Wieść o wybuchu w Polsce kolejnego powstania narodowego wywołała w stolicach europejskich skrajne reakcje, nigdzie jednak nie było to zaskoczeniem. Zdawało się, że insurgenci mogli mocno zamieszać w kociołku europejskiej geopolityki – zburzyć dotychczasowy układ sił, doprowadzić do ogólnoeuropejskiej wojny i na nowo rozrysować granice państwowych na mapie kontynentu. Na to liczyli powstańcy i niektórzy europejscy przywódcy, tego samego obawiali się władcy i politycy przede wszystkim mocarstw zaborczych.
Co znamienne, w 1863 roku polityczna debata o sprawie polskiej toczyła się o nas, ale na ogół bez nas. Głównym przedstawicielstwem politycznym powstania na zachodzie stał się samorzutnie Hotel Lambert, a więc przede wszystkim członkowie rodu Czartoryskich. Ani jednak oni, ani inni reprezentanci strony polskiej – choć na ogół nie można im odmówić determinacji – nie mieli realnego wpływu na decyzje Londynu i Paryża.
Ważniejszym czynnikiem mobilizującym rządy obu mocarstw zachodnich – zwłaszcza Francji – do interwencji w sprawie polskiej był rosnący wpływ opinii publicznej na ich politykę, a ta, w czym niemała zasługa ówczesnej prasy, w 1863 roku była zdecydowanie propolska. Mimo to sympatie i antypatie społeczeństw zachodnich wciąż miały znikomy wpływ na kreowanie państwowej polityki zagranicznej i obie kwestie należy zdecydowanie od siebie oddzielić. Wydaje się, że w 1863 roku narody europejskie (a przynajmniej środowiska opiniotwórcze) w znacznej mierze gotowe były na konfrontację zbrojną – odwrotnie niż europejskie rządy.
Tym samym naród polski i idea polskiej państwowości w 1863 roku faktycznie były przedmiotami – narzędziami w rozgrywce międzymocarstwowej (również czynnikami w ich polityce wewnętrznej), pozbawionymi podmiotowości.
Europa po wojnie krymskiej
Klimat „przedstyczniowej” polityki europejskiej został ukształtowany przez wojnę krymską zakończoną w 1856 roku. W jej konsekwencji na kontynencie pierwszoplanowa rola przypadła Francji i Rosji, mimo niedawnej konfrontacji obu państw w tejże wojnie krymskiej i braku jakiegokolwiek pisemnego porozumienia między stronami. Pierwszą znaczącą konsekwencją geopolityczną funkcjonowania owego partnerstwa było rozpoczęcie procesu jednoczenia Włoch w 1859 roku – kosztem Austrii, które dla Francji i Rosji było wspólnym rywalem (dla tej pierwszej na Półwyspie Apenińskim, dla drugiej – na Bałkanach).
Odwilż posewastopolska, która zapanowała w państwie rosyjskim po wojnie krymskiej, objęła również ziemie Królestwa Kongresowego, choć cesarskie łaski były tu skromniejsze niż w pozostałych częściach imperium – nie przeprowadzono np. zasadniczych reform społecznych, przede wszystkim uwłaszczenia chłopów. Poprawa sytuacji Polaków, zwłaszcza po krwawych wydarzeniach w Warszawie w 1861 roku, niejako przy okazji (rosyjski rząd chciał przynajmniej, aby tak to widziano) miała pozytywny wpływ na relacje Petersburga i Paryża. Jak wspomniano, w tym czasie francuska opinia publiczna wyraźnie sympatyzowała z gnębionym przez zaborców narodem polskim, co w pewnym stopniu przekładało się na oczekiwania francuskiego rządu wobec rosyjskich partnerów. Wprost nie formułowano jednak żadnych żądań, słusznie przeczuwając, że dla Rosji najważniejsze było utrzymanie sprawy polskiej jako jej kwestii wewnętrznej. W państwie carów rozumiano zaś, że ograniczona liberalizacja polityki wobec Polaków była ceną (zresztą niewygórowaną) za utrzymanie niezwykle korzystnego porozumienia z Francją.
