Obrazy z powstania. Malarze w Powstaniu Styczniowym

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 6 min.
Autor: Emil Marat

W czasach Powstania Styczniowego i po nim sztuki piękne stały się najważniejszymi nośnikami pamięci i wiedzy o insurekcji, bohaterach i ich losach. Życie samych twórców - malarzy żyjących w tym okresie często było z bezpośrednio związane z powstaniem.

Potęga sztuki sprawiła, że paradoksalnie to artyści nieuczestniczący w walkach – Grottger i Malczewski – wywarli największy wpływ na kształtowanie się obrazu powstania w wyobraźni współczesnych i potomnych. Gdy trwało powstanie, Artur Grottger, urodzony w 1837 roku, przebywał w Wiedniu, tworząc niemal na bieżąco słynne, ekspresyjne cykle rysunków „Polonia” oraz „Lithuania” i angażując się w pomoc dla uchodźców. Z kolei Jacek Malczewski, urodzony w 1854 roku, był podczas powstania chłopcem i jego najsłynniejsze, naturalistyczne dzieła „Niedziela w kopalni”, „Wigilia na Syberii” czy „Na etapie” powstały w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Obaj, niezależnie od ich osobistych losów, dzięki wybitnemu talentowi, wrażliwości i wyobraźni znaleźli się w panteonie artystów, których twórczość jest związana z Powstaniem Styczniowym.

Byli jednak i tacy, liczni oraz znaczący twórcy, których związek z wydarzeniami 1863 roku był bezpośredni – chodzi o artystów walczących w powstaniu czy zesłańców. Niektórzy z nich niemal całą swoją twórczość poświęcili styczniowej insurekcji, inni rozwijali się artystycznie, podejmując inne tematy. Na wszystkich wywarły jednak niezatarte wrażenie i wpłynęły na ich twórczość wydarzenia poprzedzające wybuch powstania, walki, których byli uczestnikami bądź świadkami oraz tragiczne losy zesłańców.

Maksymilian Gierymski miał 17 lat, kiedy przystąpił do powstania. Nie wiadomo, gdzie walczył (prawdopodobnie w Lubelskiem i Kieleckiem) i jakie były jego powstańcze losy. Bez wątpienia te doświadczenia

naznaczyły jednak osobowość młodego artysty. Malarstwo Gierymskiego, realistyczne, w pozbawionym emfazy opisie powstańczej rzeczywistości, ukazuje drobne wydarzenia, anonimowych bohaterów wpisanych w pejzaż. To ludzie i świat przesyceni smutkiem, znużeniem. „Powstańczy patrol” czy „Powstaniec z 1863 roku” pokazują świat w ciemnych, stonowanych barwach, sytuacje są pełne ukrytego niepokoju, przeczucia klęski. Gierymski przeżył 28 lat. Był wrażliwcem ze skłonnością do melancholii, czy może, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, po prostu depresji. Osamotniony w Monachium, niedoceniony w Polsce, mimo wsparcia i uznania Juliusza Kossaka, dziś jest uważany za twórcę wybitnego i najlepiej oddającego tragiczny nastrój i dramatyzm powstańczej walki.

Stanisław Witkiewicz, urodzony w rodzinnym majątku na Żmudzi, to najmłodszy artysta uczestnik Powstania Styczniowego. Miał wtedy 12 lat i był kurierem, zwiadowcą oraz „zaopatrzeniowcem” w oddziałach. Razem z zaangażowanymi w powstanie rodzicami i starszym rodzeństwem został zesłany do Tomska, gdzie przebywał do 1868 roku. Po ułaskawieniu studiował w Petersburgu, a potem Warszawie i Monachium. Poznał Gierymskiego i Adama Chmielowskiego – to właśnie ten ostatni, przyszły brat Albert, także uczestnik powstania, zachęcał młodszych kolegów do malowania styczniowej insurekcji. Najbardziej znany obraz Witkiewicza z tego okresu to „Ranny powstaniec”. W realistycznym, niemal reportażowym ujęciu artysta pokazał zdarzenia, których mógł być świadkiem: wiejska chata, grupa chłopów, anonimowy, niemal niewidoczny ranny powstaniec, wóz wysłany słomą i konni żołnierze, którzy zaraz odjadą błotnistą drogą na spotkanie z przeznaczeniem. Ten obraz, pełen kolorów i szczegółów, to dynamiczna migawka z powstańczej rzeczywistości, nie bitewnej, lecz codziennej. Połączenie zapamiętanego na zawsze przez dziecko zdarzenia z wiedzą dorosłego malarza o wiejskich strojach i architekturze, z pasją do szczegółu.

