Nie można zaprzeczyć, że rząd duński robi co tylko można, by uniknąć wojny, że stara się ją uchylić wszelkiemi ustępstwami, na jakie mu tylko poszanowanie prawa i wzgląd na całość państwa pozwala. Dzisiejsze depesze wskazują, jakiemi środkami chce do tego dojść, by wstrzymać wkroczenie wojsk austro-pruskich do Szlezwigu. Rząd duński nie wyrzeka się bezwarunkowo zniesienia konstytucyi z 18 listopada, ale chce to zrobić drogą prawną, nie przez zamach stanu. Do tego potrzeba mu pewnego czasu, żądanie zwłoki zatem jest jak najzupełniej usprawiedliwione. To żądanie zapewne popierały Anglia i Francya w wystąpieniach, o których wspominał Morning Post. Dzienniki jednak angielskie donoszą dziś, że tak Prussy jak Austrya oświadczyły, że na żadną zwłokę nie pozwolą i do Szlezwigu wkroczą natychmiast. (...) Szlezwig nie należy do Związka Niemieckiego; zajęcie jego już nie stanowi kwestyi czysto niemieckiej, a staje się europejską, chociażby je jak najzręczniej upozorowano. Tak z tego powodu, jak z przyczyny zagrożenia całości Danii, współkontrahenci londyńscy mają prawo być wezwani do rady i wysłuchani. Postanowienie to tem bardziej zadziwiać może, iż Prussy i Austrya, rozwinąwszy wielką siłę nad Eiderą i zająwszy Holsztyn, osiągają jeden z najważniejszych celów swej polityki, to jest stoją między kwestyą duńską, a ruchem ludowym w Niemczech, odbierając temu przez to jego siłę. Jedynym powodem tak ryzykownego z ich strony działania mogłyby być względy strategiczne, a mianowicie, że kampania, zimowa przy silnych mrozach i zamarznięciu rzek, byłaby nieskończenie łatwiejszą. O ile jednak wiadomości z owych stron wskazują, względy te z powodu nastąpionej odwilży, która w tych okolicach przymorskich skuteczniej i szybciej działa jak w okolicach międzylądowych, nie mają dziś tak wielkiego znaczenia, a za dwa tygodnie mogą go mieć jeszcze mniej.