Z Ochędzyna ruszył Franciszek Parczewski do Rudnik, gdzie stanął 21 kwietnia 1863 r. po południu, gdy Rosjanie z dwóch stron dążyli przeciw niemu. Zawiadomiony, że Aleksander Lüttich idzie mu na pomoc, rozłożył się Parczewski z rana 22 kwietnia obozem w lesie koło pustkowia Kluski pod Ciszewem. W chwili, gdy żołnierzom gotowano strawę, o godzinie 9.00 przed południem doniosły sztafety o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Parczewski przypuszczając, że jest to słaba kolumna, złożona z dwóch kompanii piechoty i kilkudziesięciu kozaków, o której przybyciu dnia poprzedniego do Krzepic wiedział, postanowił rozprawić się z nią. Nie wiedział, że są to inne kolumny rosyjskie z Sieradza, Kalisza i Wielunia, które koncentrują się przeciw niemu.
Przed rozpoczęciem boju sformował Parczewski linię tyralierską, której komendę prawego skrzydła powierzył majorowi Poleskiemu, a lewego majorowi Węglewskiemu. Za tyralierami ustawił rezerwy strzeleckie, a za nimi trzy oddziały kosynierów, których sam zamierzał poprowadzić do boju. Na tyłach, w ukryciu ustawił kawalerię Miłkowskiego, przeważnie źle uzbrojoną.
Atak Rosjan, których znacznie więcej było niż spodziewał się Parczewski, był natarczywy. Siły rosyjskie liczyły 11 kompanii piechoty z sześcioma działami oraz huzarami i kozakami, pod ogólnym dowództwem Oranowskiego. Linia tyralierska celnym przyjęła ogniem nieprzyjaciela, lecz pod naporem przewagi liczebnej nie wytrzymała. Parczewski chcąc przyjść strzelcom w pomoc, dał rozkaz kosynierom do natarcia, ale kosynierzy nie ruszyli się! Kiedy ogień Rosjan coraz więcej począł przerzedzać szeregi powstańcze, powstał popłoch wśród kosynierów, a gdy na dobitek wystąpiły inne kolumny rosyjskie i z trzech stron wzięły Polaków w ogień, oddział poszedł w rozsypkę.
Nieco tylko strzelców i garść kosynierów dotrzymała placu i z tymi siłami Parczewski zaczął się powoli cofać. Podczas tego odwrotu na małym polu spotkał się z kozakami, z czwartej strony zabierającymi tyły oddziałowi powstańców. Parczewski przebił się jednak i zatrzymał w pobliżu w lesie, do Parzymiechów należącym. Tu na widok cwałującej jazdy nieprzyjacielskiej z artylerią cały ów szczupły orszak rozbiegł się na wszystkie strony. Parczewski do wieczora zdołał z rozbitego oddziału zebrać tylko dziewięciu ludzi. Przeszło 30 poległo na placu, a 40 było rannych. Stu powstańców mieli Rosjanie wziąć do niewoli. Wśród poległych znajdowali się Teodor Suchorski, właściciel Smeszkowa, Michał Gałczyński, właściciel Poniatówki, Anastazy Jezierski, właściciel Góry, Stanisław i Józef Fornalscy, włościanie z Zelisławia i inni.