Od początku lat sześćdziesiątych XIX wieku do Zagłębia Dąbrowskiego docierały echa narastającego kryzysu w relacjach między Polakami a Rosją. Leżące w tzw. trójkącie granicznym, między Prusami, Austrią a Rosją Zagłębie było wówczas jednym z centrów industrializacji ziem Królestwa Polskiego.
Krwawe stłumienie manifestacji warszawskich w marcu 1861 roku zainspirowało także tamtejszą ludność do organizacji nabożeństw żałobnych, zbierania funduszy dla rannych czy upamiętniania zabitych. W miastach niszczono rosyjskie emblematy. W Zagłębiu Dąbrowskim działała tajna wówczas Organizacja Narodowa. Komitet Centralny Narodowy, przywracając polski podział administracyjny, powołał naczelnika, trzech szefów wydziałów i komisarza dla województwa krakowskiego. W tym podziale Zagłębie Dąbrowskie znalazło się pod władzą naczelnika powiatu olkuskiego Ignacego Dobrskiego, któremu podlegali naczelnicy okręgów, miast i parafii.
Spontaniczny wybuch Powstania Styczniowego w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku, w odpowiedzi na zarządzoną przez margrabiego Aleksandra Wielopolskiego brankę do rosyjskiego wojska, sprawił, iż pierwsze dni walki były chaotyczne, a plany powstańcze się załamały. Wprawdzie jeszcze w przededniu wybuchu insurekcji na południe wyruszyli emisariusze Komitetu Centralnego Narodowego z najnowszymi instrukcjami, zawierającymi dyspozycje rozpoczęcia walki i określającymi lokalne cele akcji zbrojnej, ale brakowało czasu na przygotowania. W Krakowskiem powstańcom wyznaczono zadanie: opanowanie nadgranicznego trójkąta: Olkusz–Miechów–Ojców. Nawiązywano przy tym do wcześniejszych planów, mając nadzieję, że robotnicze ośrodki Zagłębia Dąbrowskiego dostarczą wielu sprawnych żołnierzy, którzy najpierw zlikwidują okoliczne garnizony rosyjskie. Kluczowe znaczenie miało przy tym opanowanie linii Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Ponadto wyzwolone Zagłębie, leżące w trójkącie granicznym, umożliwiało napływ ochotników z pozostałych zaborów, i co najważniejsze, sprowadzanie przez Prusy i Austrię niezbędnej powstańcom broni palnej. Do produkcji broni można było wykorzystać także fabryki działające w wyzwolonym regionie.
Plany
Zgodnie z przyjętym wcześniej planem, 22 stycznia 1863 r. członków organizacji narodowej oraz górników i hutników z Zagłębia zamierzono skoncentrować w kilku wybranych punktach: Dąbrowie Górniczej, Będzinie, Myszkowie i Żarkach. Głównym zadaniem tych oddziałów było opanowanie kolejnych odcinków Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Centralnym punktem koncentracji wyznaczono ruiny zamku w Będzinie. Tu miało się zebrać dowództwo i dotrzeć miała też młodzież ukrywająca się przed branką. Akcja się jednak nie powiodła. Zaskoczenie i brak czasu na przygotowanie działań spowodowały, że na wyznaczone miejsce przybyła nieliczna grupa powstańców, natomiast całkowicie zawiodło dowództwo. Zabrakło m.in. Ignacego Dobrskiego, wezwanego pod Kielce, oraz Maksymiliana Telesfora Wanerta, kontrolera kasy Zachodniego Okręgu Górniczego, przebywającego wówczas w Krakowie w sprawie dostaw broni dla powstańców. Ponadto do klęski pierwszej akcji powstańczej przyczyniła się słabość Organizacji Narodowej w Krakowskiem. Liczyła ona zaledwie 1 tys. członków, a więc kilkakrotnie mniej niż w innych rejonach Królestwa Polskiego.
