W różnych punktach Województwa Lubelskiego poczęły się tworzyć pod koniec kwietnia 1863 r. nowe oddziały powstańcze. W okolicach Sielca, koło Chełma, żwawy młodzieniec Brzoza, dawniejszy podkomendny Langiewicza, w Siedliszczach mechanik Skawiński i gorzelnik Gembski, koło Sawina Michał Witkowski, właściciel Łowczy, formowali oddziały, nad którymi miał objąć dowództwo major Józef Rucki. W okolicy Kraśnika, z powodu bliskości kordonu, łatwo szło tworzenie i uzbrojenie znacznego oddziału odważnemu leśnikowi Wagnerowi. Nad tym oddziałem, w którym oficerami było dwóch włościan (z tych jeden Rak, włościanin ze wsi Struże, był człowiekiem strasznej odwagi i sprytnym partyzantem), miał objąć później dowództwo Tomasz Wierzbicki, major wojsk tureckich. Inny oddział organizował od pierwszych dni maja w Lubartowskim, Zygmunt Noskowski - były oficer rosyjski na Kaukazie.
W okolicy Michowa zbliżył się do Zygmunta Koskowskiego, mającego wówczas już 315 ludzi, przeważnie włościan kosynierów, kapitan Karol Krysiński z 400 swoimi ludźmi. Równocześnie przeciw oddziałom powstańczym wyruszył z Michowa pułkownik Cwieciński w sile czterech kompanii piechoty z czterema działami i seciną kozaków. Na wiadomość o zbliżaniu się nieprzyjaciela, oddział majora Noskowskiego wyruszył 23 maja 1863 r. z Kutusiego Bagna wieczorem i w nocy zajął stanowisko na drodze prowadzącej z Majdanu do Sobolewa, kapitan zaś Krysiński 24 maja rano przeszedł z nadleśnego Majdanu do wsi Sobolewa i tam się zatrzymał.
O godzinie 9.00 rano pikiety oddziału Noskowskiego zawiadomiły o zbliżaniu się przednich straży rosyjskich. Noskowski, nie czując się dość silnym do samodzielnego odparcia nieprzyjaciela, zaczął się cofać powoli ku Sobolewu i naprowadził w ten sposób Rosjan pod strzelców Krysińskiego, którzy przyjęli ich rzęsistym ogniem i zmusili do cofania się. Kosynierzy ukryci z boku nie dotrzymali kroku i nie uderzyli na uciekających, a swoim atakiem mogli dopełnić porażki. Ośmieleni tym Rosjanie wysunęli naprzód działa. Rażąc kartaczowym ogniem, tak silnie natarli na strzelców Krysińskiego, że tenże, nie chcąc narazić oddziału na dotkliwsze straty, zaczął ustępować odstrzeliwując się. Walka trwała do godz. 16.00 popołudniu. Polaków poległo 57, a 12 rannych uniesiono z pola bitwy. Liczba zabitych, niestosunkowo wielka wobec liczby rannych, tłumaczy się tym, że Rosjanie jak zwykle, rannych dobijali. Nieprzyjaciel pochował swoich w czterech dołach, a było ich przeszło 100, według zeznań jeńca, w tym czterech oficerów.
Odznaczyli się pod Sobolewem: porucznik strzelców Aleksander Miłkowski, awansowany na kapitana. Porucznik Józef Lewicki. Podporucznik Żukowski. Adiutanci Antoni Bieniecki i Antoni Janczewski. Porucznik Alojzy Smulski. Dowódca kosynierów porucznik Przybyłowski. Porucznik Ryżewski, który wraz z chorążym Trzcińskim sztandar z rąk rosyjskich wyrwali. Podoficer Karol Dworski. Feldfebel Stanisław Rejmer. Szeregowcy: Jan Bartosiewicz i Edward Lukasiewicz, awansowani na podporuczników. Józef Kamiński, Jan Górski, Piotr Michalski, Franciszek Kowalski, Tomasz Dicoris (Węgier), Władysław Korecki, Feliks Skierczyński, Głowacki, Bazyli Siesicki (ranny), Jan Targoński, Adam Michałkowski, Józef Munatowicz, Julian Zakrzewski, kurier Emil Schwarz (Szwajcar) - mianowany podporucznikiem. Poległ między innymi waleczny oficer Stawowski. Oddział Noskowskiego zebrał przybywający właśnie w te strony Marcin Borelowski („Lelewel”) i wcielił do swego.