Koresp. Z Niemiec 1go Czerwca 1864. Ciężko się tutaj na sercu robi w tym obcym nam żywiole. Albo my zmysłów nie mamy do pojmowania tego i takiego życia, albo też inny zupełnie tutaj gotuje sie świat wyobrażeń o Kościele, o zakonie, o objawieniu. To na co nasze katolickie, polskie, chrześcijańskie i słowiańskie oko patrzy i co tutaj słyszy, to nie jest naszym przez podanie katolickie odziedziczonym zakonem, ma odrębną zupełnie cechę, która się nie da nawet wytłomaczyć wpływem właściwej narodowości; jest jakoby postawieniem nowej, innej zasady myślenia i życia. We Włoszech, we Francyi, w Hiszpanii wiele jest zdrożności, jak i u nas, wiele złego, wiele niedostatków, ale jest tam wspólność zasady, to same życie, jest wspólność dążności ku nadprzyrodzonej wieczności. - Tego nie masz pomiędzy Niemcami, tam inny żywioł, tam jest nachylanie się mimowolne, tam jest (…) niepowstrzymany magnetyczny popęd do jedności, a na tle tej jedności jest żywiół antykatolicki, jest kierunek protestantyzmu (…) To spostrzeżenie wszędzie cię w Niemczech uderzy w książce i w życiu, w kazaniu i w nabożeństwie nawet. Od kilku lat poważne przestrogi doszły do wiadomości powszechnej, wymierzone przeciw zboczeniom na polu teologii w Niemczech. Po wielkich błędach od Febroniusza począwszy, Dalberga, Wessenberga, Hermesa, Brauna, Achterfelda, Gunthera, Frohschhammera, Schneidera, Reichlin, Meldegga, którzy wprawdzie w rozmaity sposób, ale zawsze w złych kierunkach zapuszczali sie za błędnemi ognikami swego zdrożnego przekonania, niesfornie odbiegając objawionej prawdy i przepisanego prawa, po tyle i tak smutnych przykładach dotąd przecież duchy te pokutować nie przestały. - Któż nie pamięta smutnego zgorszenia, którego świat katolicki doznał z onych słynnych prelekcji Doellingera w Monachium o władzy papieskiej, z których dla okazania widocznego błędu, nuncyusz papieski wyjść musiał, by obecnością swoją nie dawać pozoru, jakoby i błędowi potakiwał?