Niepowodzenie planów powstańczych spowodowało, że większość zebranych w Będzinie, nie mając dowództwa i przydzielonych zadań, udała się do tworzonego w tych dniach obozu insurgentów w Ojcowie, który zgodnie z instrukcjami Komitetu Centralnego Narodowego zaczął organizować Dobrski. 1 lutego 1863 roku przybył tu Apolinary Kurowski, nowy naczelnik wojskowy i cywilny województwa krakowskiego, mianowany kilka dni przed wybuchem powstania, który w pierwszym dniu walki bezskutecznie próbował opanować Kielce. Był to ziemianin z Wielkopolski i uczestnik konspiracji 1846 oraz działań powstańczych z 1848 roku, który w latach pięćdziesiątych zamieszkał w Królestwie. W obozie znalazła się młodzież akademicka, szlachecka i mieszczańska, ale i służba folwarczna. Często ochotnicy wywodzili się z rodzin drobnomieszczańskich i rzemieślniczych. Byli też 13-letni chłopcy, którzy nie chcieli dać się usunąć z szeregów. Zaledwie kilku starszych ludzi miało doświadczenie wojskowe. Reszcie pozostawał zapał i chęć walki za ojczyznę.
Po dowództwem Kurowskiego
W pierwszych dniach lutego oddział Kurowskiego liczył ok. pięciuset ludzi. Problemem były warunki egzystencji w obozie w dolinie Prądnika, mimo to obozowe życie cechował podniosły nastrój religijny. Po uporządkowaniu oddziału dowódca postanowił przejść do działań zaczepnych. Okoliczności sprzyjały powstańcom – wojska rosyjskie zajmowały wówczas jedynie Kielce oraz Częstochowę, ich przednia straż stała w Miechowie, zatem cały południowo-zachodni skraj Królestwa Polskiego był wolny od oddziałów regularnych. Stacjonowali tu jedynie objeszczycy, czyli rosyjska straż graniczna, pilnująca rubieży imperium na styku granic z Austrią i Prusami. Było to łącznie ok. ośmiuset ludzi. Strażnicy graniczni byli jednak zdemoralizowani i odzwyczajeni od służby polowej.
W nocy z 1 na 2 lutego 1863 roku Kurowski rozpoczął akcję przeciwko rosyjskiej straży granicznej. Kilka małych oddziałów zaatakowało posterunki graniczne w Michałowicach, Sierosławicach, Ratajach, Żabcu i Komorowie. Zabierano z nich pieniądze i niszczono aparaty telegraficzne. Dopiero akcje powstańców skłoniły Rosjan do działania. Straży granicznej nakazywano zebrać się w dwóch punktach: komorach w Sosnowcu i w Granicy (Maczkach). W Niesułowicach zebrano ok. 360 strażników Brygady Zawichojskiej. Stąd wyruszyli oni w stronę Granicy. Do Sosnowca i Modrzejowa ściągały oddziały straży granicznej z Brygady Kaliskiej. Kurowski, nieświadomy rosyjskich działań, podjął kolejną akcję przeciwko posterunkowi straży rosyjskiej w Szycach, zakończoną sukcesem. Zdobyto broń i ekwipunek. Informacja o koncentracji oddziałów straży granicznej w trójkącie granicznym skłoniły go do zorganizowania następnego, już znacznie śmielszego ataku, którego celem była rosyjska komora celna w Granicy.
Powstańcy w Granicy
5 lutego powstańcy wyruszyli z obozu w Ojcowie z zamiarem opanowania trójkąta granicznego. Po jego wyzwoleniu granica Królestwa Polskiego zostałaby otwarta dla ochotników z innych zaborów oraz dostaw broni z zagranicy. W rękach insurgentów mogły się znaleźć także huty i kopalnie, z których również można było czerpać środki do walki. W chwili wymarszu oddział Kurowskiego liczył 150 ludzi, w tym pięćdziesięciu strzelców pod dowództwem Edwarda Staweckiego, uzbrojonych w zdobyte karabiny rosyjskie, pięćdziesięciu kosynierów dowodzonych przez Teodora Cieszkowskiego i pięćdziesięciu kawalerzystów Ludwika Miętty-Mikołajewicza. W Przegini dołączyło do nich stu kosynierów.