Paryż nie był więc zainteresowany inspirowaniem powstania w Polsce. Nie leżało ono też w interesie Berlina (który dla odmiany był zdecydowanym wrogiem wszelkiej liberalizacji w Kongresówce) i Wiednia. Tamtejsi politycy obawiali się nieprzewidywalnych konsekwencji podobnego zawirowania na arenie międzynarodowej, mogącego kosztować Prusy i Austrię spokój w ich „polskich” prowincjach, a może nawet ich utratę. Londyn nie był zainteresowany wielką wojną w Europie – wolał równoważyć wpływy poszczególnych mocarstw kontynentalnych, a sprawa polska nie odgrywała w brytyjskiej polityce ważniejszej roli – była tylko jednym z elementów rzeczywistości geopolitycznej, potencjalnym narzędziem. Pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku stało się ono jednak coraz użyteczniejsze w związku z dążeniem do rozbicia partnerstwa rosyjsko-francuskiego i ograniczenia ekspansji rosyjskiej na Bałkanach.
Co zrobić z powstaniem
System muzealny Muza; www.muza.mobilems.pl ;;;fot.Wybuch powstania był przede wszystkim dużą komplikacją dla Rosji, i to na kilku poziomach jej polityki zagranicznej – wizerunkowym, perspektywy ekspansji (na Bałkanach) oraz bezpieczeństwa, tj. ryzyka kolejnej interwencji mocarstw zachodnich. Francuzi najchętniej udawaliby, że nic się nie wydarzyło – nie chcieli, by sprawa polska popsuła ich relacje z Rosjanami. Początkowo Paryż zalecał więc, powstrzymując się od dyplomatycznej interwencji, załagodzenie sporu i zaprzestanie przemocy. Austria nie była pewna, jak zareagować na powstanie. Wiedeń przyjął więc postawę bierną, co było swoistą zemstą za działania francusko-rosyjskiego tandemu, a konkretnie za postawę Rosji wobec wojny we Włoszech. Ponadto polskie powstanie wiązało Rosjanom ręce na Bałkanach. Mimo presji Petersburga Wiedeń nie zamknął granicy z Królestwem Kongresowym, a działania wobec społeczeństwa polskiego w Galicji, wspierającego powstanie wszelkimi sposobami, sprowadzało się do zepchnięcia werbunku i innych forma działalności do podziemia, by uniknąć oskarżeń o jawne popieranie insurekcji – Rosjan nie chciano jednak przesadnie prowokować.
Także politycy w Berlinie poczuli się zagrożeni wybuchem powstania, brano bowiem pod uwagę stworzenie autonomicznej Polski. Berlin nie chciał ani zwycięstwa insurekcji, ani liberalnych reform i autonomii w razie szybkiego stłumienia buntu i triumfu zwolenników złagodzenia polityki wobec Polski w Petersburgu. Wobec współpracy francusko-rosyjskiej oznaczałoby to całkowitą marginalizację Prus na arenie międzynarodowej.
Spośród pięciu mocarstw jedynie Brytyjczycy byli zadowoleni z wybuchu powstania, choć zupełnie nie liczyli na zwycięstwo zrywu. Wzrostem sympatii do Polaków wśród mieszkańców Wysp nie przejmowano się szczególnie w sferach rządowych, zadowalając się realną wreszcie perspektywą wbicia klina między Paryż i Petersburg.
Problem międzynarodowy?
Brytyjskie kalkulacje ziściły się dzięki Prusakom, którzy zaproponowali Rosjanom zawarcie układu przeciwko polskiemu ruchowi powstańczemu. Dokumentem zwanym konwencją Alvenslebena (od nazwiska gen. Gustava von Alvenslebena, który podpisał go w Petersburgu w imieniu Królestwa Prus 8 lutego 1863 roku) ustalono warunki ścisłej współpracy w zwalczaniu powstania. Ów formalny układ rosyjsko-pruski był bardzo niebezpieczny dla obu układających się stron, te jednak zdały sobie z tego sprawę dopiero w obliczu reakcji pozostałych mocarstw.
