Jeżeli Francja nie wyprowadza wojska swojego z Rzymu i nie posyła floty swojej do New-Yorku, z równąż ostrożnością niech działa i z Rossją, czemuż nie wypowiedzieć tego natychmiast i otwarcie? Po cóż rozsiewać dłużej wątpliwość, pomrokę, dwuznaczność, zagadkowość? Po cóż powiększać nieokreślony stan rzeczy, mową o zgodzie trzech mocarstw i twierdzić, że ta zgoda jest dziś trwalszą i silniejszą niżeli kiedykolwiek? To, co dziennik Pays przedstawia za wiadomość, poufnie otrzymaną, jest prosto kłamstwem. Zgoda trzech mocarstw jest dziś słowem bez znaczenia po ostatecznej odpowiedzi książęcia Gorczakowa jeżeli nie prowadzi do wojny Anglji, Francji i Austrji z Rossją. Ale Anglja nie chce wojny; już lordowie Palmerston i Russell kilkakrotnie to powtórzyli w obu izbach; a Austrja nie może wojować. Nie! Austrja nie może, dopóki trzymać zechce Kraków, przyłączony wbrew protestacjom Anglji i Francji, dopóki zatrzyma Galicję, która w moc 11 paragrafu artykułu pierwszego traktatu 9 czerwca 1815 roku ma też same prawa co i księstwo warszawskie, do przedstawicielstwa ludowego i ustanowień narodowych, dopóki zatrzyma Wenecję, która tak samo nie chce panowania austrjackiego, jak polscy powstańcy nie chcą rządu rossyjskiego. Takim sposobem, jeżeli Anglja nie chce a Austrja nie może toczyć wojny, Francja więc rozpoczynając ją wbrew wszystkim oświadczeniom, spełni własne tylko swoje życzenie, lecz działać nie będzie wskutek zgody trzech mocarstw. Niech zatem dziennik Pays wymaże ze swojego słownika marne wyrażenie: zgoda trzech mocarstw. Zgoda dyplomatyczna, więcej pozorna niż rzeczywista mogła między niemi istnieć, ale zgoda zbrojna, kiedy rzeczy doszły już nie do szykowania słów i wierszy, ale do szykowania żołnierzy i dział, miejsca mieć nie może, bo przeciwną jest przyrodzeniu rzeczy.