Powstańczy los szczególnie dramatycznie doświadczył Ludomira Benedyktowicza. W młodości wzorem ojca miał zostać leśnikiem. Po wybuchu zrywu porzucił jednak studia i przystąpił do powstańczej partii. Walczył na Mazowszu, Kurpiach i Podlasiu w oddziałach Wilkoszewskiego „Wiriona” i Cichorskiego „Zameczka”. W starciu z Kozakami stracił lewą rękę i prawą dłoń. Uratowany, fikcyjnie pochowany, zrezygnował z leśnictwa i postanowił wrócić do wcześniejszych marzeń – zostać malarzem. Inwalidztwo pokonał, konstruując rodzaj prymitywnej protezy, metalowej obręczy, do której mocowano pędzel czy piórko. W 1869 roku Benedyktowicz wyjechał, jak prawie wszyscy ówcześni polscy malarze, na studia do Monachium. Kiedy wrócił do Warszawy, gdzie po konfiskacie majątku osiadła jego rodzina, stał się obiektem zainteresowania Rosjan i uciekł do Krakowa. Do przeżyć z powstania wprost nawiązują dwa znane obrazy Benedyktowicza: Nad mogiłą powstańca i Podjazd. Ten pierwszy, namalowany w 1873 roku, to rodzajowa, realistyczna scena. Jest w niej cały dramatyzm ludzkich losów w czasach powstania: śmierć, sieroctwo, rozpacz bliskich. Nad powstańczą mogiłą w polu, obok brzozowego krzyża, zebrali się osierocony starzec ojciec, żona wdowa w czerni, małe dzieci, zrozpaczony przyjaciel i wierny sługa. Jest to nawiązanie do grobu przyjaciela malarza Benedykta Teresińskiego w lesie pod Feliksowem, który był także fikcyjnym miejscem spoczynku samego Benedyktowicza. Malarz był też poetą – swoje utwory zawarł w tomie Zbudź się narodzie, a potem kolejnych, Na odlocie oraz W górę serca i czoła, wydanych w pięćdziesiątą i sześćdziesiątą rocznicę powstania.

Benedyktowicz, Gierymski i Witkiewicz – powstańcy styczniowi spotkali się nie na polu bitwy, lecz w malarskich pracowniach. Powstańcze doświadczenia musiały ich zbliżać. W monachijskiej akademii los zetknął ich z kolejnym emigrantem o niewątpliwym talencie oraz niezwykłych kolejach losu: Adamem Chmielowskim. Pochodził on z urzędniczej rodziny i od 1861 roku kształcił się na inżyniera rolnika w Puławach. Po dwóch latach rzucił studia, by ruszyć do powstania. Walczył pod Grochowiskami, został internowany przez Austriaków i trafił do twierdzy w Ołomuńcu. Udało mu się uciec za granicę, wrócił jednak i ponownie wstąpił do powstańczej partii. W wyniku rany doznanej podczas bitwy pod Mełchowem stracił nogę.

Rodzina uratowała Chmielowskiego przed wywózką na Sybir, musiał jednak wyjechać z kraju. Kontynuował naukę, rozdarty między oczekiwaniami bliskich, studiami inżynierskimi a własnymi pragnieniami: studiowaniem malarstwa. Znalazł swoje miejsce wśród polskiej kolonii artystycznej w Monachium. Wrócił do kraju w 1874 roku, umacniając swoją pozycję malarza i teoretyka sztuki, uczestniczył w wystawach krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych i warszawskiej Zachęty. Jego dzieła inspirowane doświadczeniami z okresu powstania są daleki od rozmachu i emfazy, ukazują antyheroiczną codzienność, trudy powstańczego życia.

Życiowa i artystyczna droga Chmielowskiego wydawała się wytyczona, w 1880 roku wszystko się jednak zmieniło – wstąpił do nowicjatu u jezuitów. Potem jednak, ogarnięty depresją, wyjechał do brata na wieś. Zrezygnował z miejskiego i artystycznego życia, aby zostać tercjarzem, misjonarzem na Podolu i Wołyniu. Na krótko powrócił do aktywności artystycznej i towarzyskiej, lecz po dwóch latach porzucił ja definitywnie na rzecz życia zakonnego. Chmielowski dokonał między sztuką a wiarą, uznając, że nie można ich łączyć. Już jako brat Albert postanowił opiekować się bezdomnymi w ramach założonego przez siebie zgromadzenia braci albertynów i sióstr albertynek. To koniec jego kariery artystycznej, a początek drogi do świętości.

