Ani biały, ani czerwony. Powstaje II Komitet Wielkopolski dla pomocy powstaniu

Podziel się w social media!

Tekst na licencji CC-BY.
Tekst na licencji CC-BY.
Przeczytanie tego artykułu zajmie 2 min.
Autor: Łukasz Starowieyski
30 V 1863

Trzeba było niemal miesiąca, by Polacy w Wielkopolsce odbudowali komitet pomocy powstaniu. Pierwszy, pod przewodnictwem arystokraty hrabiego Jana Działyńskiego, został rozbity po rewizji w pałacu tego ostatniego i przechwyceniu portfela z dokumentami, w którym znaleziono m.in. listę nazwisk współpracowników. Aresztowano wielu działaczy komitetu, a Działyński najpierw dołączył do powstańczego oddziału, zaś po jego rozwiązaniu zbiegł za granicę. Odbudowy podjął się Bogusław Łubieński. „Nowy skład Komitetu Wielkopolskiego był, o ile się zdaje, przeważnie inteligencki, z usposobienia w dalszym ciągu biały” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Rozpoczął działalność od wydania odezwy „do Rodaków z Wielkiej Polski”: „Komitet Wielkopolski nie przedstawia żadnej partii w narodzie, nie wzywa do żadnych sporów między klasami naszego społeczeństwa i równie jest daleki od zgubnych teorii Mierosławskiego, jak i od zasad ludzi, którzy chcieli w zarodku stłumić szlachetnego ducha narodu”. Odezwa nie odnosiła się do Prus, mimo że potępiała „niechlubnych wspólników moskiewskiej barbarii”. „Nie ma śladu, bo nie było ani woli, ani myśli, ani podobieństwa, aby ktoś chciał te przygotowania przeciw Prusom obrócić. Nikt więc przeciw rządowi tutejszemu nie zawinił, tylko przeciw Rosji” – pisał w liście jeden z wielkopolskich działaczy Karol Liebelt. Za to pruski rząd zdecydowanie zwalczał powstanie. Policja śledziła organizację narodową, wojsko patrolowało granicę z Rosją i zatrzymywało przechodzących przez nią ludzi, nierzadko używając przy tym broni. Władze Prus rozważały nawet wprowadzenie stanu oblężenia. Ostatecznie nie zdecydowano się na to – „ogłoszenie go [stanu oblężenia] utrudniłoby sytuację rządu w sejmie i na arenie międzynarodowej; zostałoby odczytane jako dowód słabości. Należało więc stosować się w praktyce do postanowień stanu oblężenia, ale go nie ogłaszać” – pisze prof. Kieniewicz. Tak się stało. „Wszakże tak się u nas dzieje, jakby rzeczywiście był stan wojenny, wojsko i policja robi, co się podoba, nie pytając o prawa istniejące” – informował Liebelt. Komitet zajął się przede wszystkim przerzutami broni na teren Królestwa, a także organizacją oddziałów.

Zobacz także

6 XII 1864

To była brawurowa ucieczka. „Otóż pewnego dnia jedna ze służących przyniosła w koszyku pod talerzami ubranie kobiece, w które się…

6 XII 1864

Swego czasu popularny, dziś niemal zapomniany, był na pewno Ludwik Potocki świadkiem bogatej w wydarzenia epoki. Część ze swoich wspomnień…

6 XII 1864

Dla wielu polskich byłych powstańców miało to być „nowe otwarcie”, dla władz austriackich pozbycie się „kłopotu”. W pierwszych miesiącach 1864…