Ledwo za Jełowieckim reszta oddziału Franciszka Budziszewskiego przybyła pod Ciążeń, gdy powstańcze pikiety zawiadomiły o zbliżaniu się dwóch kolumn nieprzyjacielskich. Z Pyzdr w sile kompani piechoty i pół seciny kozaków, i ze Słupcy w sile tyluż piechoty i 30 kozaków. Nie chcąc walczyć z przewagą rosyjskiej piechoty, ruszył Budziszewski ku Lądkowi, lecz już pod Ratyniem dopędziła go kolumna pyzderska.
Budziszewski sformował oddział, lecz szarża z powodu znajdujących się po obu stronach drogi bagien była w tym miejscu niepodobna. Wobec tego dwa plutony, zsiadłszy z koni, raziły nieprzyjaciela z karabinków, zasłaniając odwrót reszcie szwadronu. Widząc jednak, że celne strzały piechoty rosyjskiej znacznie przerzedzają szeregi powstańcze, i że oddział słupecki już przybył swoim w pomoc, i ukośnie do prawego skrzydła powstańczego w tyraliery się rozwinął, nakazał Budziszewski odwrót przez Golinę i Głodowo.
Ścigany przez kozaków i pędzącą za nimi na podwodach piechotę, pod Tokarkami zagrożony został przez dwa świeże szwadrony huzarów ze Słupcy i Kleczewa, wzmocnione piechotą ze Ślesina, razem mając przeciw sobie cztery i pół kompani piechoty i trzy szwadrony jazdy. Dzięki odwadze Jełowieckiego, który w dwumilowej ucieczce zasłaniał odwrót oddziału, przesunął się Budziszewski między dwoma szwadronami Rosjan ze stratą 10 zabitych i rannych oraz konia, na którym siedział.