Rosja sama otworzyła furtkę dla umiędzynarodowienia problemu, zawierając sojusz z Prusami, którego zresztą nie potrzebowała, ponieważ Prusacy i tak zwalczaliby ruchy powstańcze na własnym terytorium. Paryż był wściekły – Petersburg dogadał się z Berlinem za jego plecami, więc dotychczasową kooperację uznano za co najmniej zawieszoną. Najpierw zaatakowano dyplomatycznie jednak tylko Prusy, licząc na to, że uda się jeszcze wyprostować relacje z Rosją. We Francji rodził się projekt wykorzystania rozpalającego się konfliktu do przesunięcia zachodniej granicy państwa na Ren, co było jednym z głównych celów geostrategicznych Paryża w tym czasie.
Reakcja zachodnich mocarstw bardziej wystraszyła rząd pruski, który obawiając się interwencji bliżej nierozpoznanej koalicji mocarstw, pod koniec lutego 1863 roku wycofał się z konwencji. Mało prawdopodobne, by Berlin był całkowicie nieświadomy kompletnego braku zaufania i fundamentalnej różnicy celów między Paryżem, Londynem i Wiedniem, z pewnością liczył się jednak z możliwością przezwyciężenia tych sprzeczności.
W zamierzeniu Rosji konwencja analogiczna do alvenslebenowskiej miała zostać zawarta również z Austrią, tworząc sojusz państw zaborczych wobec wspólnego, ale zarazem wewnętrznego dla wszystkich trzech stron problemu polskiego. Wiedeń postawił jednak warunek rozszerzenia układu również na Bałkany, co dla Petersburga było nie do przyjęcia.
Podczas gdy Francja zamierzała rozpocząć ofensywę dyplomatyczną wymierzoną w Prusy, Wielka Brytania celnie wytknęła sąsiadom zza kanału La Manche brak krytyki wobec Rosji. Londyn stał na stanowisku, że jedynym właściwym adresatem interwencji był Petersburg i tam zamierzał skoncentrować swe działania. Pierwszy krok uczyniono już na początku marca 1863 roku, gdy Brytyjczycy skierowali do strony rosyjskiej notę dyplomatyczną, w której sugerowali rozwiązanie kryzysu, przywracając sytuację polityczną w Królestwie Kongresowym do stanu z 1815 roku. Rosjanie notę przyjęli, ale zawarte w niej rekomendacje odrzucili. Brytyjczyków nie poparli za to Francuzi i Austriacy. Mimo to Londyn zaczął dyplomatyczne naciski na Petersburg, śląc kolejne dobre rady w sprawie rozwiązania problemu polskiego.
Gra mocarstw
Był to szczególnie nieprzyjemny prztyczek w nos dla Paryża, który miał ambicje objęcia przywództwa wśród mocarstw, zatroskanych rzekomo krzywdą wyrządzaną Polakom. Z tego powodu rząd francuski zaproponował, by pójść o krok dalej – Francja, Austria i Wielka Brytania miałyby wystosować do Petersburga jednobrzmiące noty. Jednocześnie Francuzi postanowili zawrzeć z Austriakami antyrosyjski sojusz, który miał doprowadzić do odbudowy Polski. Dla Wiednia jednak była to propozycja bardzo niewygodna. Paryż proponował bowiem, by wytyczyć granice w Europie Środkowej, a to wymagało poświęceń: przekazania Wenecji Włochom, a Galicji Polsce – wszystko to w zamian za nieskonkretyzowane bliżej rekompensaty na obszarach państw niemieckich i na Bałkanach. Z punktu widzenia bardzo osłabionego w tym czasie Wiednia decydująca była postawa Londynu, do którego Austriacy zbliżyli się jeszcze przed wybuchem Powstania Styczniowego. Brytyjczycy jednak nie mieli ochoty na sojusz z Francuzami na dyktowanych przez nich warunkach.
