Moda a sprawa polska

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 6 min.
Autor: Anna Pyżewska

Sufrażystki domagały się spalenia gorsetów, będących dla nich symbolem zniewolenia kobiet. Hipisi poprzez swoje stroje wyrażali miłość do świata i bliskość z naturą. Kobiety manifestujące w „czarny poniedziałek” wyszły na ulice ubrane na czarno. Krótko mówiąc, strój od stuleci miał znaczenie. Także w czasach Powstania Styczniowego.

Zaczęło się w Warszawie, kilka lat przed wybuchem styczniowego zrywu. 11 czerwca 1860 roku na pogrzebie generałowej Katarzyny Antoniny Sowińskiej pojawiły się tłumnie kobiety ubrane na czarno. Pogrzeb szybko stał się manifestacją patriotyczną. Nie minął rok, a w Warszawie doszło do kolejnej demonstracji – w lutym 1861 roku. Rosjanie rozpędzili ją brutalnie, zabijając pięć osób. Pochowano je na cmentarzu Powązkowskim, a w pogrzebie uczestniczyły tłumy warszawiaków ubranych na czarno. Zaraz po pogrzebie arcybiskup warszawski Antoni Melchior Fijałkowski ogłosił żałobę narodową. W kościołach odczytywano apel najprawdopodobniej jego autorstwa – „wszystkie części odwiecznej Polski przewdziewają na czas nieograniczony przyzwoitą żałobę. Kobiety tylko w dzień ślubu białą suknię”. W Warszawie, a następnie w innych miastach, zaczęła krążyć broszura nawołująca do noszenia żałoby.

Do wezwania zastosowali się mieszkańcy miast, ziemianie, arystokracja, i to nie tylko w Królestwie Polskim oraz na ziemiach włączonych do Rosji, lecz także w zaborze austriackim i pruskim. Kobiety założyły czarne suknie, czarne woalki, rękawiczki, kapelusze, peleryny. Jedynie kołnierze lub wykończenia mankietów bywały białe. Stroje o jednolitym kolorze szybko stały się proste – kobiety zrezygnowały z dekoltów, koronek, wstążek, piór. Stopniowo przestawały nosić także krynoliny, czyli suknie rozpięte na szerokich obręczach. Do surowego stroju dopasowano również fryzury. Kobiety czesały się, rozdzielając włosy przedziałkiem i związując je w kok, zrezygnowały także z wpinania we włosy ozdób. Młode dziewczyny zaplatały warkocze. Dopóki trwało powstanie, żałobny strój stał się niemal obowiązujący. Tak ubrane postacie widać m.in. na obrazach Artura Grottgera.

Żałoba narodowa dotyczyła także mężczyzn, choć w mniejszym stopniu. Mimo że wcześniej ich stroje nie były tak barwne i pełne zdobień jak kobiece, również oni ubierali się na czarno – zakładali kamizelki wykończone białą tasiemką, a do kapeluszy przypinali czarną krepę. Nierzadko w żałobne stroje ubierano także dzieci, a nawet szyto czarno-białe ubranka dla lalek.

Serce, kotwica i krzyż

Zmieniły się także ozdoby noszone przez kobiety – czarną biżuterię wykonywano z różnorodnych materiałów: oksydowanego na czarno srebra, onyksu, lawy wulkanicznej, ebonitu, czarnego szkła. Często sięgano po tanie tworzywa (tkaniny, barwione drewno, róg, kość, włosie), pokrywane następnie lakierem albo emalią. Wiele kobiet przekazało wartościową biżuterię na rzecz powstania, sięgały więc po tańsze zamienniki niejako z konieczności.

Muzeum Narodowe w Krakowie; www.zbiory.mnk.pl ;MNK IV-V-561;;fot. Chęć AndrzejW biżuterii pojawiły się nowe motywy. Te najczęstsze to godło w rozmaitych postaciach, orzeł w koronie, krzyż, kotwica, korona cierniowa, palma męczeństwa, serce. Szczególnie popularne było połączenie trzech elementów: krzyża, kotwicy i serca; zdobiły one broszki, pierścionki, naszyjniki i bransolety. Nierzadko kobiety zakładały np. bransolety czy łańcuchy w formie drutu lub kajdan. Najpopularniejszą ozdobą były jednak krzyże różnej wielkości, często z umieszczonymi na nich symbolami religijno-patriotycznymi lub datami dziennymi manifestacji patriotycznych czy pogrzebów poległych w nich demonstrantów.

