Gdy w 1810 r. w Dzierżoniowie ukazał się jej pierwszy tomik wierszy, niemal od razu wzbudził sensację. „Nie chodzi tylko o to, że zebrane tu wiersze są autorstwa osoby tej samej płci, która być może ma wrodzony talent poetycki z takim samym prawdopodobieństwem jak my – pisał anonimowy autor wstępu do tomiku - a raczej fakt, że poetka wzniosła się na poziom, na którym stoi obecnie, bez żadnej innej nauki niż ta, którą otrzymała w wiejskiej szkole i w istocie bez żadnej zewnętrznej przyczyny, która rozbudziła jej geniusz, nadaje tym dziełom szczególną osobliwość i potwierdza tezę doświadczenia: że poeta się rodzi”. Nazwana „poetką naturalną” Johanne Juliane Schubert urodziła się w Wierzchosławicach k. Bolkowa na Śląsku w 1776 r. Pochodziła z rodziny tkackiej, sama większość życia też spędziła wśród kołowrotków i krosen. Do szkoły chodziła od ósmego roku życia. Tam nauczyła się czytać i pisać. Już rok później napisała pierwsze wiersze. Układała też rymowanki okolicznościowe. Edukację skończyła po 5 latach, nadal jednak starała się dużo czytać i cały czas pisała. Jej talent odkrył miejscowy pastor. Doprowadził do tego, że wiersze ukazały się w lokalnej gazecie. Zebrały dobre recenzje, ale sukces nie zmienił jej sytuacji materialnej. W autobiograficznej notce zamieszczonej w pierwszym wydanym tomiku Schubert napisała, że cały czas jedynym jej źródłem utrzymania jest tkanie. W tym samym tekście pisała o sobie, ze od najmłodszych lat była podatna na „małe radości” – śpiew ptaków, wiosenne kwiaty, złote jesienne liście. „Zaświeciło słońce, mgła zniknęła/ jak pięknie! och, co za wspaniała, wysoka scena! (…) Dusza może tylko czcić/ tylko czcić, a potem milczeć w zachwycie, gdy Stwórca natury uroczyście ukazuje dzieła swego miłosierdzia i wszechmocy” – pisała w wierszu pt. „Poranek w Karkonoszach”. W 1812 r. wydała kolejny tomik tym razem we Wrocławiu pt. „Moja podróż do Wrocławia, Lutyni i Neumarkt”. Później jej wiersze były publikowane w gazetach, co pewien czas ukazywały się też o niej artykuły. Pisała niemal do śmierci. W nekrologu można było przeczytać, ze jej wiersze uświetniały lokalne uroczystości. „Jej delikatny, melancholijny entuzjazm zachwyci także czytelników, których spojrzenie lubi patrzeć poza grób” – pisał autor wstępu do pierwszego tomiku. Schubert zmarła w wieku 87 lat.