Francja, Wielka Brytania i Austria nie miały żadnego wspólnego celu. Mało tego, interesy tych mocarstw były sprzeczne, co uniemożliwiało im podjęcie bardziej zdecydowanych wspólnych działań w sprawie polskiej. Co więcej – państwa te były gotowe wzajemnie zwalczać swe inicjatywy – przede wszystkim zbyt radykalne (jak uważano) pomysły Paryża. Celem Wielkiej Brytanii było trwałe rozbicie francusko-rosyjskiego sojuszu (co się szybko udało) i powstrzymanie Francji przed ekspansją w Nadrenii. Londyn angażował się w sprawę polską, w jego optyce ograniczoną w zasadzie wyłącznie do ziem Królestwa Kongresowego, głównie z przyczyn prestiżowych – nie chciano ani wielkiej konfrontacji zbrojnej mocarstw, ani znacznych zmian terytorialnych, tym bardziej że Wielkiej Brytanii groziła wojna na kontynencie północnoamerykańskim. Brytyjczykom nie przeszkadzałoby autonomiczne czy nawet niepodległe kadłubowe państwo polskie, ale nie zamierzali przelewać krwi za tę sprawę – mógł to być jedynie skutek uboczny dyplomatycznej rozgrywki. Francja, jak wspomniano, chciała oprzeć swoją granicę zachodnią o Ren, a przy okazji zamierzała na nowo urządzić Europę Środkową, m.in. odtwarzając Polskę (z ziem wszystkich jej zaborców), co osłabiłoby potencjał pozostałych mocarstw kontynentalnych. Wiedeń przede wszystkim za wszelką cenę chciał uniknąć wojny. Do interwencji był zmuszany rozwojem sytuacji – nie chciał zostać na marginesie, tracąc tym samym i tak już osłabioną pozycję mocarstwową. Przy okazji mógł się uprzykrzać Paryżowi i Petersburgowi, które stały za jego niedawną klęską w Italii. Żadnej z tych stolic nie mógł jednak za bardzo prowokować, łasił się więc poza protokołem to do jednej, to do drugiej.
Ofensywa dyplomatyczna
System muzealny Muza; www.muza.mobilems.pl ;;;fot.Opisane sprzeczności sprawiły, że interwencja trzech mocarstw w związku z powstaniem w Polsce sprowadzała się do przedłożenia stronie rosyjskiej not dyplomatycznych. Takie ofensywy dyplomatyczne były trzy – w kwietniu, czerwcu i sierpniu 1863 roku, a każda z nich rodziła się w wielkich bólach i pełnej jednomyślności ani razu nie udało się osiągnąć. Noty kwietniowe miały charakter najbardziej ogólnikowy i zróżnicowany: Austria wyrażała nadzieję na rychłe rozwiązanie problemu destabilizującego region, Francja domagała się trwałego rozwiązania kwestii polskiej, co odczytywano jako żądanie niepodległości Polski, Wielka Brytania oczekiwała przywrócenia stanu zaakceptowanego przez kongres wiedeński. Interwencję dyplomatyczną mocarstw poparły również wezwane do tego państwa Europy: Dania, Hiszpania, Holandia, Portugalia, Szwecja, Turcja, Włochy i Państwo Kościelne.
W Petersburgu nie przejęto się tym. Not co prawda nie odrzucono, ale podjęto z nimi merytoryczną dyskusję, poddając krytyce zawarte w dokumentach konkluzje i tłumacząc stanowisko Rosji znanymi już w europejskich stolicach względami doktrynalnymi oraz perspektywą reform po stłumieniu powstania. Tym samym Rosja nie zakończyła dyskusji, lecz zachęciła do jej kontynuowania, co zmusiło autorów protestu do zajęcia bardziej konkretnego i jednolitego stanowiska. Kolejne noty – czerwcowe – podobnie jak poprzednie redagowano długo, uwzględniając sprzeczne interesy mocarstw. Ta akcja dyplomatyczna wypadła jednak najlepiej wizerunkowo, w Rosji dokumenty zostały więc odebrane jako najniebezpieczniejsze.
