- Jarmark w Łowiczu. - Piszą nam z Łowicza pod dniem 24 b. m. i r.: W dalszym ciągu donosimy, iż tegoroczny jarmark na Ś-ty Mateusz w Łowiczu, był bardzo mały, w czem ciągle prawie padający deszcz przeszkadzał. Koni na sprzedaż dostawiono ogółem 1,150, wołów 500, baranów poprawnych 100, owiec 600. Przybyła ludność dochodziła do 10 tysięcy, lecz kupujących nie było wiele; połowę koni rozprzedano, najwięcej do Pruss. Towarów wszelkiego rodzaju było dosyć, a mianowicie: kożuchów, futer, magazynów z ubiorami, czapek różnych, kilka sklepów z towarami i jeden z męzkiem obuwiem p. Ajassa z Warszawy, trzy sklepy z piernikami toruńskiemi u Warszawskiej fabryki, - dalej były wyroby rękawicznicze, - tokarskie z których odznaczały się cybuchy z pięknemi bursztynami p. Lichtensfejna z Płocka, wreszcie było kilka kramów przedmiotów Częstochowskich, - a nadto wyroby siodlarskie, wozy, bryki na resorach i bez tych, ale na wszystko nie było dużo pokupu tak, że wielu pakuje swoje towary i na powrót zwozi do kolei. Restauracya oprócz miejscowych - żadna inna nie przyjechała; z muzyk zaś dwie katarynki kręciły się po mieście. W starodawnym handlu win u znanego dawniej Schendla, dziś Tomasa, w wielkiej sali od podwórza, w której dawniej tak było gwarno, i w której przy odgłosie muzyki szczególniej trąbki nieboszczyka Fiajczaka, znaczną liczbę butelek szampańskiego wina wypijano - dziś nie było ciżby a nie rzadko kazano sobie w miejsce wina podawać bawarskie piwo. Do zabaw, odbyła się tu onegdaj loterya fantowa w gmachu Missyonarskim na dochód szpitala miejscowego. Z widowisk jarmarcznych były tylko figury woskowe Gustawa Dehmel z Tomaszowa, przedstawiające „Wieczerzę Pańską”, w urządzonem baraku pod płótnem,- na które to widowisko wejście po 10 gr. z razu ustanowiono od osoby, a dziś jest już po gr. 6. W ogóle brakło zwykłego życia Łowickiemu jarmarkowi lubo ruch był na nim dość ożywiony.