Wieczorem Kurowski zatrzymał się w Olkuszu, pierwszym wyzwolonym mieście powiatowym w województwie krakowskim. Ludność z wielkim entuzjazmem witała powstańców. Następnego dnia rankiem ukonstytuowano władze narodowe, a zebranym na rynku mieszkańcom odczytano proklamację Rządu Narodowego i dekret uwłaszczający włościan. 6 lutego wkroczono do Sławkowa. Na wieść o tym rosyjska straż graniczna wycofała się z Granicy do Modrzejowa. Jeszcze przed przybyciem powstańców, ludność miasteczka, przede wszystkim pracownicy kolei, rozbroili żandarmów. Wieczorem 6 lutego, kiedy ok. godz. 18 do stacji dotarł Kurowski, witała go nie tylko miejscowa ludność z Marcinem Koragą na czele, ale także mieszkańcy galicyjskiej Szczakowej, którzy przekroczyli niepilnowaną granicę.
W Granicy dowódcy powstańczy zebrali się na naradę. Ostateczny plan działań opracował porucznik wojsk rosyjskich i uczestnik wojny krymskiej Stanisław Konstantynowicz Nikiforow, który do powstańców dołączył jeszcze w Sławkowie. Ten polski patriota wiedział, że przeciwnikami powstańców jest ok. czterystu strażników granicznych, podzielonych na dwa nierówne oddziały w Modrzejowie i w Sosnowcu. Nikiforow zrezygnował z ataku na Modrzejów, gdzie liczba strażników przewyższała oddział Kurowskiego. Za cel wybrał Sosnowiec, kolejny ważny punkt graniczny z dworcem i komorą celną. By uniknąć walki z oddziałem w Modrzejowie, do przerzucenia powstańców wybrano pociąg. Z inicjatywy kolejarzy wagony towarowe postanowiono obudować podkładami kolejowymi i wyciąć w nich strzelnice, przystosowując je do walki. W nocy dwie lokomotywy ze zgaszonymi światłami oraz dziesięć wagonów towarowych skierowało się na północ do Ząbkowic, gdzie rozchodziły się dwie linie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Tutaj transport został skierowany na linię kolei do Sosnowca, do którego zbliżył się po dwóch godzinach jazdy, już w sobotę 7 lutego 1863 roku. W tym czasie jazda pod dowództwem Ludwika Miętty posuwała się na wprost przez Klimontów na Sosnowiec.
Atak na Sosnowiec
Do spotkania oddziałów doszło kilometr od dworca w Sosnowcu, na wysokości Sielca. Tu ustalono ostateczny plan ataku, wiedząc, że Rosjanie skupili siły na obronie komory celnej. Było to osiemdziesięciu strażników granicznych i żandarmów pod dowództwem porucznika Iwana Iwanowicza Szandybina. Kurowski i Nikiforow postanowili rozmieścić po dziesiątce strzelców po prawej i lewej stronie torowiska, tak by obeszli zabudowania komory i dworca, okrążając pozycje przeciwnika. Celem uniemożliwienia odwrotu rosyjskiej załogi w stronę Szopienic, na zachód skierowano całą jazdę Miętty. Miała ona też ubezpieczać siły powstańcze od strony spodziewanej odsieczy rosyjskiej z Modrzejowa. Oddziałowi temu postanowił towarzyszyć sam Kurowski. Główne siły postanowiono rzucić na samą komorę celną.
Atak powstańców na pozycje rosyjskie rozpoczął się ok. godz. 4. Nikiforow bez przeszkód dotarł aż pod samą bramę komory celnej. Na wezwanie do złożenia broni Rosjanie odpowiedzieli salwą. Dowódca pokierował wtedy pierwszym atakiem kosynierów. Ci trzy razy podrywali się do biegu, w sukurs przybył im Cieszkowski ze swoim oddziałem. To wsparcie zadecydowało o opanowaniu dziedzińca komory celnej. Rosjanie schronili się wówczas na parterze budynku, przez okna rażąc przeciwnika ogniem karabinowym. Skuteczny ostrzał spowodował konieczność wycofania się powstańców i schronienia za wagony stojące przed dworcem.