Udział w działalności patriotycznej, konspiracji czy powstaniu oznaczał, jeśli nie perspektywę śmierci w walce, to ruinę planów życiowych. Cena była wysoka – zesłanie, emigracja, konfiskata majątku, kalectwo. Wszystko to wpływało na plany zawodowe, odsuwało je w czasie, czasami wręcz niweczyło. Losy Elwira Andriollego są tego kolejnym przykładem. Kiedy wybuchło powstanie, był już dorosłym, 27-letnim mężczyzną. Wcześniej ten syn osiadłego w Polsce Włocha i Polki świadomie przeciwstawił się oczekiwaniom rodziny i zrezygnował ze studiów medycznych, by kształcić się w akademiach sztuk pięknych w Petersburgu, Moskwie, Rzymie. Kiedy skończy studia w słynnej włoskiej Akademii Świętego Łukasza i stał u progu kariery, nadszedł rok 1863. Andriolli wrócił do ojczyzny, zorganizował oddział, potem przyłączył się do Ludwika Narbutta. Walczył a jego doświadczenia bojowe dokumentuje m.in. słynny rysunek Śmierć Ludwika Narbutta pod Dubiczami.

Upadek powstania był dla Andriollego początkiem kolejnego etapu dramatycznych przygód. Uciekł z kraju. Ukrywał się – najpierw w Moskwie, Petersburgu, potem Wilnie i Rydze. Ostatecznie wyjechał do Londynu, następnie do Paryża i zaczął pracę ilustratora. Nie został jednak na Zachodzie. Pod przybranym nazwiskiem przez Turcję wrócił do Polski. Wpadł. W lipcu 1868 roku został skazany za udział w powstaniu i wylądował w Wiatce. Jego piętnastoletni wyrok został później złagodzony, ostatecznie wrócił do Warszawy w 1871 roku dzięki amnestii. Minęło niemal dziesięć lat, od kiedy porzucił studia artystyczne, ale w tym czasie nigdy nie przestał tworzyć.

Uwolniony Andriolli pracował ze zdwojoną siłą i szybko został najbardziej znanym polskim rysownikiem, z mocną pozycją także zagranicą, we Francji. Choć publikował w prasie i ilustrował też dzieła pozytywistów, największy sentyment miał do romantycznych wieszczów – Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego. Romantyczne były też jego ilustracje, pełne emocji, detali, światłocieni, bogate w postacie i gesty. Taki charakter miały również jego dzieła związane z powstaniem – nieco teatralne, pełne szczegółów, dramatyzmu i dynamiki wyraziste sceny zbiorowe, bliższe dziełom Grottgera niż monachijczyków Gierymskiego czy Chmielowskiego. Choć czasami był krytykowany za przesadę i brak realizmu, to właśnie on ma wielki wpływ na zbiorową wyobraźnię Polaków, ich wyobrażenie o Powstaniu Styczniowym.

 

 

IslBGIslBGWyjątkowo dramatyczny los był udziałem Aleksandra Sochaczewskiego (Lejba Sondera), pochodzącemu ze wsi Iłów pod Sochaczewem absolwentowi warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ten świetnie zapowiadający się malarz uczestniczył już w przedpowstaniowej w konspiracji i manifestacjach. Został aresztowany we wrześniu 1862 roku, podczas rewizji w jego mieszkaniu znaleziono broń, amunicję, sztylety i konspiracyjną prasę. Po ośmiu miesiącach w warszawskiej Cytadeli został skazany na karę śmierci, zamienioną później na 20 lat katorgi. Najpierw trafił do kopalni soli w Usolu, później żył w Irkucku i Permie. Kiedy wrócił do Warszawy, przywiózł ze sobą szkice, ale przede wszystkim zapamiętane tragiczne obrazy z katorgi. Te obrazy nigdy go nie opuściły. Choć był utalentowanym portrecistą, to tematyka zesłańcza zdominowała jego twórczość. Jest w niej cała dramatyczna rzeczywistość i los Polaków zesłanych na Sybir. Etapy, wędrówka przez śnieżny bezkres, cierpienie, smutek, samotność. Najsłynniejszy obraz Sochaczewskiego to Pożegnanie Europy, wielkoformatowa, symboliczna scena, w której grupa udręczonych nędzarzy-zesłańców i ich rodzin, strzeżonych przez carskich żołnierzy, odpoczywa na śniegu, w rozpaczy koczując wokół granicznego słupa między kontynentami. Bezmiar cierpienia i braku nadziei. Sochaczewski, świadek tych scen, w przeciwieństwie do wielu innych wrócił do ojczyny. A jego dzieła znalazły miejsce tam, gdzie miał miejsce początek drogi malarza – w X Pawilonie Cytadeli, w Muzeum Niepodległości.