Od powstania. No patrzcie moi kochani, nie jestże to oczywisty cud i łaska Boska, że oto dotąd jeszcze prawie jakby zimy nie było, i tak jak przeszłej zimy, tak może i tej, strzyma Pan Jezus okrutne mrozy, a to z litości nad biednymi powstańcami, naszymi braćmi, którzy nie dość, że już z tak możnym i barbarzyńskim nieprzyjacielem, walczą za wiarę święta i ojczyznę, to żeby za to, z okrutną macochą zimą, nie walczyli, bo skryte są drogi Opatrzności, a u Boga nie ma nic niepodobnego. W piśmie św. stoi: że kiedy raz Jozue, który walczył o świętą i prawą sprawę, widząc, że słońce blisko zachodu a bitka z wrogiem nie była jeszcze skończona i rozstrzygnięta, zawołał pełen ufność w Bogu: „Słońce stój” i słonko stanęło, i był dzień o dwie godziny dłuższy, i wygrał, i zwyciężył nieprzyjaciela, Jozue. Tak i dziś, gdy nasi bracia Polacy zawołali z ufnością, z pokorą i z czystem sumieniem: „Boże wszechmogący! Boże ojców naszych, zlituj się nad nami!” to któż wie, czy ten Ojciec litościwy i dobroci, nie ulituje się, i nie wstrzyma w powietrzu okrutnej zimy, aby tem dać świadectwo prawdzie, a znak barbarzeństwu, że oto staje Pan, po uciśnionej stronie. Bitki jak szły tak idą, i oto znowu w Lubelskiem pod Chełmem, oddziały Ruckiego i Kozłowskiego zwyciężyły moskali, i gnali ich aże pod sam Zamość, a potem oddziały naszych powstańców zwróciły się w inną stronę.
Za to znowu pod Tomaszowem, moskale obtoczyli 50 naszych konnych wojaków, w jednym dworze i wybili ich, i jeszcze do tego okrutnicy, jak zwykle, zrabowali cały dwór i wszystkich niewinnych bezbronnych wymordowali. Ale co już najsmutniejsze donieść wam musimy, że ten uczciwy dowódzca Czachowski, co od samego początku powstania, do teraz, bił tęgo moskali, a był to taki stary wojak, że jeszcze w 1831 r. bił się w Warszawie z Moskalem, zginął w tych dniach w Lubelskiem i to okrutnie nieszczęśliwym przytrafunkiem.