Wkrótce ponownie zebrano i wyszykowano kosynierów i strzelców do kolejnego szturmu. Siekierami, po które posłano do warsztatów kolejowych, udało się wyważyć drzwi i wedrzeć do komory. Po krótkiej walce wręcz Rosjanie zaczęli opuszczać zabudowania, kierując się w stronę Szopienic i Modrzejowa. Część z uciekających w kierunku granicy pruskiej wpadła jednak na kawalerię Miętty, której udało się rozbić oddział strażników. Walki zakończyły się ok. godz. 7. Łupem Polaków padło 97 tys. srebrnych rubli, czterdzieści koni z oporządzeniem, czterdzieści karabinów, sto cetnarów ołowiu, zapewne też trochę broni białej. W bitwie o Sosnowiec zginęło trzech powstańców, ciężko raniono kolejnych dwóch, a lekko siedmiu. Rosjanie stracili w walce czterech strażników, a pięćdziesięciu było rannych. Wziętych do niewoli puszczono wolno, dając każdemu po 2 zł.
Rosyjscy oficerowie i strażnicy graniczni w Modrzejowie na wieść o zdobyciu Sosnowca wpadli w panikę. Prusacy z Mysłowic widzieli demoralizację Rosjan. Wprawdzie 7 lutego przed południem rosyjski oddział zaczął szykować się do odparcia spodziewanego ataku powstańców, ale przybycie rozbitków z Sosnowca ostatecznie załamało ducha walki. W tej sytuacji 160 strażników pieszych i dwustu konnych z szesnastoma oficerami przekroczyło granicę przez most na Czarnej Przemszy. Kilka dni później cały oddział rosyjski z Mysłowic przez Koźle, z honorami i przy dźwiękach orkiestry, wrócił przez przejście graniczne w Herbach do Częstochowy.
Zwycięstwo
Bezpośrednio po walce odział Kurowskiego wsiadł do pociągu, który skierował się do Dąbrowy. Miejscowa ludność z entuzjazmem witała zwycięzców, wśród których była pokaźna grupa Zagłębiaków. W Dąbrowie
powstańcom zezwolono na wypoczynek, a w szpitalu złożono rannych, także Rosjan. Bitwa o Sosnowiec miała duże znaczenie wojskowo-strategiczne, ale także propagandowe, a dzięki zwycięstwu odniesionemu w pierwszych tygodniach walki i nagłośnionemu przez prasę powstanie zyskało olbrzymią liczbę zwolenników. Rzesze młodych ludzi z Królestwa Polskiego i ziem zaborów pruskiego oraz austriackiego pragnęły wstąpić w szeregi insurgentów z nadzieją na udział w równie spektakularnych sukcesach. Zwycięstwo zaświadczało o sile powstania i dawało nadzieję na wygraną, do której ostatecznie przyczynić się miała interwencja mocarstw z Francją Napoleona III na czele. Na pruskim Górnym Śląsku wielu Niemców opuszczało Katowice w obawie, że polskie powstanie obejmie także tę prowincję. Jednak najważniejszym skutkiem bitwy o Sosnowiec było wyzwolenie trójkąta granicznego i ustanowienie władz polskich na obszarze Zagłębia Dąbrowskiego. Naczelnik ze sztabem zajął kwaterę w domu Józefa Cieszkowskiego. Z całego Zagłębia do Dąbrowy ściągali ochotnicy.