Mężczyźni także poniekąd ulegli tej modzie. Motywy patriotyczne i religijne pojawiły się na zawieszkach, szpilkach do krawatów, spinkach do mankietów, klamrach do pasów czy kopertach zegarków.

 

Na tropie kolorów

Carskie władze szybko zauważyły, że ulice zaludniły się postaciami spowitymi w czerń. Słusznie uznając, że nie dzieje się to bez powodu, zabroniły noszenia żałobnych strojów, zakaz ten został jednak powszechnie zignorowany. Do wybuchu powstania nikogo nie spotykały za to represje, choć stosowne ostrzeżenia pojawiały się regularnie. Do owej swego rodzaju walki o czerń przystąpiły niektóre pisma, publikując np. ryciny kobiet w czarnych strojach pod pretekstem pisania o dawnej modzie. Z kolei „Magazyn Mód” propagował noszenie czarnych strojów, pisząc tak: „Co do kapeluszy wiosennych, oprócz czarnych jedwabnych kapotek mało się innych pokazuje. Wiemy jednak, że do składu pana Sobolewskiego ma wkrótce nadejść z Włoch znaczny zapas kapeluszy słomkowych: wiele z nich będzie w kolorze czarnym”. Albo: „Z powodu śmierci księżnej Kent podajemy szczegóły tyczące się wyłącznie żałobnego ubrania”.

Latem 1863 roku namiestnikiem Królestwa Polskiego został gen. Fiodor Berg, który postanowił wszelkimi sposobami zdusić „wrzenie w narodzie”, podjął więc walkę również z czarnymi strojami. W październiku 1863 roku w „Kurierze Warszawskim” opublikowany został ukaz o treści: „a) Żałoba i w ogólności wszelkie oznaki rewolucyjne w ubraniu używane w celu występnych manifestacji powinny być zdjęte. b) Kobiety bez różnicy stanu, powołania i wieku, które pokażą się po 29 października (10 listopada starego stylu) r[oku] b[ieżącego] w żałobnym ubraniu, będą zatrzymywane i dostawiane do cyrkułu, skąd nie wcześniej będą uwalniane, aż zapłacą karę pieniężną […]. c) Pozwala się nosić ubranie żałobne tylko tym kobietom, które noszą takowe po śmierci ojca, matki lub męża, lecz z tym zastrzeżeniem, aby takie kobiety do 29 października (10 listopada) r[oku] b[ieżącego] wyjednały na to bilety od oberpolicmajstra i nosiły takowe przy sobie: 1) Idące pieszo kobiety w ubraniu żałobnym płacą po r[ubli] s[rebrem] 10. Te zaś, które nie będą w stanie zapłacić kary pieniężnej, ulegną aresztowi policyjnemu. 2) Kobiety jadące we własnych lub w ogólności niewynajętych powozach, jeżeli są w ubraniu żałobnym, zostaną do koszar Mirowskich zawiezione, gdzie powozy i konie będą zatrzymane aż do czasu zapłacenia od każdej osoby po r[ubli] s[rebrem] 100. 3) Kobiety w żałobie, jadące w powozach wynajętych, płacą po r[ubli] s[rebrem] 15 każda; wynajęte karety, dorożki i omnibusy, w których takowe kobiety będą zatrzymane, zostaną odprowadzone do koszar Mirowskich; właściciele tych powozów płacą kary po r[ubli] s[rebrem] 10 za każdą jadącą w żałobie kobietę; powozy i konie ich zatrzymane będą do czasu uiszczenia oznaczonej kary; konduktorowie i stangreci ulegną karze policyjnej. 4) Urzędnicy, których żony i dzieci będą zatrzymane w żałobie, oprócz kary powyższej utracą jednomiesięczną pensję, a dymisjonowani urzędnicy, również wdowy i dzieci pobierający emeryturę lub pensję, utracają takowe za jeden miesiąc”.

