Niejednokrotnie już wiedliśmy czytelników naszych na strome wyżyny Tatrów, pomiędzy len lud krzepki i dziarski, wystrzelający ponad bracię swą z równin przymiotami serca, jak wybiegają iglice ich gór ojczystych ponad sąsiednie niziny. Zepsucie miast wielkich nie przeniknęło jeszcze do tego oddalonego zakąta. Góral też tatrzański nieczęsto zapuszcza się w odlegle strony; czasami wprawdzie wychodzi na kośbę, lecz tu pracuje w polu i ma tyle roboty, że mu brakuje czasu na wciąganie zepsutego powietrza, jakie miasta ludniejsze kazi. Tem bardziej ci którzy nie opuszczają swych siedzib, nie mają zetknięcia z ludnością żyjącą w stanie połowicznej cywilizacji, a całkowitego skażenia obyczajów. W zimie nieprzebyte górskie drogi tamują wszelkie stosunki z odleglejszemi miejsami; w locie góral pędzi dobytek swój w góry i tam żyje otoczony przyrodą, w zupełnem prawie odosobnieniu. Z tych więc powodów ludność tatrzańska, to prawdziwe dzieci natury, przestające na tem, czem ich ta matka, niezbyt, tu hojna, zaopatrzeć zdoła. […] Rasa to ludzi rosła, wysmukła i zdrowa, a mieszać jej nie należy z góralami słowackimi od Trenczyna, którzy zwykle włóczą się po naszych miastach jako druciarze i pobielacze naczyń miedzianych. Mężczyźni noszą gunie z sukna barwy kałowej, koszulki krótkie do pasa, spodnie białe sukienne, wyszywane, a na nogach kierpce, chodaki z jednego kawałka skóry, pościągane rzemieniami. […] Na głowie noszą kapelusik okrągły przylegający z niskim rondem, dokoła którego obiega rzemyk drobnemi muszelkami ustrojony. Kobiety lubią się stroić w jasno-barwiste porkale, – osobliwie też w święto, gromady ich wyglądają jak łąka kwieciem strojna, na której górują szkarłat, błękit i żółte jaskrawe barwy. W święto też odziewają żółte safianowe buty, na wysokich korkach, a na ramię zarzucają guńkę do męzkiej podobną. Mężczyźni noszą włosy długie, spadające na ramiona, kobiety niezamężne warkocze, zamężne zaś białe chustki na głowach