Ostatecznie cały trójkąt graniczny znalazł się pod władzą Tymczasowego Rządu Narodowego, co wykorzystano do tworzenia struktur władzy narodowej. Ich zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa na podległym terenie, do czego miała służyć tworzona gwardia narodowa. Ludności zakazywano przekazywania wszelkich świadczeń na rzecz władz rosyjskich. Odczytywano dekret o uwłaszczeniu chłopów. Duchownym zalecano odbieranie przysięgi mieszkańców na wierność Tymczasowego Rządowi Narodowemu. W Zagłębiu Dąbrowskim wszystkie lokalne władze narodowe powołano od 5 do 11 lutego, podczas marszu Kurowskiego na Sosnowiec, w trakcie pobytu oddziału w Dąbrowie oraz w czasie drogi powrotnej do obozu w Ojcowie. Nowe władze proklamowano podczas oficjalnych uroczystości. Na gmachach rządowych zawieszano polskie flagi narodowe i godła. 10 lutego w Dąbrowie odbyło się zebranie szlachty z obszaru Zagłębia i chociaż duże wpływy w tym środowisku mieli przeciwni insurekcji zwolennicy Białych, to szlachta podporządkowała się poleceniom nowych władz. Będzińscy Żydzi będzińscy złożyli natomiast na ręce Kurowskiego ofiarę w wysokości 10 tys. zł oraz obniżyli ceny kożuchów i butów dla powstańców.
Polskie rządy w Zagłębiu
Zagłębie Dąbrowskie weszło w skład powiatu olkuskiego województwa krakowskiego z naczelnikiem Feliksem Plendusem i komisarzem Andrzejem Trawińskim. Natomiast naczelnikiem wojskowym powiatu został Wiktor Grabiański, właściciel ziemski spod Dąbrowy. Struktury cywilne w Zagłębi były uzupełniane przez władze wojskowe. W ważniejszych miejscowościach, np. w Dąbrowie, Sławkowie, Siewierzu i Żarkach, powołano komendantów placu. Ich zadaniem było przyjmowanie ochotników do powstania, formowanie z nich oddziałów, gromadzenie wyposażenia oraz broni oraz zbieranie pieniędzy. Komendantem placu w Dąbrowie został Teodor Cieszkowski, awansowany za dzielność w boju do stopnia pułkownika. W mieście udało się wówczas zebrać prawie trzystu ochotników z Zagłębia. W tych dniach nadzorowi władz powstańczych poddano także Zachodni Okręg Górniczy, a wykorzystując potencjał miejscowego przemysłu, zaczęto także produkcję uzbrojenia. Wykuto ponad pięćset kos, w hucie Bankowa rozpoczęto produkcję armat. Sprowadzono nawet puszkarzy ze Śląska, ale z sześciu wyprodukowanych dział tylko dwa wytrzymały pierwsze próby strzelania. Bardzo ważne było to, że w rękach powstańców znalazły się dwie nitki Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. W Sosnowcu i w Granicy urzędnicy pod kontrolą insurgentów rewidowali pociągi, sprawdzali paszporty i zatrzymywali podejrzane osoby. Władzy powstańczej poddano komory celne, pobierając należne opłaty. Przerażeni tą sytuacją Rosjanie wydali nawet zarządzenia dotyczące wiarygodności kontroli celnej przeprowadzanej w Zagłębiu Dąbrowskim.
Trwające trzy tygodnie rządy polskie w Zagłębiu Dąbrowskim przerwała klęska Apolinarego Kurowskiego pod Miechowem. Szykując się do starcia z nieprzyjacielem, dowódca chciał powiększyć swoje siły także o oddziały z Zagłębia. Już 14 lutego wydał odpowiednie rozkazy oddziałom z Olkusza i Dąbrowy. Przyspieszono też pobór chętnych do walki. Z Czeladzi zgłosiło się wówczas osiemnaście osób. Czeladzcy szewcy ofiarowali im nowe buty, obywatele miasta ustalili natomiast, że zaopiekują się rodzinami idących w bój, a dzieciom poległych przydzielą po 3 morgi z gruntów miejskich. 16 lutego przed kwaterą komendanta placu w domu Barańskiego odbyło się uroczyste pożegnanie oddziału przez mieszkańców Dąbrowy.
