W Grzybowej Górze oddział Władysława Kononwicza, dowodzony przez Ludwika Michalskiego (ponieważ Władysław Kononowicz oddalił się był z oddziału), spotkał się z kolumną rosyjską trzy razy liczniejszą. Ogień rosyjski wśród ciemnej nocy oświecił powstańcom drogę i ukazał z ilu mają do czynienia. Strzelcy na komendę Michalskiego rzucili się przez płoty wioski i za chałupami biegnąc, z za budynków zaczęli celnymi strzałami razić ściśniętą kolumnę nieprzyjacielską.
Kapitan Michalski po ustąpieniu strzelców, mając plac otwarty do ataku, rzucił się wraz z księdzem Agrypinem Konarskim z kosynierami do ataku. Z atakującego widząc się atakowanym, do tego z trzech stron masakrowany kosami, nieprzyjaciel zaczął się spiesznie cofać. Gdy zaś dowodzący Rosjanami podpułkownik padł raniony, cofanie to zamieniło się w bezładną ucieczkę do Radomia. Michalski zabrawszy broń po Rosjanach, wyszedłszy zwycięsko z rozprawy z trzykroć liczniejszym przeciwnikiem, szczęśliwie doprowadził oddział do Dionizego Czachowskiego, do którego niebawem przybył także Kononowicz.