AMERYKA. Nowy Jork, 31 marca. Wyprawa murzynów, która pod dowództwem pułkowników Heggion i Montgomery miała sobie polecone podniecić murzynów do powstania przeciw panom, znajduje się w Floryda, na granicy Georgii. Kraj ten nie bardzo jest ludny; według spisu z r. 1860, liczy 140.424 dusz, między któremi 61 745 niewolników. Murzyni tej wyprawy mają zachowywać się bardzo przyzwoicie i nie dopuścili się żadnych nadużyć, nie słychać nawet, żeby swoim, braciom ogłosili oswobodzenie, chociaż mają z sobą broni na 20.000 ludzi. Ale jenerał Santas donosi w urzędowym raporcie do rządu, że żaden wypadek w ciągu tej wojny nie sprawił większej trwogi wzdłuż brzegów południowych, jak ten pochód czarnego wojska. Ponieważ murzyni zbierają się ze wszystkich okolic w Jacksonville, oczekują przeto stamtąd smutnych raportów i wiadomości, że murzyni udadzą się do bardziej zaludnionych niewolniczych okręgów.
Turyn [...] Jeżeli szkoły i szkółki przed niedawnym jeszcze czasem były w zaniedbaniu zupełnem, teatr za to był dobrze opatrzony. Dobrze pojęty teatr jest szkolą ludową pod względem moralności. Tak bronił, na jednym z ostatnich posiedzeń Izby, pozycyi z 1,100,000 franków zamieszczonej w budżecie ministra spraw wewnętrznych, p. Mancini, która to summa przeznaczoną jest na zapomogi dla sławnych teatrów San-Carlo w Neapolu, La Scala w Medyolanie i t.d. Rozprawy były żywe. Lewa strona zaatakowała ów kredyt, dowodząc, że się nie godzi obdzierać opodatkowanych całego kraju dla zapewnienia większej przyjemności jednemu lub kilku miastom; że teatri same na siebie pracować powinny; że protekcja podobna nie podnosi, lecz zabija sztukę i t.d. Przed laty, kiedy Włochy zdawały się tylko krajem wybranym dla wydawania sopranów i tenorów, nikt by się nie poważył z podobnemi wystąpić argumentami. Zdawało się wówczas, że duch Włoch spoczywa w teatrze, przybycie lub odjazd śpiewaka, jedna jego nuta podnosiła miasta do entuzyazmu lub pogrążała w żałobie. Prawda, że wówczas książę Metternich mógł powiedzieć: że Włochy są tylko wyrażeniem geograficznem.
WARSZAWA Za onegdaj trzyletnia córka urzędnika przy Zarządzie Kolei żelaznej, w domu pod Nrem 1322, przy ulicy Sto-Krzyzkiej zamieszkałego, zostawiona w mieszkaniu bez dozoru, wypadła oknem z drugiego piętra na ulicę, lecz pochwycona w ocie przez przechodzącego nieznajomego mężczyznę, prócz nadwerężenia szczęki i wywichnięcia nogi, żadnego więcej szwanku nie poniosła.