Piątki, kumy i klementynki. Powstanie Styczniowe – zaczyn rewolucji w postrzeganiu społecznej roli kobiet

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 6 min.
Autor: Emil Marat

Carskie władze nie czyniły rozróżnienia między kobietami a mężczyznami zaangażowanymi w działania powstańcze. Kodeks karny przewidywał takie same kary dla „przestępców politycznych obojga płci”. Kobiety zaangażowane w powstanie poniosły zatem wszelkie konsekwencje tych działań.

 

W połowie XIX wieku dominowały tradycyjne role społeczne. Kobiety, mimo że w rzeczywistości w rodzinach bardzo często odgrywały rolę sprawczą i decydującą, oficjalnie były podporządkowane i zależne od mężczyzn: ojców, mężów, braci, opiekunów. Najczęściej skoncentrowane na życiu domowym, rodzinnym, w przestrzeni publicznej co najwyżej na działalności charytatywnej, rzadko odgrywały ważniejsze role społeczne, a już prawdziwą rzadkością były kobiety jawnie zaangażowane w działania wojskowe czy polityczne.

Sytuacja zmieniła się jednak już kilka lat przed wybuchem powstania. Kobiety zaangażowały się w działania konspiracyjne na równi z mężczyznami, co w perspektywie lat zmieniło ich pozycję społeczną i wzmocniło poczucie niezależności. Ich udział w walce był niezbędny i nieunikniony, ale wcale nie oczywisty. W wydanej w 1933 roku książce pt. Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowym Maria Bruchnalska nie tylko opisywała zaangażowanie kobiet w działalność niepodległościową, ale najwyraźniej czuła też potrzebę przeanalizowania, czy wręcz usprawiedliwienia, takiego obrotu spraw: „Jeśli branie udziału kobiet w walkach z bronią w ręku, jak również mieszanie się do wojny, nie leży w charakterze niewieścim, w zwykłych to warunkach, w których mocarstwa jawnie występują z sobą w zapasy, rzecz przedstawia się zgoła inaczej w zmaganiach powstańczych wszelkich narodów uciśnionych, które w tajemnicy przed wrogiem, a przy współudziale całego narodu, gotują się do obrony. Mocarstwa wielkie, prowadząc wojnę najczęściej zbrodniczą, gdyż zaborczą, wyposażone są w aparat wojenny dudniący armatami, bogaty w niezliczone kolumny regularnego, wyćwiczonego i wyekwipowanego wojska, na którego usługi wloką się treny pełne zapasów żywności, tabory sanitarne z lekami itd. A podwaliną wszystkiego i motorem jest kasa, miljony czy miljardy pieniędzy, które swą zdradziecką zasobną potęgą wprawiają cały straszliwy aparat niszczycielski w ruch ten. Inaczej zgoła dziać się musi w wojnach prowadzonych dla odzyskania wolności, z konieczności przygotowywanych kryjomo przeciw ciemiężcom: fundusze zgoła tu nie istnieją, wojska ni śladu, amunicja zgromadzona tylko po stronie wroga, leków, mundurów niema zgoła, wszystko to trzeba niejako stworzyć jakby potęgą woli wyczarować i pewnego dnia wyprowadzić na jaw gotowem do walki. Jakżeż więc stać by się to mogło bez najściślejszego udziału całego narodu, a zatem nie tylko mężczyzn młodych, ale również starców, a nawet kobiet i dzieci!”.

 

Żołnierki, łączniczki, opiekunki

Podczas powstania kobiety zajmowały się więc niemal wszystkim. Choć nie dowodziły oddziałami, nie było ich w Rządzie Narodowym i rzadko walczyły z bronią w ręku – odgrywały role istotne. W oddziałach partyzanckich były oczywiście żołnierki. Najbardziej znaną z nich była Henryka Pustowójtówna, adiutantka dyktatora Mariana Langiewicza, córka Polki i rosyjskiego wojskowego, która już wcześniej zasłynęła odwagą podczas patriotycznych manifestacji w Lublinie. Do powstańczej legendy przeszła Maria Piotrowiczowa, która (będąc w ciąży) zginęła w bitwie pod Dobrą. Skłoniło to Rząd Narodowy do wydania zakazu przyjmowania kobiet do oddziałów – jeżeli później walczyły, to w męskim przebraniu. Żołnierek bezpośrednio uczestniczących w walkach mogło być kilkadziesiąt.

