami Królestwa Polskiego, była niezwykle kontrowersyjna. Bronisław Brzeziński, ostatni strażnik pieczęci Rządowych w Warszawie, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego też długo zwlekał z decyzją. Wcześniej chciał utworzenia Rządu na emigracji. Dopiero, gdy plany zawiodły naciskany przez „czerwonych”, którzy utrzymywali, że tylko wokół Kurzyny – jak pisał Walery Przyborowski w „Ostatnich chwilach powstania styczniowego” - „zgromadzone jest wszystko, co jeszcze może i chce coś robić (…) Brzeziński acz z niechęcią ustąpił”. Kurzyna był znany jako współpracownik byłego dyktatora Ludwika Mierosławskiego oraz człowiek skłonny do ciągłych intryg. Dlatego też, jak pisze Przyborowski, uczestnik zrywu i historyk: „nominacya Kurzyny zresztą przez ogół wychodźstwa polskiego została bardzo źle przyjętą. Utworzyła się bardzo silna opozycya, ciągle się zwiększająca”. 3 sierpnia płk. Józef Gałęzowski, były członek powstańczych władz sporządził raport w sprawie nominacji Kurzyny. „Zarzucano nowemu Pełnomocnikowi Rządu, że przez cale powstanie nic nie robił, że jest Mierosławczykiem, czerwonym demagogiem, że wypłynął nie wiadomo zkąd i dlaczego, że na koniec nie ma żadnych gwarancyi jego poczciwości finansowej” – przytacza raport autor „Ostatnich chwil” i dodaje, że „w ogóle najżyczliwsi Kurzynie ludzie wątpili, czy wobec tego zdoła on się na swem Wysokiem utrzymać stanowisku, i ze względu na dobro sprawy, z uwagi, że jeżeli wszyscy Kurzynie będą przeciwni, to robota jego musi być żadna, radzili Rządowi, by go kim innym zastąpił. Przytem obiegały ciągle pogłoski, że w Warszawie już Rządu nie ma, i że Kurzyna, schwyciwszy pieczątki rządowe, jest samozwańcem”. W praktyce Kurzynie nie udało się niczego osiągnąć. Przeciwko niemu wystąpił nawet dawny protektor Mierosławski. Kurzyna zginął w pojedynku z innym działaczem emigracyjnym Aleksandrem Guttrym w 1865 r.