Długie przygotowania, wielkie fiasko. Klęska wyprawy galicyjskiej pod Radziłłowem

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 2 min.
Autor: Łukasz Starowieyski
2 VII 1863

„Dnia 3 lipca odebraliśmy telegraficzne zawiadomienie ze Lwowa, że generał Wysocki wkroczył na Wołyń i niedaleko granicy stoczył zwycięską bitwę. Niebawem jednak pokazało się, że, o ile wiadomość o przejściu granicy przez generała Wysockiego była prawdziwa, to o zwycięskiej bitwie była przedwczesna, a niestety fałszywa” – pisał członek Rządu Narodowego Józef Janowski. W chwili, gdy rząd otrzymał pierwszą wiadomość, było już bowiem po szykowanej od wielu miesięcy wyprawie. Ambitny plan zakładał, że oddziały przygotowywane w Galicji wkroczą na Ruś i rozpalą tam powstanie na nowo. Pierwotnie ofensywę planowano na kwiecień – wówczas nawet na Ruś wkroczył jeden oddział. Generał Józef Wysocki, który miał być głównym dowódcą, odwlekał jednak uderzenie; naciskany, zdecydował się na nie dopiero na początku lipca. „Ruszyła wreszcie z miejsca wyprawa na Ruś, szykowana od 3 miesięcy, spóźniona o 6 tygodni” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Wysocki miał pod komendą ok. 1700 ludzi, których podzielił na trzy oddziały. „W planie było uderzenie na słabą, bo 500 żołnierza liczącą załogę Radziłłowa” – pisał Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Polskie oddziały miały uderzyć jednocześnie z trzech stron, akcji nie udało się jednak skoordynować. „Horodyński, który stanął na miejscu o godzinie 4. z rana, w oznaczonym czasie zaatakował miasto od strony wyznaczonej. Oddział Horodyńskiego rzucił się odważnie naprzód i walczył mężnie, lecz gdy dowódzca poległ, ugodzony dwiema kulami, gdy padło także kilku oficerów ranionych, oddział bardzo przerzedzony cofnął się i poszedł w rozsypkę”. Atak Wysockiego, który przybył pod miasto trzy godziny później, okazał się spóźniony. „Ostatecznie po pięciogodzinnym boju, o godzinie 2. po południu [...] cofnęli się z oddziałem uszczuplonym do 500 ludzi i pod wieczór zatrzymali się w pozycyi obronnej oczekując ataku nieprzyjaciela” – dodaje Zieliński. Część piechoty, niedoświadczona w bitwie, odmówiła wykonania rozkazu ataku na Rosjan. Po nieudanej akcji Wysocki wycofał się za kordon. Trzeci oddział w ogóle nie przekroczył granicy. „Tak smutnie skończyła się owa wyprawa przez parę miesięcy przygotowywana, na której tyle pokładano nadziei w ożywieniu powstania na Rusi” – konkludował Janowski.

Zobacz także

13 X 1864

To była niezwykle głośna ucieczka. Choć nie miała nic wspólnego z udziałem w powstaniu, czy kwestiami politycznymi. „Uciekł z Warszawy…

12 X 1864

Było ich ledwie 42 – tak o ostatnim oddziale powstańczym na Żmudzi pisał Stanisław Zieliński, autor „Bitew i potyczek 1863-1864”.…

09 X 1864

Gdyby nie on przebieg granicy Polski i Niemiec na Śląsku niemal na pewno byłby inny. „My Niemcy, nie mamy czego…