Kobiety robiły jednak przede wszystkim to, co było organizacyjnie niezbędne, by powstanie trwało. Zapewniały łączność, dostarczały żywność, uzbrojenie, dokumenty, pieniądze, pocztę, prasę. Były łączniczkami i kurierkami. Opiekowały się rannymi. Pośredniczyły w kontaktach z więźniami, agitowały, zbierały pieniądze, troszczyły się o rodziny skazanych czy uwięzionych. Demonstrowały na ulicach i manifestowały poglądy żałobnym strojem i ozdobami. Były obecne w ostatnich chwilach, najbardziej dramatycznych, dodając otuchy skazańcom podczas publicznych egzekucji czy żegnając odjeżdżających na Syberię.

Skala zaangażowania politycznego polskich kobiet zaczęła rosnąć na początku lat sześćdziesiątych. Patriotyczne nastroje i konsolidacja społeczeństwa w sprzeciwie wobec zaborcy sprawiły, że w chwili wybuchu Powstania Styczniowego były one świadome swoich możliwości, zorganizowane i gotowe do działania. Łączyły je formalne więzi towarzystw dobroczynnych, nieformalne powiązania grup towarzyskich i środowiskowych, oraz więzi najsilniejsze – rodzinne. Historycy przypominają rodzinę Dalewskich (cała liczna rodzina na Litwie była zaangażowana w powstanie i wszystkie kobiety, matka i sześć córek, zostały zesłane), Emilię Heurichową i jej cztery córki z Warszawy, trzy siostry Guzowskie i Barczówny.

Wszędzie tam, gdzie toczyły się walki, kobiety pomagały rannym żołnierzom z oddziałów partyzanckich, dając im schronienie, wyżywienie, zapewniając opiekę medyczną we własnych domach – dworach szlacheckich. Wiedziały, że kara może je spotkać już za sam ludzki odruch: pielęgnowanie rannych czy grzebanie zabitych.

 

Komitet Niewiast Polskich

Wiele patriotycznie nastawionych i aktywnych kobiet w miastach brało udział w zorganizowanych formach konspiracyjnej działalności: tak powstały Piątki, Kumy i Klementynki. Szczególnie aktywne były kobiety w Warszawie. Organizowały komitety obywatelskie, zajmowały się patriotyczną agitacją i kształceniem środowisk ludowych. Licznie uczestniczyły w poprzedzających wybuch powstania nabożeństwach, procesjach, patriotycznych pogrzebach, demonstracjach. I ginęły podczas ich tłumienia. Maria Bruchnalska wymienia nazwiska poległych podczas pacyfikacji manifestacji 8 kwietnia 1861 roku na pl. Zamkowym: „Wedle listy rannych i zabitych 8 kwietnia [...] z kobiet padły ofiarą: Joanna Trojanowska zabita, Zienkowicz Józefa, matka sierót, Rudnickiej Maryjanny córka, szwaczka, Blumenthal Sara, starozakonna, Chrząstowska Zofja, akuszerka, Dytzemann Hanna, służąca, Gadecka Konstancja, Malinowska Marja, Stopińska Emilja, przy mężu, Struszewska Antonina, Zdrodowska Konstancja, służąca, Sieczkowska Eleonora, młodziutka śliczna panna, szwaczka, zmarła w szpitalu ewangelickim. Złożono ją pierwotnie w dolnej sali Resursy”.

To kobiety publicznie nadawały ton sytuacji, nosząc, pomimo zakazu i kar za jego złamanie, żałobne stroje albo demonstracyjnie zrzucając żałobę np. w rocznicę podpisania unii lubelskiej, zakładając „suknie jasne o barwach narodowych”. Po krwawo stłumionej manifestacji 25 lutego 1861 roku (zginęło wówczas pięć osób) to kobiety zajęły się organizacją pogrzebu zamordowanych i zapewnieniem pomocy rannym i ich rodzinom. Były to przedstawicielki tzw. entuzjastek, m.in. Narcyza Żmichowska. W tym czasie powstały także tzw. piątki. Strukturę tę zorganizowały same kobiety: Seweryna Pruszakowa-Duchińska, Emilia Hennelowa, Józefa Gregorowiczowa i Wanda z Wolskich Umińska. Zgodnie z nazwą tworzyły pięcioosobowe grupy, każda członkini wprowadzała do organizacji kolejne cztery kobiety. Po wybuchu powstania „piątki” bardzo się zaktywizowały. Do organizacji należała Maria Ilnicka, siostra Jana Majkowskiego, członka Komitetu Centralnego Narodowego, któremu przedstawił on napisany przez nią słynny powstańczy manifest, przyjęty jednogłośnie 17 stycznia 1863 roku. Wiele kobiet pracowało też bezpośrednio na rzecz Rządu Narodowego: Maria Ilnicka była archiwariuszką rządu, Emilia Heurichowa prowadziła w swoim domu rządową drukarnię i przechowywała rządowe fundusze, Helena Kirkorowa byłą łączniczką Romualda Traugutta.

