Jak mało są przewidywanemi postanowienia Cesarza Napoleona, dowód tego nowy daje depesza, donosząca o ważnych zmianach w ciele poselskiem francuzkiem; wprawdzie dawno już mówiono, że p. Gros opuści ambasadę londyńską, ale ją oddawano komu innemu, a zresztą dzienniki półurzędowe zaprzeczyły temu przed niedawnym czasem. Ta ostatnia okoliczność wskazuje także, jak mało na półurzędowych francuzkich organach opierać się można, chcąc zbadać ostateczną myśl Cesarza wyraźnie. Służą one więcej do ukrywania tej myśli, jeżeli się do jakich faktów ściąga, aniżeli do jej wypowiadania. Zmiana dokonana w ambasadzie angielskiej może mieć polityczne znaczenie, w każdym razie wskazuje, że rząd francuzki potrzebował młodszego a tem samem energiczniejszego ambasadora jak baron Gros, który może mieć wielką rutynę, ale podobno nic więcej nadto, a w dodatku jest złamany wiekiem. Książę de Latour d’Auvergne dobrze się zasłużył w Rzymie, zdoławszy tam przeprowadzić nie jedną myśl Cesarza; – wprawdzie nie zdołał przełamać oporu co do reform w administracyi, ale jak się zdaje, nie było to na teraz jego zadaniem. P. de Sartiges, idący na jego miejsce do Rzymu, właściwie zdaje się zużytym i nie zostawi po sobie wielkiego żalu w Turynie. Nie był on chętny jedności włoskiej, dla tego w Rzymie może być persona grata do czasu; kto wie jednak, czy dłuższy tam pobyt i stosunki nie zmienią jego przekonań. O panu Mellaret, wysłanym do Turynu, nic dotąd powiedzieć nie można. Z Paryża zresztą donoszą, że tam z niecierpliwością oczekują otwarcia Izby a zwłaszcza mowy tronowej. Niecierpliwość ta jest bardzo naturalną. Depesza donosi tylko o nekrologu p. Billauit w Monitorze, ale nic nie nie mówi o jego następcy. Mianowanie to ważne, potrzebuje namysłu i porozumienia z mężami stanu, którzyby mogli ten urząd przyjąć.