Przedstawicielstwa dyplomatyczne trzech mocarstw przekazały noty niemal jednocześnie. Opierając się w znacznej mierze na zapisach traktatu wiedeńskiego z 1815 roku, domagano się bezwarunkowej amnestii dla powstańców, utworzenia polskiego sejmu, przekazania całości administracji w Królestwie Kongresowym w ręce Polaków, zagwarantowania wolności sumienia i religii, wprowadzenia języka polskiego jako urzędowego w administracji, sądownictwie i szkolnictwie, reformy systemu poboru do wojska, natychmiastowego zawieszenia broni (ta kwestia została pominięta w nocie austriackiej) i zwołania konferencji państw sygnatariuszy traktatu wiedeńskiego. Zachodnim społeczeństwom postulaty wydawały się mocne, ale dla polskich powstańców były daleko niewystarczające – ich przyjęcie przez Rosję oznaczało autonomię, a nie niepodległość, ponadto mowa była tylko o terytorium Królestwa Kongresowego, pomijano ziemie zabrane oraz tereny zaborów pruskiego i austriackiego.
Rosjanie odpowiedzieli na noty miesiąc później. W całości odrzucili żądania mocarstw, ale znów nie zamknęli możliwości dalszych pertraktacji. Największa zniewaga spotkała Francję, którą oskarżono o rozniecanie w Polsce powstańczego żaru.
Koniec dyskusji
W odpowiedzi Wiedeń proponował zwołanie konferencji czterech mocarstw – Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji – ale nie znalazł poparcia wśród „sojuszników”. We Francji nie brakowało środowisk żądających satysfakcji za obraźliwą odpowiedź rosyjskiej dyplomacji. Rząd w Paryżu zaproponował, by wystosować kolejne jednobrzmiące, lapidarne, ale dosadne noty, ale Austriacy i Brytyjczycy wycofali się z tej akcji w obawie przed eskalacją konfliktu. W pierwszych dniach sierpnia 1863 roku na posiedzeniu francuskiej rady ministrów niemal jednogłośnie (wyłamał się tylko jeden minister) odrzucono propozycję wojny z Rosją – było to kluczowe „sprawdzam” w całej rozgrywce, ponieważ dotychczas to Francja była jedynym mocarstwem gotowym na konflikt zbrojny. Należy wspomnieć, że choć w takim wypadku nie mogła liczyć na zbrojne wsparcie brytyjskie i austriackie, było duże prawdopodobieństwo, że pomocy udzieliłyby jej Szwecja (chcąca odzyskać od Rosji Finlandię), Dania (zmierzająca do spacyfikowania pruskich roszczeń wobec Szlezwiku-Holsztynu), Włochy (przychylne francuskiej koncepcji rewizji granic w Europie w kontekście Wenecji) i Turcja (chcąca odzyskać straty poniesione na rzecz Rosji w rejonie Kaukazu).
Mimo wszystko akcję dyplomatyczną kontynuowano i w sierpniu 1863 roku w Petersburgu przedstawiciele dyplomacji francuskiej, brytyjskiej oraz austriackiej złożyli kolejne noty interwencyjne, w których znów odwoływano się do zasad traktatu wiedeńskiego. Rosję straszono, że konsekwencje wynikające z nieprzyjęcia postulatów obciążą jej sumienie – nie było jednak chyba takich konsekwencji, których rosyjskie sumienie by nie udźwignęło. Noty sierpniowe były już tylko gestem o znaczeniu wizerunkowym – faktycznie pod koniec lata 1863 roku sprawa polska w rozgrywce europejskich potęg zaczęła schodzić na drugi plan.
Rosja odpowiedziała na początku września, ponownie odrzucając wszystkie postulaty mocarstw zachodnich, a ponieważ wybuch wojny był już w tym momencie w zasadzie nieprawdopodobny, zamknięto również dalszą dyskusję międzynarodową o kwestii polskiej, która i tak była jałowa przynajmniej od czerwca. Rosjanie, zyskawszy pewność, że żadne z mocarstw nie chce stawiać tego problemu na ostrzu noża, ostentacyjnie porzucili koncepcję pojednania z Polakami i zapoczątkowali politykę brutalnych represji i rusyfikacji, którą utrzymali przez ponad cztery dekady. Ów system zdeterminowanych narodowościowo szykan miał też charakter manifestacji wobec mocarstw zachodnich – Rosja pokazywała w ten sposób, że u siebie robi, co chce, i nie przejmuje się niczyimi opiniami. W pewnym sensie była to też odroczona zemsta za upokorzenie w wojnie krymskiej.
