Od sympatii do niechęci. Zachód wobec powstania

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 5 min.
Autor: Anna Pyżewska

Zaskoczenie – taka była reakcja Europy Zachodniej na wieść o wybuchu Powstania Styczniowego. Zdumienie wzbudził także fakt, że Rosjanie nie zdołali ujarzmić powstańców w ciągu kilku pierwszych dni walk.

 

 

Powstanie miało wybuchnąć zapewne wiosną 1863 roku. Styczniowy termin był w pewnym sensie wymuszony przez ogłoszenie branki, czyli pobór do wojska rosyjskiego przeprowadzony w połowie tego miesiąca, wymierzony głównie w działaczy spiskowych. Stało się jasne, że w momencie, kiedy tysiące młodych Polaków zasilą wojsko carskie, prowadzona od lat konspiracja straci rozpęd, posypią się jej struktury, słowem – przyszła walka o niepodległość stanie pod znakiem zapytania.

Nic dziwnego, że wybuch powstania w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku był niespodzianką i dla Polaków, i dla mieszkańców w zasadzie całej Europy. Na kontynencie panował spokój, w momencie podjęcia walki przez polskich powstańców Zachód przyglądał się więc temu, co dzieje się w imperium rosyjskim.

 

Vive la Pologne!

Społeczeństwa Zachodu ogólnie odniosły się do polskiego zrywu ze zrozumieniem i sympatią. Wsparcie dla Polaków najżywiej i najdłużej wyrażali Francuzi, tym bardziej że sprawa polska budziła zainteresowanie francuskiego społeczeństwa także wcześniej, przed 1863 rokiem. Po wybuchu powstania bodaj jako pierwsi zareagowali paryscy studenci. 3 lutego jeden z profesorów Sorbony wygłosił mowę, w której odniósł się do styczniowej insurekcji. Efekt jego wystąpienia był natychmiastowy: młodzi ludzie spontanicznie sformowali pochód; krzycząc Vive la Pologne!, próbowali przemaszerować pod siedzibę Hotelu Lambert. Paryska policja udaremniła im jednak ten zamiar, rozpędzając zgromadzenie. Kilka dni później także w Paryżu manifestację wsparcia dla Polski usiłowali zorganizować robotnicy, tym razem także uniemożliwiła to policja. W Marsylii 9 i 10 marca 1863 roku tłumy ludzi próbowały zdemolować rosyjski konsulat, w ten właśnie sposób wyrażając swoje poparcie dla powstańców. Wtedy także do akcji wkroczyli francuscy stróże prawa.

Marsze poparcia dla Powstania Styczniowego odbywały się w wielu innych miastach Francji. Tworzono organizacje propolskie, które prowadziły zbiórki pieniędzy na broń dla walczących powstańców, organizowano mityngi, pisano listy do parlamentarzystów domagając się wojny z Rosją i jednoznacznego poparcia powstania w imię honoru Francji, powinności wobec Polaków i rewolucyjnej tradycji republiki.

 

Zrozumieć powstanie

Entuzjazmu, z jakim przyjęło wybuch powstania społeczeństwo francuskie, długo nie gasił zupełny brak świadomości co do tego, jaki charakter ma polski zryw. W efekcie Polakom dopingowali ludzie o najróżniejszych poglądach. O polskiej insurekcji pozytywnie wypowiadali się i demokraci, i liberałowie, i katoliccy konserwatyści. Każda z tych grup postrzegała powstanie na swój sposób. Zdaniem lewicowych anarchistów i socjalistów, było ono radykalną rewolucją, z kolei dla klerykałów – zrywem o charakterze narodowo-katolickim. Jeszcze inni uważali, że powstanie to rewolucja na wzór francuskiej, albo taka, u której źródeł leżała filozofia Marksa. Niezależnie od orientacji politycznej, wszyscy jednak życzyli Polakom dobrze. Popierała ich także duża część francuskich intelektualistów, pisarzy i filozofów.

