Przez cały 1864 r., w chwili gdy już nigdzie powstania nie było, ks. Stanisław Brzózka dowodził konnym oddziałem 40 ludzi z którym ukrywał się stale w lasach łukowskich w pośrodku tzw. „błot Jackich" na wysepce złączonej wąskim przejściem z twardym brzegiem błota pokrytego zawsze wodą. Raz po raz wyruszał na wyprawę, ukazując się to tu, to tam.
I tak w połowie czerwca 1864 r. podsunął się o pół mili pod Siedlce, w nocy na 1 lipca widziano go z całym oddziałkiem w Drążgowie nad Wieprzem, aż 19 października wykryto jego schronienie i urządzono wyprawę na zatwardziałego partyzanta. Wyruszył z Warszawy Zankisow i znalazł jego kryjówkę, ale już opróżnione przez powstańców. Rozpoczęła się obława w całym Siedleckiem i wreszcie wychwytano większą część oddziałku.
Przy księdzu Brzózce zostało czterech towarzyszy. Z garstką tą nocował Brzózka z 28/29 grudnia we wsi szlacheckiej Przewużkach w zagrodzie Adama Przewuskiego. Tutaj wyśledził księdza Brzózkę i otoczył zagrodę porucznik rewelskiego pułku Tołmasow z 35 kozakami i 11 żołnierzami.
Kozacy znaleźli powstańców ukrytych w szopie. Wykryci powstańcy dali ognia do Rosjan, jednego z nich Popowa, zranili kolbą i wypadłszy z szopy uszli do pobliskiego lasu. Tołmasow spostrzegłszy ucieczkę, rzucił się za uchodzącymi, lecz raniony w bok, padł na ziemię. Podoficer Dembczanko ścigał dalej uchodzących, zabił dwóch, lecz ksiądz Brzózka ocalał.