Oddział w Wielkim Księstwie Poznańskim świeżo zorganizowany pod dowództwem pułkownika Antoniego Garczyńskiego, liczący 240 strzelców i 30 ułanów, dowodzonych przez Jana Głogiera, połączył się wieczorem dnia 1 marca 1863 r., po starciu Kazimierza Mielęckiego pod Biniszewem, z tymże oddziałem. O świcie jednak Garczyński zwinął obóz i ruszył do Mieczownicy. Mielęcki przez kilka godzin błądził ze swoimi ludźmi, nim odnalazł Garczyńskiego. Doszedłszy do wsi Dobrosołowa zajął chaty, lecz Rosjanie zdążyli go ubiec i obsadzić zabudowania folwarczne, równocześnie atakując wieś, zajętą przez strzelców Mielęckiego i usiłując ich spędzić.
Garczyński stał po drugiej stronie jeziorka i błot w Mieczownicy, skąd wąska grobla prowadziła na prawo do wsi, zajętej przez Mielęckiego - jeziorko i błota oddzielały Mieczownicę od zabudowań folwarcznych Dobrosołowa, gdzie obsadziło się prawe skrzydło Rosjan. Przez ową groblę wysłał Garczyński swoje dwa plutony jazdy, która z przodu i z boku rażona strzałami Rosjan zawróciła i rozsypała się. Wtedy Garczyński wysłał tyralierów przez grząskie błota i głębokie rowy, aby wyparli Rosjan z zabudowań folwarcznych. Powstańcy wystawieni na otwartym polu na rzęsisty ogień przeciwnika, który był bezpiecznie zasłonięty, nie mogąc dojść do zabudowań i straciwszy niemało w zabitych i rannych, musieli cofnąć się pod morderczym ogniem. Niemniej Mielęcki, nie mogąc się utrzymać we wsi, cofnął się i oba oddziały uchodziły ku kordonowi, ścigane przez Rosjan i tak oskrzydlane, że o formowaniu się do obrony nie było mowy.
Dla powstrzymania oporu nieprzyjaciela i uchronienia oddziałów od odcięcia od kordonu, obsadzono znajdujące się przy drodze zagajenie cmentarza 28 strzelcami, pod dowództwem Nepomucena Marczyńskiego. Trzydziestka ta ofiarowana na stracenie, ani myśląc o ratowaniu się ucieczką, rozpoczęła strzelać do Rosjan gęstym ogniem z dubeltówek. Dragoni zsiadłszy z koni, pieszo zaczęli atakować dzielną młodzież, zasypując ją gradem kul. Ostatecznie Rosjanie zdobyli cmentarz, zastawszy na nim tylko zabitych i rannych, których z dzikością dobijali.
Dzięki poświęceniu tej garstki młodzieży, z której tylko jeden ocalał, wyniesiony ciężko ranny z placu boju, Klemens Winiewski, gimnazjasta z Trzemeszna, część oddziałów zdołała ujść z pogromu, ratując się ucieczką do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Jeszcze nad samym kordonem kolumna kawalerii rosyjskiej zaszła z lewej strony i odcięła kilkudziesięciu uczniów gimnazjum trzemeszeńskiego, których nielitościwie porąbano. W kilkanaście dni później Mielęcki wkroczył do Królestwa Polskiego na czele dwustu kilkudziesięciu ochotników. Rosjan pod Dobrosołowem wystąpiło do boju pięć kompanii piechoty i 200 jazdy.
Polegli tutaj między innymi: Józef Poniński, bracia Władysław i Kazimierz Trąmpczyńscy z Trzemeszna, Władysław Ciesielski, Witold Ulatowski podoficer strzelców, porucznik Marczyński. Wśród rannych szeregowych odznaczył się Antoni Szulc - ogrodnik, a w ogóle poległo do 100 powstańców.