Do wspierania Polaków nawoływał choćby Victor Hugo, który pisał do żołnierzy rosyjskich: „Polska zdeptana, krwią zalana, a mimo to w górę wyprostowana – olśniewa cały świat. [...] Naród użyty za kata drugiego narodu spodlon jest. Życzę Polsce przywrócenia wolności, a Moskwie odzyskania honoru. [...] Polska będzie triumfować. Gdyby bowiem zginęła na zawsze, to śmierć jej byłaby mniej więcej śmiercią dla nas wszystkich. Polska jest cząstką serca Europy. W dniu, kiedy w Polsce przestałby bić puls ostatni – całą Europę ogarnęłoby zimno grobowe. Pozwólcie mi przeto, panowie, z oddali wznieść od serca okrzyk: Niech żyje Polska! Niech żyje wolność człowieka!”. Prasa opublikowała list otwarty Edgara Quineta, filozofa i poety, do duchowieństwa katolickiego; wzywał on, by księża „wzięli krzyż i szli pierwsi” – to znaczy czynnie wsparli powstanie zamiast głosić kazania.

 

Nie tylko Francja

Także w Wielkiej Brytanii opinia publiczna, niezależnie od jej zabarwienia politycznego czy ideowego, wyraźnie brała stronę Polaków. W opinii socjalistów i liberałów Polacy byli wrogami tyranii i choćby z tej racji należało się im wsparcie i uznanie. W Londynie utworzono Polski Komitet Centralny, do którego należał m.in. myśliciel John Stuart Mill. W sierpniu 1863 roku w Londynie spotkali się socjaliści okazujący polskim powstańcom poparcie (później ludzie ci utworzyli I Międzynarodówkę). Gorącym zwolennikiem Polaków był także Karol Marks, wsparcie dla nich wyrażali również irlandzcy i brytyjscy katolicy.

Ogromną sympatię dla powstańców okazywali także Włosi. Na całym Półwyspie Apenińskim organizowali wiece poparcia dla Polaków, zbierali fundusze i pisali petycje z żądaniami udzielenia Polsce pomocy. Z kolei w Brukseli studenci, robotnicy i demokraci gromadzili się przed domem, w którym mieszkał Joachim Lelewel, a w Szwecji dzieci podobno wymyśliły zabawę w dobrych Polaków i złych Moskali.

 

Z bronią w ręku

Ferment, jaki zapanował w Europie na wieść o wybuchu Powstania Styczniowego, wpłynął także na decyzje wielu osób z całego niemal kontynentu o czynnym udziale w walkach. W powstańcze szeregi wstępowali przede wszystkim przebywający na emigracji Polacy, dołączali jednak do nich wcale liczni cudzoziemcy. Szacuje się, że w powstaniu walczyło do kilkunastu tysięcy obcokrajowców.

Bodaj najbardziej znanym zagranicznym ochotnikiem biorącym udział w powstaniu styczniowym był płk Francesco Nullo, współpracownik Giuseppe Garibaldiego, aktywny działacz na rzecz zjednoczenia Włoch. W drugiej połowie kwietnia 1863 roku Nullo wraz z kilkunastoma innymi Włochami dotarł do Krakowa, został mianowany generałem i dowódcą oddziału włosko-francusko-polskiego. Zginął w walce pod Krzykawką. Nie był jedynym Włochem, który swój udział w powstaniu przypłacił życie, co najmniej kilkunastu innych zostało później zesłanych przez władze carskie na Syberię.

Do walczących dołączali także Węgrzy (istniały nawet plany stworzenia węgierskiego legionu), Niemcy, Rosjanie i inni.

Innym ciekawym wątkiem jest też sprawa zorganizowania wyprawy morskiej, która miałaby przewieźć ochotników i broń na Litwę. Przygotowywali ją m.in. Józef Ćwierczakiewicz, przedstawiciel Komitetu Centralnego Narodowego w Europie Zachodniej, Giuseppe Mazzini i Aleksander Hercen. W nocy z 21 na 22 marca z londyńskiego portu wypłynął parowiec „Ward Jackson”. Na jego pokładzie znajdowało się 185 ochotników – poza Polakami byli to głównie Francuzi i Włosi. Ładunek stanowiły m.in. dwa działa, proch, amunicja i tysiąc karabinów. Niestety, dowództwo szybko zorientowało się, że Rosja wie o celu tej wyprawy. W efekcie statek zawinął do portu w Malmö, a Szwedzi internowali jego załogę i przejęli ładunek.