Odwrót
W tym czasie Kurowski na wieść o wymarszu oddziału księcia Tejmuraza Bagrationa z większością swego oddziału ruszył na wschód, by zająć Miechów, nieświadom faktu, iż w mieście pozostały oddziały rosyjskie. 17 lutego 1863 roku powstańcy ponieśli całkowitą klęskę, a ich siły się rozproszyły. Oddział powstańczy z Dąbrowy dowiedział się o tym w Olkuszu, gdzie zatrzymano się na nocleg. Ponieważ równocześnie przyszła informacja o marszu wojsk rosyjskich, powstańcy opuścili miasto pod dowództwem Teodora Cieszkowskiego, który zorganizował także pomoc dla rannych spod Miechowa.
Wszyscy razem wrócili do Dąbrowy, gdzie przy pomocy Antoniego Kuleszy na nowo zreorganizowano oddział, uzupełniając go o kolejnych rozbitków spod Miechowa. W Siewierzu, gdzie wycofano się z obawy przed nadciągającymi Rosjanami, przez kolejne trzy dni reorganizowano siły powstańcze. Oddział liczył wtedy ok. dwustu ludzi. Następnie pomaszerowano do Koziegłów, a potem dalej na północ do Panek, gdzie 26 lutego doszło do starcia z siłami rosyjskimi płk. Jewgrafa Alenicza, dysponującego trzema rotami piechoty, płową sotni Kozaków i dwoma działami. Mimo przewagi nieprzyjaciela powstańcy nie dali się rozbić i wycofali się przez okoliczne lasy do Koziegłów i dalej do Mrzygłodu.
W Mrzygłodzie powstańcy stanęli 28 lutego. Cieszkowski wysłał część oddziału do Myszkowa w celu przerwania komunikacji kolejowej z Częstochową przez zniszczenie mostów. Do miast dotarł jednak ścigający Polaków oddział rosyjski kpt. Alenicza, który na wieść o przybyciu powstańców ruszył na Mrzygłód. Po drodze rozminął się z polskim oddziałem maszerującym na Myszków. Po przybycie na miejsce, ok. północy, Rosjanie zaatakowali. Mimo pełnego zaskoczenia powstańcy sformowali szyk bojowy. Walka trwała przez cztery godziny, a ciemność nocy rozjaśniały łuny płonących stodół zapalonych przez Rosjan po ich wypędzeniu z miasta. Dwa kolejne szturmy carskich żołnierzy załamały się w ogniu ludzi Cieszkowskiego. W tym czasie na pole walki dotarł oddział wysłany do Myszkowa, a Rosjanie, zaatakowani od tyłu, zdecydowali się na odwrót w kierunku Częstochowy. Nieprzyjaciel stracił w tym boju kilkunastu ludzi. Z oddziału Cieszkowskiego ubyło siedmiu zabitych i dwóch ciężko rannych powstańców. Skutki bitwy były tragiczne dla miasta, w którym spłonęło siedemnaście domów i dwadzieścia stodół.
1 marca o świcie oddział Cieszkowskiego przez Szczekociny pomaszerował w kierunku Goszczy, gdzie połączył się z siłami Mariana Langiewicza.
Odwrót powstańców z Zagłębia Dąbrowskiego umożliwił Rosjanom zajęcie 20 lutego Granicy (Maczek), 22 lutego Dąbrowy, 23 lutego Sosnowca i Modrzejowa, kończąc istnienie wolnego terytorium pod władzą Rządu Narodowego. Tak szybkie odbicie regionu przez wojska rosyjskie było wynikiem klęski miechowskiej, ale także słabości powstańczego zrywu w innych regionach Królestwa Polskiego. Nie udało się więc wykorzystać potencjału Zagłębia Dąbrowskiego do walki przeciwko Rosji. Ale tradycja walk z 1863 r. żyła w Zagłębiu jeszcze przez wiele lat, będąc dla kolejnych pokoleń inspiracją do walki o niepodległą ojczyznę.
Na zdjęciu Teodor Cieszkowski, fot polona.pl