Sto lat już mija, jak cesarstwo moskiewskie wytęża siły swoje w celu podbicia i ujarzmienia Kaukazu. Sto lat już mija jak różnorodne a drobne ludy kaukaskie, lecz dzielne i bitne, zadziwiają Europę walecznością i poświęceniami swemi dla ukochanej przez siebie nade wszystko swobody, poświęceniami dla wolności, na jakie nie zdobyłyby się niektóre narody oświeconemi zwane a raczej roztaczanemi potrzebami materyalnemi skrępowane, pomimo jednak waleczności i poświęceń ludów kaukaskich, pomimo potęgi obronnej jakiej dostarcza im kraj ich niebotycznemi otoczony górami i nieprzebytemi lasami zarosły, - ludy kaukaskie, rozdzielone na sto plemion odmiennych od siebie mową, zwyczajami i rodem, niezorganizowane, nie mające jednego kierunku w obronie, nie tylko nie łączące się dla wspólnego oporu najeźdźcom, lecz przeciwnie między sobą nie raz walczące, - ustępują krok za krokiem, padają jeden po drugim. A cesarstwo moskiewskie, najuporczywsze w swoich zaborczych zamiarach, posuwa coraz głębiej w strony swą stotysięczną armię, ciągle odnawianą posiłkami ściąganemi z rozległego państwa, które już machiną do wytwarzania wojsk urządzoną, krępuje kraje kaukaskie coraz ciaśniejszym łańcuchem twierdz. Przecina je strategicznemi drogami. Mocarstwa, które niespokojnem okiem śledzą postęp zaborów rosyjskich w Azji, jak Anglia, ogranicza się tylko na zasileniu kiedy niekiedy bronią i amunicyą, lecz stanowczych w obronie Kaukazu nie przedsiębierze kroków, chociaż wie, że gdy cesarstwo ujarzmi ostatecznie górskie plemiona Czerkiesów, Czeczeńców i Dagestańców zawładnie tą olbrzymią naturalną twierdzą na granicach Europy i Azyi wznoszącą się – spuści się następnie z jej szańców w jedną stronę przez Persye ku Indyu, w drugą przez Azyę Mniejszą ku Carogrodowi.