 

Czwarta władza wobec powstania

Powstaniu i ogólnie „sprawie polskiej dużo uwagi poświęcała zachodnioeuropejska prasa. Najpoczytniejsze pisma ponad trzydzieści razy umieszczały artykuły o powstaniu na pierwszych stronach. O walczących Polakach pisały takie tytuły, jak londyńskie „Times” czy „Morning Post” – wprawdzie poparcie dla powstania wyrażały może niezbyt wylewnie, ale jednak. Natomiast pismo „The Bee-Hive”, organ robotników, wprost domagał się, by Londyn udzielił Polakom pomocy. To samo pismo wsparło akcję polskich środowisk emigracyjnych w Anglii, polegającą na zbieraniu składek na rzecz emigrantów, którzy postanowili dołączyć do powstańców. W redakcji pisma utworzono także komitet mający prowadzić kampanię na rzecz sprawy polskiej. Na początku marca w robotniczej dzielnicy Finsbury zorganizowano wiec, na którym uchwalono rezolucję z żądaniem przywrócenia Polsce niepodległości i głoszącą konieczność wojny z caratem.

W całej Europie tygodniki ilustrowane publikowały ryciny odnoszące się do Powstania Styczniowego. Prym wiodły przede wszystkim pisma francuskie („Le Monde Illustré”, „L’Illustration”, „Journal Universel”) i angielskie („The Illustrated London News”, „Illustrated Times”), podobne zamieszczano także w prasie niemieckiej („Allgemeine Illustrirte Zeitung”) czy szwedzkiej („Illustrerad Tiding”) i włoskiej.

W podsycaniu owego zainteresowania powstaniem duży udział miały środowiska polskiej emigracji, nierzadko od dziesięcioleci zasiedziałe w Paryżu i Londynie i mające szerokie koneksje.

 

Awanturnicy Europy

Ten entuzjazm dla sprawy polskiej powoli zaczął jednak wytracać tempo, i to, o dziwo, w momencie, kiedy nadzieje na wsparcie walczących Polaków wydawały się najbardziej realne. Najpierw presji opinii publicznej uległ Napoleon. Kiedy w lutym 1863 roku Prusy i Rosja zawarły porozumienie w sprawie wspólnego stłumienia Powstania Styczniowego, Francja przeraziła się możliwością współdziałania tych dwóch państw. Napoleon rozluźnił więc stosunki z Rosją, uznając jednocześnie, że polska insurekcja jest w pełni uzasadniona. W kolejnym miesiącu Francja wraz z Anglią zadecydowały o interwencji dyplomatycznej w sprawie powstania. W obu państwach nastroje wojenne osiągnęły apogeum, po czym zaczęły spadać.

Powód był dość prosty. Ewentualnej wojny przestraszyły się francuskie i brytyjskie elity finansowe, robiące interesy z Rosją. Konflikt był im nie na rękę. Do tej pory przedstawiciele tego środowiska zachowywały spory dystans wobec polskiego powstania, a teraz rozpętali akcję propagandową w celu zniechęcenia społeczeństwa do walki prowadzonej przez Polaków. Te działania zaczęły przynosić efekty. Do spodziewanych efektów nie dorowadziła np. inicjatywa zwolenników wsparcia Polski – list podpisany przez ponad 6,5 tys. osób, przekazany sekretarzowi Napoleona, w którym domagano się udzielenia pomocy Polsce w trybie natychmiastowym. Czas sympatii dla sprawy polskiej wyraźnie się kończył.

Sytuacji nie poprawiali powracający do Francji korespondenci wojenni, którzy na miejscu, w Królestwie Polskim, zobaczyli skłóconych dowódców, chaos, brak porozumienia i ciągłe intrygi – i o tym wszystkim pisali. Tak samo jak o tym, że Polacy mają minimalne szanse na pokonanie ponad stutysięcznej armii carskiej. Polaków nie postrzegano już jako patriotów i dzielnych żołnierzy, zwracając uwagę raczej na ich zacofanie i dewocję. Nawet autorzy do tej pory gorąco broniący idei powstania, nagle zaczęli bezpardonowo atakować Polaków, pisząc nawet o tym, że upadek Rzeczypospolitej był koniecznością (Pierre-Joseph Proudhon).

Takie same nastroje zapanowały także w Wielkiej Brytanii. Tamtejsze gazety, po miesiącach zachwytu nad odwagą Polaków, teraz nazywały polskich powstańców awanturnikami Europy, którzy burzą wiedeński ład i porządek. Na posiedzeniu francuskiego senatu w grudniu 1863 roku sprawa polska była omawiana ostatni raz. Uznano, że wojna o Polskę nie ma sensu.

Opinii publicznej już to nie zainteresowało.