Na granicy powiatu kowieńskiego w Kremenciskim Lesie poczęły się zbierać oddziałki żmudzkie, nad którymi główne dowództwo objął Zygmunt Sierakowski ("Dołęga"), mianowany Naczelnikiem Wojennym Województwa po Bolesławie Dłuskim. Szefem sztabu Sierakowskiego był Stanisław Laskowski (Ignacy z Górszczyzny). Dnia 18 kwietnia 1863 r., po kilkudniowym marszu wśród ciągłych pościgów, przybył do obozu Bolesław Kołyszko, a w nocy z 18/19 kwietnia ksiądz Antoni Mackiewicz ze swoim oddziałem złożonym z samych prawie włościan. Na czele razem około 300 ludzi ruszył Sierakowski przez Trusków, Okajnie, Anciszki i Wodakle do puszczy rogowskiej, gdzie pod Ginietynami rozłożył się obozem.
Na wiadomość, że oddział rosyjski, składający się z kilku kompanii piechoty, szwadronu ułanów i pewnej liczby kozaków, pod dowództwem majora Kawra zbliża się do lasów rogowskich, Sierakowski, uprzedzając nieprzyjaciela, wystąpił na jego spotkanie. Tuż koło wsi Ginietyny, poza błotnistą drogą w gąszczu krzaków rozciągnął linię strzeleckiej zasadzki, poruczając lewe skrzydło Kołyszce, sam obejmując środek, prawe oddając Mackiewiczowi, który z kosynierami zająć miał tył i odciąć drogę nieprzyjacielowi.
Zasadzka powiodła się, Rosjanie bezpiecznie posuwali się błotnistą drogą. Awangardę kozaków puszczono bez wystrzału, natomiast piechotę, jadącą na wozach, przyjęto gęstym ogniem całej linii. W szeregach rosyjskich powstało zamieszanie. Nieprzyjaciel odstrzeliwał się nieśmiało, a ciągle prażony ogniem, musiał rzucić się na prawe skrzydło powstańców, gdzie starł się z księdzem Mackiewiczem. Tu była najgorętsza walka, bo Rosjanie doprowadzeni do ostateczności, torowali sobie drogę bagnetem. Sześć razy żmudzcy kosynierzy odpierali nacisk nieprzyjaciela, zagrzani przykładem i zachętą księdza-dowódcy. Nie mogąc przełamać Mackiewicza, Rosjanie w zupełnym już nieładzie zaczęli uciekać na błota, gdzie ich ścigano, zabijając pojedynczo ugrzęzłych po kolana i odbierając sztucery i ładunki. W potyczce tej, która trwała kilka godzin, poległo 40 Rosjan, natomiast około 60 było rannych. Ponadto zabrali Polacy obóz nieprzyjacielski i kilkadziesiąt sztuk broni, sami wskutek dogodniejszych warunków straciwszy tylko dwóch zabitych i czterech rannych.