We wrześniu 1863 roku uczyniono ostatnie wyraźne gesty w sprawie polskiej – rząd brytyjski oświadczył, że Rosja, łamiąc postanowienia kongresu wiedeńskiego, sama pozbawiła się praw do władania Królestwem Kongresowym. Francja odpowiedziała propozycją uznania polskich powstańców za stronę wojującą, ale w Londynie uznano to za zbyt wiele. Teraz to Rosja i Prusy straszyły mocarstwa zachodnie wojną w razie dalszych prób interwencji. Oba kraje przekonały się już, że ich oponenci faktycznie nie są zdolni do stworzenia jednolitego frontu w obliczu kryzysu w Polsce.
Zachód w odwrocie
Cała okołopowstaniowa rozgrywka między mocarstwami zakończyła się dyplomatycznym triumfem Rosji i Prus. Petersburg od kwietnia grał na czas, zmierzając do zażegnania groźby wybuchu wojny jeszcze w 1863 roku, i osiągnął sukces, dotrwawszy do jesieni, kiedy to rozpoczęcie kampanii ofensywnej byłoby dla jego przeciwników bardzo niekorzystne. W Petersburgu liczono też na to, że powstanie uda się stłumić, nim nadejdzie wiosna 1864 roku (tego akurat nie udało się osiągnąć). Przekonawszy się zaś, że potajemne zapewnienia Austrii i Wielkiej Brytanii o ich w zasadzie bezwarunkowej niechęci do wszczynania wojny nie są jedynie elementem politycznej rozgrywki – rodzajem wyszukanego blefu – Rosja zdecydowała się usztywnić swoje stanowisko, upokarzając równocześnie adwersarzy.
Zarówno Francja, jak i Wielka Brytania oraz Austria poniosły tym samym bolesne straty wizerunkowe. Próby ich zamaskowania, choćby przez francuską propozycję zwołania ogólnoeuropejskiego kongresu, okazały się nieskuteczne i pozostały bez odzewu. Niemoc i brak jedności przede wszystkim Paryża i Londynu w kwestii powstania w Polsce skutkowały wzrostem nieufności i brakiem możliwości porozumienia się w obliczu kolejnych problemów, począwszy od wojny duńskiej, która wybuchła już w 1864 roku. Francja, teoretycznie najbardziej skłonna do rozstrzygnięć zbrojnych wcześniej, okazała niezdecydowanie, które odczytywano jako przejaw słabości. Również kolejne dyplomatyczne interwencje Wielkiej Brytanii straciły wiele ze swej wiarygodności, a więc realnego wpływu na wydarzenia. Izolacja Austrii, która podczas całej dyplomatycznej konfrontacji w 1863 roku miała najwęższe pole manewru, tylko się pogłębiła, i to w przededniu decydującej rozgrywki o dominację w Niemczech, w której rywalizowała z Prusami.
Wszystkie trzy państwa, upokorzone w 1863 roku przez Rosję, w ciągu kilku kolejnych lat zostały upokorzone również przez Prusy. Najmniej, bo tylko w kwestii prestiżowej, dostało się Wielkiej Brytanii, której próbę dyplomatycznej interwencji po stronie Danii Prusy i Austria zignorowały i odebrały niewielkiemu skandynawskiemu państewku sporne terytorium Szlezwiku-Holsztynu. W 1866 roku Austria została rozgromiona przez Prusy pod Sadową. Najdotkliwsze upokorzenie musiała ścierpieć Francja, pokonana w wojnie rozpoczętej w 1870 roku i zakończonej w roku następnym.
Na rycinie Rodzaje i stroje wojska polskiego, „Le Monde Illustré” z marca 1863 roku, fot. Polona.pl