Zniósłszy pod Jeziorkami siły rosyjskie Klewcowa, cofał się Dionizy Czachowski z Adamem Zielińskim i Andrzejem Łopackim na północ przed dążącymi przeciw niemu trzema innymi kolumnami rosyjskimi. Jednakże pod Osówka już ukazały się przednie straże majora Gołubiewa, prowadzącego siedem kompani piechoty, 50 kozaków i 50 straży granicznej. Powstańcy znużeni poprzednimi walkami, postanowili unikać starcia z przeważającymi siłami i zaczęli cofać się ku Rzeczniowu, odstrzeliwując się kawalerii nieprzyjacielskiej. W Rzeczniowie samym Rosjanie już całą masą dopędzili oddział i chcieli go okrążyć we wsi, powstańcy jednak wydobyli się z matni i dostali się do lasu, leżącego między drogą z Rzeczniowa do Grabowca, a między drogą zwaną „Linia", która prowadzi do Siennińskiej Woli.
Strzelcy, na brzegu tego lasu rozstawieni, stawili nieprzyjacielowi silny opór, a tymczasem Czachowski dokonał swego. Jednakże Rosjanie, puściwszy się biegiem po „Linii", zabiegli tył strzelcom polskim. Wobec tej sytuacji Czachowski znalazłszy się poza tyłami części linii Rosjan, zamierzał uderzyć na nich, ale kosynierzy nie dotrzymali placu. Musiał więc Czachowski cofnąć się ku lasom iłżeckim. Natomiast Józef Jankowski, pod którego dowództwem walczyli strzelcy w lesie, widząc się otoczonym, poszedł na przebój małymi oddziałami, w czym mu pomogła gęstość lasu, i szczęśliwie wyprowadził wszystkich swoich powstańców. Straty polskie w tej potyczce wynosiły 17 zabitych i 28 rannych. Rosjan w Grabowcu pochowano 14. W tej potyczce odznaczył się szczególnie kapitan Piotr Doliński, który z oddziałem strzelców zasłaniał odwrót. Odcięty chwilowo w małym lasku, bagnetem odparł nacierających Rosjan i rozpędziwszy przecinających mu drogę, następnego dnia połączył się z Czachowskim.