Londyn, 13 stycznia. Dzisiejszy Times, w artykule o kwestyi Szlezwieko-Holsztyńskiej, dowodząc, że niesłusznie depesza p. Drouyn de Lhuys nazwała traktat londyński bezsilnem dziełem, dopóki Austrya i Prussy nie uwolniły się od jego obowiązań, powiada: „Ruchy niemieckie prędko się wyczerpią, może się jeszcze zdarzyć i wiele sposobności do skutecznych układów. Chociaż ostatnia nota francuska wskazuje że rozdrażnienie przeciwko rządowi angielskiemu jeszcze nie osłabło, można się spodziewać, że nie będą zaniechane usiłowania, w celu uregulowania tej nieszczęsnej sprawy. Odmowa ze strony Anglii przyjęcia udziału w kongresie, bez określonego celu, nie może być dla Francyi nieprzełamaną zawadą do przystania na konferencyę w przedmiocie traktatu z określonym celem, jakiej tyle było już przykładów. Taka konferencya może wyjednać dla Niemiec wszelkie ustępstwa, jakie mogą słusznie być wymagane od Danii. Sejm związkowy wymienił te, któreby go zadowolniły. A jeżeli nie ma innych ukrytych celów, moralnie jest zobowiązany do przyjęcia tych ustępstw. Dania już poczyniła wszelkie żądane ustępstwa co do Holsztynu. Jeżeli w skutku rady obcej, odwoła wspólną dla Szlezwigu i Danii konstytucję, natenczas, jak sądzimy, rząd angielski byłby skłonny do zawezwania innych mocarstw, aby połączyły się dla ocalenia Danii i nie dozwoliły zakłócić pokoju europejskiego. Ale z pewnością Anglia teraz nie mu zamiaru dać się wciągnąć do wojny, z tego powodu. Dowiedzione krzywdy Niemców zbyt są drobnostkowe a prawa, na jakie się powołują, zbyt ciemne, aby mogły wzbudzić żywsze uczucie w Anglii, która raczej usposobioną jest do niezważania i unikania tej kwestyi.