Co się dzieje u nas w Galicyi. Piszą gazety, że w niektórych miejscach, ludek nie wychodzi chętnie do roboty i do żniwa po dworach, a jeżeli wyjdzie to sobie ludkowie każą, okrutnie drogo płacić. Doprawdy, że nam się czegoś aż wierzyć nie chce, czyby to zaś nasz ludek w Galicyi, był taki bezbożny, żeby zaś nie chciał chętnie darów Bożych z pola zbierać. Oj i nie wierzymy, bo by w tem chyba była sztuka szatańska, żeby ludzie woleli próżnować, niż sobie zapracować i zarobić jaki krajcar. Żeby zaś nasi ludkowie, woleli potem cierpieć drożyznę straszną i głód, niż bieżyć, pomódz we dworach robociznom, aby panowie zebrawszy na czasie, mieli zboża dostatkiem, a przez to i w kraju taniej by było. O Boże daj, aby to o was, ludku prosty kochany, było nie prawda; bo inaczej, to wam szczerze powiemy, żeby Pan Jezus takich próżniaków strasznie ukarał, i żeby potem w zimie z głodu pomarli. Bo jużcić człeku jeden i drugi, jak ty nie pomożesz we dworze zebrać na czasie daru Bożego, to sprowadzisz drożyznę i głód, a potem zakrwawisz za twoją niechęć, serce panu, twemu sąsiadowi we dworze to jak tobie by brakło w zimie, tobyś nie śmiał pójść po garszteczkę ziarnka do dworu; bo gdyby ci pan pamiętał twoją nieczynność, niemiłość i złą wolą, tobyś musiał odejść ze dwora z kwitkiem. Ale choćbyś się człeku i tego nie bał, i byłbyś bogaty, i miał dosyć w swojej komorze, toś powinien pamiętać na Boskie przykazania i na to że „co tobie nie miło, to drugiemu nie czyń”.