Tajne Państwo Podziemne, czyli topos Powstania Styczniowego w konspiracji AK

W dwudziestoleciu międzywojennym Powstanie Styczniowe było często wspominane i stale obecne. Można wręcz uznać, że stanowiło główny mit założycielski II RP. „Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 roku są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem cnót żołnierskich, których naśladować będziemy [...]"

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 5 min.
Autor: Emil Marat

Zmierzch. Na placu maneżowym wszyscy żołnierze 1. Pułku Strzelców Konnych w Garwolinie w siodłach, w szyku bojowym. Uroczysty capstrzyk – wieczór śmierci marsz. Józefa Piłsudskiego. Orkiestra gra hymny i żałobne marsze. Przed szeregami palą się trzy olbrzymie ogniska z podkładów kolejowych, ułożone co 30 metrów, jak stosy pogrzebowe. Migotliwym światłem płomienie oświetlają twarze starców, siedzących w pierwszym rzędzie na wyściełanych krzesłach – kilkunastu powstańców styczniowych.

To pierwszy w życiu obraz zapamiętany przez czteroletniego syna dowódcy garwolińskiego pułku Andrzeja Mularczyka, późniejszego pisarza i scenarzystę, autora Samych swoich i Katynia. Chłopiec jak zaczarowany patrzył na ubranych w specjalne granatowe uniformy staruszków.

W dwudziestoleciu międzywojennym Powstanie Styczniowe było często wspominane i stale obecne. Można wręcz uznać, że stanowiło główny mit założycielski II RP. „Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 roku są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem cnót żołnierskich, których naśladować będziemy. Dla uczczenia ich i upamiętnienia 1863 roku w szeregach armii polskiej wydałem rozkaz zaliczenia do szeregów wojska wszystkich weteranów 1863 roku z prawem noszenia mundurów […]. Witam ich tym rozkazem jako naszych Ojców i Kolegów” – napisał Józef Piłsudski w specjalnym rozkazie ze stycznia 1919 roku, zatem tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

W kolejnych latach kult powstania i cześć oddawana weteranom stanowiły jeden z podstawowych elementów patriotycznego kształcenia młodzieży. Kolejne rocznice zrywu były obchodzone hucznie i podniośle. Stanisław Likiernik, również syn oficera z pułku w Garwolinie, wspominał, że oprócz wspomnień ojca z czasów Legionów i późniejszej wojny polsko-bolszewickiej to właśnie Powstanie Styczniowe kształtowało jego wyobraźnię.

Jan Nowak-Jeziorański (o niecałe dziesięć lat starszy od Likiernika) wspominał: „Od małego dziecka uczono mnie zdejmować czapkę na widok weterana 1863 roku”. Weterani styczniowego zrywu odwiedzali szkoły, niekiedy wygłaszali prelekcje, czasem samą swoją obecnością świadczyli o tym, że informacje w książkach nie dotyczą czegoś niewyobrażalnie odległego. Rozdział o Powstaniu Styczniowym był jednym z najszerszych fragmentów w szkolnych podręcznikach.

Józef Piłsudski – zresztą autor książki Zarys historii militarnej powstania styczniowego – mylił się, mówiąc, że powstańcy styczniowi są „ostatnimi żołnierzami Polski walczącej o swoją swobodę”. Szybko okazało się, że także pokolenie ich wnuków podzieli powstańczy los. Na pewno natomiast nie mylił się co do znaczenia i roli, jaką Powstanie Styczniowe odegrało nie tylko w wyobraźni i wychowaniu tej generacji, lecz także w praktycznym wymiarze walki Kolumbów i ich dowódców z niemieckim nazizmem.

Sztafeta pokoleń

Już w 1940 roku Komenda Główna Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), planując powstanie powszechne, zakładała jednoczesne uderzenie na niemieckie garnizony na całym terenie objętym insurekcją. Ta próba związania sił nieprzyjaciela była oczywistym zapożyczeniem – tak samo miało się rozpocząć Powstanie Styczniowe. Jak wskazywał prof. Andrzej Leon Sowa (skądinąd krytykując oficerów II RP za to, że zanadto czerpią z dziewiętnastowiecznych rozwiązań, a także prac Piłsudskiego na ten temat), żywe i skuteczne były tradycje politycznego organizowania przygotowań powszechnego powstania przeciw okupantowi. Odezwy podziemia „O co walczy naród polski” i „Do narodu Polskiego” zapowiadały m.in. reformy i przemiany społeczne – w tych fragmentach bardzo przypominały wcześniejsze o osiemdziesiąt lat plany Rządu Narodowego. Komitet Centralny Narodowy (późniejszy Tymczasowy Rząd Narodowy) w manifeście z 22 stycznia 1863 roku ogłaszał: „wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnemi i równemi Obywatelami Kraju”. Dla piłsudczykowsko-pepeesowkiej części AK (dominującej) nie było bliższej deklaracji ideowej niż ta.

Tajemne Państwo Polskie z lat 1863–1864 rozpoczęło budowę swoich agentur – jak wówczas mówiono – dyplomatycznych za granicą. Osiemdziesiąt lat później rząd londyński robił dokładnie to samo. Powstańcze konsulaty funkcjonowały w dziesięciu europejskich państwach, w kraju wydawano powstańczą prasę, działały powstańcze sądy i wywiad.