 

Z hakami na suknie

Na początku listopada 1863 roku doprecyzowano zarządzenia w sprawie stroju. Zarządzono wówczas: „Kapelusz powinien być kolorowy, jeżeli zaś będzie czarny, to ma być ubrany kwiatami lub też wstążkami kolorowymi, lecz pod żadnym pozorem nie białymi. Pióra czarne i białe przy czarnych kapeluszach są zabronione. Kaptury mogą być czarne na podszewce kolorowej, lecz nie białej. Wzbronione jest używanie: czarnych woalek, rękawiczek, równie jak parasolek czarnych i czarnych z białym, jak niemniej takichże szalów, chustek, szalików i chusteczek na szyję oraz sukien zupełnie czarnych, jako też czarnych z białym. Salopy, burnusy, futra, palta i inne wierzchnie ubrania mogą być czarne, lecz bez białego. Dla mężczyzn pod żadnym pozorem żałoba miejsca mieć nie może”. Po tych zakazach do boju ruszyli carscy agenci, którzy hakami potrafili rozdzierać żałobne suknie.

W odpowiedzi na te ograniczenia kobiety zaczęły ubierać się w stroje szare, a kiedy i szarość została zakazana, przywdziewały suknie brązowe. Histeria Rosjan na punkcie koloru ubrań sięgnęła zenitu, kiedy policja aresztowała kobietę ubraną na zielono – została oskarżona o to, że nosi suknię w kolorze nadziei, i skazana na grzywnę w wysokości 200 rubli

Głos w sprawie żałobnej mody zabrał Romuald Traugutt, ostatni dyktator powstania. 28 października 1863 roku wydał pierwszą odezwę do narodu. Pisał w niej m.in.: „Dziki i bezbożny wróg nasz, splugawiwszy gwałtem kościoły i schronienia umarłych, znieważywszy klasztory rozpustą, mordując i wywożąc tysiące naszych obywateli […] pomordowawszy synów, mężów i braci, każą matkom, żonom, córkom naszych przywdziać różnobarwne stroje, a za suknie żałobne grożą wydaniem ich na pastwę moskiewskich zbirów”. O tym, że manifestowanie patriotyzmu poprzez kolor może być niebezpieczne, pisały także pisma konspiracyjne. W związku z represjami Rząd Narodowy oficjalnie odwołał żałobę, nie chcąc narażać kobiet. Wiele z nich jednak dalej nosiło czarne, surowe suknie.

 

Czerń rządzi

Trudno jednoznacznie orzec, na ile ta ówczesna moda na czerń i prostotę stroju płynęła z potrzeby serca, a na ile była – no właśnie, kwestią mody. Wiele osób uważało, że publicznie demonstrowana żałoba to fałszywy patriotyzm, a nie manifestowanie niezależności i buntu. Wydaje się jednak, że owa moda mimo wszystko w dużym stopniu wyrażała nastroje społeczeństwa i miała wiele konotacji – była znakiem żalu po krwawym tłumieniu demonstracji niepodległościowych 1861 roku, wyrazem pamięci o ofiarach, manifestacją uczuć narodowych, ale też oznaką buntu i walki. W wielu rodzinach żałoba narodowa łączyła się z opłakiwaniem poległego w walce członka rodziny. Wiele osób autentycznie zatroskanych o los powstania i sprawę polską z przekonania nosiło czarne stroje.

Co ciekawe, w ślady Polek poszły wkrótce także mieszkanki Paryża czy Londynu, początkowo wyrażając w ten sposób solidarność z kobietami z Królestwa Polskiego (ponoć na czarno ubierała się córka Karola Marksa, która zakładała też przysłany jej krzyż), a później zapewne podążając za modą. Tę dominację czarnych strojów wzmocniła śmierć księcia Alberta, męża królowej Wiktorii, w grudniu 1861 roku. Od tej pory monarchini do końca życia ubierała się na czarno, a kolor ten przez jakiś czas dominował w niemal całej Europie.

Żałoba narodowa została oficjalnie odwołana w 1866 roku, po ogłoszeniu przez cara Aleksandra II amnestii dla powstańców styczniowych. Na ulice miast wróciły kolory. Tym razem jednak nie z nakazu władz.