Dnia 25 stycznia (6 lutego) otrzymano szczegółowe wiadomości o działaniach pod Węgrowem oddziału, złożonego z 3-ch kompanii piechoty i 3-ch szwadronów jazdy z 6-ciu armatami, pod dowództwem pułkownika Papaafanasopuło. Oddział ten, zajmujący w przeddzień bitwy stanowisko przy wiosce Szaruta, o sześć wiorst na południowej stronie od m. Węgrowa, w ciągu całej nocy był niepokojony przez bandy buntowników, wypadających z przyległych lasów. W końcu, po kilku wystrzałach armatnich, buntownicy zaniechali napadów. Nazajutrz o godzinie 6 oddział posunął się ku Węgrowu i o 8-ej zatrzymał się, zająwszy stanowisko w odległości wystrzału armatniego od miasta. [...] Bitwę rozpoczęto o godzinie 9 ej, daniem ognia z dwóch dział bateryi nr. 3 piątej brygady artyleryi. Po kilku wystrzałach dostrzeżono w mieście rozruch i wkrótce potem buntownicy zaczęli wychodzić z miasta we wszystkich kierunkach, główna zaś ich massa udała się w kierunku ku m. Sokołowowi. [...] Dla przecięcia drogi wychodzącym z miasta buntownikom, pułkownik Papaafanasopuło posłał kłusem 4-ty szwadron ułanów Smoleńskich, ku drodze wiodącej do Sokołowa. Ułani rzucili się na nich i zmusili cofnąć się ku miastu, gdzie banda ta zajęła cmentarz. [...] Wtedy oddział buntowników, który stał przy wjeździe do miasta, wyszedł na pole, lecz będąc rażony kartaczami przez dywizyon konnej artyleryi, skierowany w tę stronę z rozkazu pułkownika Papaafanasopuło, cofnął się w nieładzie, i tylko część jego, około 150 ludzi, pomimo wystrzałów, posuwała się naprzód, broniąc się kosami od atakującego ją drugiego szwadronu ułanów. Dywizyon artyleryi zaprzestał strzelania, a pluton 3-go szwadronu ułanów pod dowództwem pułkownika Fiodorowskiego, ruszył na nacierających. Jednocześnie buntownicy rażeni byli karabinowemi wystrzałami tyralierów, rozstawionych na prawym boku naszego stanowiska i wkrótce wszyscy zniesieni zostali. Wówczas artylerya znów posunęła się na stanowisko, piechota zaś zaczęła nacierać na miasto. Po niedługiem działaniu armat w mieście powstał nadzwyczajny ruch. Pożar, wszczęty na początku bitwy z zapalonych przez artyleryę stodół, rozszerzając się coraz bardziej, powiększał nieład. Buntownicy tłumnie rzucili się przez ogrody do przyległych lasów, rażeni wystrzałami z dwóch dział, znajdujących się przy plutonie piechoty. Tymczasem posuwająca się naprzód piechota zajęła miasto, dokąd weszły za nią inne części oddziału. Buntownicy zostawili na placu boju 128 zabitych i 9-ciu ciężko rannych, szczególnie z tłumu, który rzucił się na armaty, tych zaś, którzy zabici lub ranieni zostali blisko miasta, buntownicy zdążyli zabrać z sobą i liczba ich nie jest wiadomą. Ze strony wojska nie było zabitych. Jest tylko 6-ciu rannych żołnierzy.