Z Saint Paul do Salazie. Wyspa Reunion podzielona jest na dwie części; w jednej z nich, zwanej pod wiatrem głównem miastem jest Saint Paul, w drugiej, którą nazywają częścią na wietrze, Saint Denis, będące zarazem stolicą wyspy. Nazwy tych okręgów pożyczone są z języka marynarzy. Część na wietrze jest żyźniejsza, deszcze padają tu prawie cały rok: lecz panują zarazem silne i nieprzyjemne wiatry. W części pod wiatrem ziemia jest mniej urodzajna, deszcze padają tylko podczas lata, to jest od października do marca, ale za to prawdziwemi strumieniami. Przy tem panują i straszne skwary, tak że często termometr wskazuje 35 stopni. W porze suchej upały są mniejsze, niebo zawsze pogodne, bez żadnej chmurki. Mieszkańcy w Saint Paul używają wtedy najprzyjemniejszego powietrza. Pomimo spokoju i uroku tej pięknej okolicy, która zdaje się usposabiać do życia towarzyskiego, mieszkańcy Saint Paul żyją odosobnieni i zamknięci w swych cichych mieszkaniach: wśród dnia na głównych tylko ulicach widać nieco ruchu. Piękne ogrody przed domami leżą odłogiem, szpalery niszczeją, domy wydają się puste. Wieczorami cisza głęboka zalega, zaledwie gdzie nie gdzie pod galeryą błyśnie blady płomyk światła. Na ulicy, przed sztachetami, czarni i biali służący obojej płci, bawią się wspólną rozmową, oczekując póki ich nie przywołają panowie, drzemiący na ogromnych fotelach, w ogrodzie lub pod warangą. Wkrótce światła gasną, gwar cichnie i dopiero nazajutrz rano miasto powraca do życia. Wiadomo że pod zwrotnikami zmrok trwa krótko przez cały rok i noc nagle prawie zapada; słońce także późno wschodzi, zatem codziennie mieszkańcy Saint Paul wypoczywają przez dwanaście godzin, znani też są na całej wyspie z leniwego i ospałego życia; nudy w Saint Paul przechodzą wszelkie wyobrażenie. Nie mając chęci żyć jak mnich, korzystałem z pierwszych pięknych dni maja, i powróciłem do Saint Denis. Przebyłem parę dni w tem mieście, odwiedziłem gubernatora wyspy, p. Daricourt, w Saint Francois, a przyjąwszy zaproszenie p. Manlius, kreola, z którym się zaprzyjaźniłem, pojechałem do jego posiadłości, nad rzeką la Roche, skąd mieliśmy się udać do gorących źródeł w Salazie.