Struktury, konstrukcja i filozofia Polskiego Państwa Podziemnego z lat okupacji niemieckiej było niemal kopią dziewiętnastowiecznego wzorca. Nic dziwnego, wszak już twórcy Związku Walki Czynnej (struktury założonej przez Organizację Bojową PPS w 1908 roku) wprost nawiązywali do Powstania Styczniowego. ZWZ i AK podobnie. Domykał się łańcuch pokoleniowy.

Podział wojennej konspiracji na niewielkie, niewiedzące zbyt dużo o sobie nawzajem grupy nie był nowym wynalazkiem, podobnie jak sieć podziemnych drukarni, istotna rola kobiet i dziewcząt jako łączniczek, magazyny broni, scenariusze zamachów na niemieckich zbrodniarzy. AK miało swój referat wykonywania wyroków 993/W, w czasie styczniowej insurekcji strach wśród carskich urzędników i wojskowych siali „sztyletnicy”.

W ślady Traugutta

W marcu 1943 roku młodzi żołnierze podziemia – Jan Bytnar „Rudy” i Tadeusz Zawadzki „Zośka”, dyskutowali o książce Karola Koźmińskiego z 1937 roku pod tytułem Kamienie na szaniec. Tytuł, słowa z wiersza Słowackiego, kilka miesięcy później powtórzył Aleksander Kamiński w opowieści o tych chłopcach z Szarych Szeregów. Ale to, co tutaj ważne, te wcześniejsze, przedwojenne Kamienie na szaniec, które czytali „Rudy” i „Zośka”, rozpoczynały się rozdziałem zatytułowanym „W ślady Traugutta”.

Młodzi żołnierze podziemia mogli czytać również konspiracyjnie wydane popularne opracowanie historyczne Powstanie styczniowe Zdzisława Libery (młodego wówczas historyka, powstańca, skądinąd wywodzącego się z rodziny Polaków żydowskiego pochodzenia).

Pod koniec Powstania Warszawskiego jedna z dywizji AK przyjęła imię Romualda Traugutta.

Partyzantka w terenie jest jeszcze bliższa tradycji Powstania Styczniowego. Jeden tylko przykład: oddział Jana Piwnika „Ponurego” w Górach Świętokrzyskich często stacjonował dokładnie w tych samych miejscach, w których wcześniej obozowali powstańcy styczniowi. Słynny Wykus znajduje się w sąsiedztwie „polany Langiewicza”. Ze wspomnień żołnierzy „Ponurego” wynika, że o tym wiedzieli. Zdarzało się, że polegli w walce z Niemcami partyzanci byli chowani w rozsianych na prowincji powstańczych kwaterach z 1863 i 1864 roku. Jako anegdotę opowiadano o udziale w wojennej konspiracji bodaj najstarszego żołnierza: niemal stuletni weteran Powstania Styczniowego (w 1933 roku przyjmowany w Belwederze przez Piłsudskiego) Feliks Bartczuk był zwiadowcą AK o pseudonimie „Piast”. Miał być członkiem honorowym oddziału w Kosowie Lackim; żołnierze z pewnym zakłopotaniem przyjęli to, że podczas okupacji starzec jakiś czas paradował przed Niemcami w swoim mundurze weterana z 1863 roku (początkowo zdezorientowani Niemcy mieli mu nawet salutować). Podobno „Piast” rozpracował” dla AK m.in. układ niemieckiego ośrodka lotniczo-meteorologicznego we wsi Telaki pod Sokołowem Podlaskim.

Polskie Państwo Podziemne

Gdy Niemcy zorientowali się, że w Polsce funkcjonuje państwo podziemne, de facto dysponujące zagrażającym im konspiracyjnym wojskiem i sprawnymi strukturami, przystąpili do studiowania historii Powstania Styczniowego. Jak mówił portalowi Dzieje.pl Tomasz Łubieński, analityczno-naukowa komórka Wehrmachtu próbowała na zasadzie analogii z tamtym zrywem prześledzić i określić struktury akowskiego podziemia. Państwo podziemne było według Łubieńskiego największym osiągnięciem Powstania Styczniowego. I zostało ono powtórzone w czasie II wojny światowej.

Generał Stefan Rowecki „Grot” nieprzypadkowo wybrał datę utworzenia bodaj najważniejszej komórki AK – Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej). Jednostka, której pierwszym dowódcą był Emil August Fieldorf „Nil”, została utworzona rozkazem nr 84 z 22 stycznia 1943 roku, wydanym w czasie potajemnych obchodów osiemdziesiątej rocznicy wybuchu powstania. Kolumbowie, bohaterowie książki, której tytuł dał nazwę całemu powstańczemu pokoleniu, będą żołnierzami warszawskiego Kedywu. Stanisław Likiernik „Stach”, „Machabeusz”, ów chłopiec patrzący na twarze styczniowych powstańców podczas żałobnego capstrzyku w 1935 roku, kilka lat później będzie się wyróżniał brawurową odwagą podczas akcji kedywiaków z Oddziału Dyspozycyjnego „A”, dowodzonego przez Józefa Rybickiego „Andrzeja”.

Andrzej Mularczyk przed wojną mógł odwiedzić nową ekspozycję w siedzibie Muzeum Wojska Polskiego (otwartą w połowie lat trzydziestych). Zapewne to zrobił, może razem ze starszym bratem Romanem (autorem Kolumbów. Rocznik ‘20) i jego najbliższym przyjacielem Stanisławem Likiernikiem. W sali Powstania Styczniowego nad popiersiem Romualda Traugutta powieszono na ścianie carskie kajdany z X pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Ułożono je w kształt kotwicy. Taka jest geneza znaku Polski Walczącej.