Wchodząc do Stefanowa w lasach wsi Skłoby spotkał się Dionizy Czachowski, którego siły wynosiły 180 strzelców, 200 kosynierów i 46 kawalerii od Tomasza Stamirowskiego, która w czasie walki skryła się za piechotą, a potem uciekła zupełnie, z dwoma kompaniami piechoty rosyjskiej i 60 kozakami. Pierwsza rozpoczęła ogień kompania galicyjska majora Andrzeja Łopackiego, a w tym czasie Stanisław Dobrogojski („Grzmot”) ze Edwardem Staweckim zaszedł z kosynierami tyły nieprzyjacielowi, i wpadłszy na nich niespodzianie, straszne wśród Rosjan spowodował spustoszenie. Niestety on sam w tym ataku poległ, ubiwszy przedtem trzech Rosjan.
Śmierć ukochanego dowódcy spotęgowała tylko zawziętość kosynierów i garstki strzelców, którzy byli przy nich, i rozpoczęła się istna rzeź. Rosjanie rozgromieni na wszystkich punktach, w największym nieładzie uciekali z placu boju, zostawiając w ręku zwycięzców broń, amunicję i furgony z zapasami żywności oraz mundurami, niemniej ośmiu jeńców. Pojmanych między nimi oficera Stanisława Nikiforowa, powiesił Czachowski tegoż dnia. Straty nieprzyjaciela wynosiły oprócz jeńców 60 zabitych. Czachowski stracił tylko siedmiu zabitych i miał 18 rannych, między nimi Łopackiego, kapitanów Tabaczyńśkiego i Olszewskiego, szeregowców Antoniego Mazura, Ożegaiskiego, dowódcę jazdy Stamirowskiego i innych.
Ksawery Czengiery, po dłuższym szukaniu Czachowskiego, dopadł wreszcie oboz powstańczego na wzgórzu zwany „Piekłem” i rozpoczął ogień kartaczowy, zburzył obozowisko, ale — puste, gdyż powstańcy już byli opuścili „Piekło”. Dowództwo nad oddziałem Łopackiego objął Żelechowski, a gdy ten w dwa dni później zachorował, Witołd Rogojski, na którego miejsce kapitanem został Aleksander Brückman. Miejsce rannego Czesława zajął jego brat Stanisław Tabaczyński, jako kapitan.