Oprócz „piątek” działały też „kumy” – opiekowały się uciekinierami i więźniami, skazańcami i ich bliskimi, dostarczały jedzenie dla więźniów Cytadeli. To właśnie organizacje kobiece zbierały pieniądze, załatwiały dokumenty, lokale, odwiedziny w więzieniach, zapewniały wsparcie materialne i psychologiczne. Dostarczały skazanym na katorgę paczki i fundusze umożliwiające przetrwanie drogi na Syberię.

W marcu 1863 roku „piątki” i inne komitety kobiet w całym kraju zostały włączone do struktur państwa powstańczego. Podporządkowano je Rządowi Narodowemu, nadając im nazwę Komitet Niewiast Polskich.

 

 

Rozniecać miłość do ojczyzny

Ważnym obszarem kobiecej działalności i ofiarności była opieka nad rannymi. Właściwie w całości spoczywała na kobietach. To one przygotowywały opatrunki, czuwały przy rannych, ukrywały ich, organizowały szpitale polowe. Józefa Niwińska i Józefa Krajewska, siostra Rafała, członka Rządu Narodowego, straconego razem z Romualdem Trauguttem, założyły lazaret w Bodzentynie. Jadwiga Prendowska zorganizowała liczne szpitale powstańcze, m.in. w Sandomierzu, Koprzywnicy, Klimontowie. Kobiety zakładały też szpitale dla uchodźców powstańczych przy granicy, w Galicji i w Wielkim Księstwie Poznańskim.

We Lwowie i wschodniej Małopolsce działały klaudynki – członkinie założonego przed wybuchem powstania Towarzystwa im. Klaudyny Potockiej, organizatorki opieki nad rannymi powstańcami listopadowymi i popowstaniowymi emigrantami. Klaudynki, głównie młode dziewczęta – m.in. Zofia Romanowiczówna – początkowo zajmowały się samokształceniem i rozwijaniem patriotyzmu poprzez edukację, tworzenie bibliotek ludowych, nauczanie pisania i czytania. Jak pisała Romanowiczówna: „Cóżeśmy robiły? [...] Przede wszystkiem przepełnione najgorętszą miłością Ojczyzny na każdym kroku, w każdej rozmowie, rozniecałyśmy ją w duszach innych; szczególnie oddziaływałyśmy na koleżanki i na męską młodzież, która nas otaczała, a było to apostolstwo tak szczere, tak gorące, tak święte jakieś, że ulegali naszemu wpływowi wszyscy, którzy się znaleźli w promieniu tego działania”. Podczas powstania klaudynki były kurierkami, produkowały środki opatrunkowe (tzw. szarpie), gromadziły amunicję, organizowały ucieczki więźniów we Lwowie. Jedną z działaczek towarzystwa była Leonia Wild, która po wybuchu powstania kierowała zbieraniem funduszy dla powstańców, a potem stanęła na czele Komitetu Niewiast Polskich we Lwowie. I Romanowiczowa, i Wildowa zostały aresztowane. Ostatecznie zwolniono je bez wyroku.

Po klęsce powstania klaudynki nie zrezygnowały z działalności społecznej. Utworzyły Stowarzyszenie Czynnych Polek, zajmujące się kwestiami edukacyjnymi i patriotycznymi.

Jak wspomniano, kobiety ponosiły wszelkie konsekwencje działań niepodległościowych. Traciły życie, najbliższych, majątki, wolność. Przed prześladowaniami nie chroniły ani pozycja społeczna, ani wiek – do aresztu i na zesłanie trafiały nastolatki i staruszki, zsyłano kobiety w ciąży i w połogu. Kobiety były skazywane za patriotyczne poglądy i agitację, za własne działania, ale także obarczano je odpowiedzialnością za działalność mężów i synów. W dokumentach sądowych używano sformułowań: „wysłała”, „pozwoliła synowi wstąpić do partii”.

Carskie władze często uważały kobiety za inspiratorki działań i w pełni podzielały opinię rosyjskiego dziennikarza – kronikarza epoki Powstania Styczniowego Nikołaja Berga, który pisał: „Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i niewyleczonym spiskowcem”.

Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przyznały pełne prawa wyborcze kobietom. Nastąpiło to natychmiast po odzyskaniu niepodległości, w listopadzie 1918 roku. Na pewno nie bez znaczenia była tu nieodległa historia – Powstanie Styczniowe i rola, jaką odegrały w nim kobiety.