- Drzewa w Warszawie. Nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło - mówi przysłowie, a dobrze się ono zastosować daje z okoliczności skrobania drzew w Saskim ogrodzie. Żywa polemika, do jakiej ten fakt dał powód, utrzymywa na dotychczas coraz to kompetentniejszemi głosami, zwraca uwagę na stan roślinności warszawskiej. Rzeczywiście,jesteśmy pod tym względem bardzo ubodzy; pomimo pięknych i licznych placów, placyków, większych i mniejszych ogrodów, istotnie brak nam cienia, brak nam zieloności. Kiedy w Wiedniu i Berlinie najpiękniejsze ulice ozdobione są drzewami, kiedy w Paryżu wydają miliony, aby choć zielonością ustroić jednostajność murów, kiedy w Londynie każdy dom musi być ocieniony ogródkiem - u nas, w ciągu kilkunastu lat ostatnich nie tylko że nie nie zrobiono dla roślinności, ale przeciwnie wycięto i zmarnowano najniepotrzebniej piękne stare drzewa. (...) Anglicy mnóstwo najrozmaitsze drzew australskich, amerykańskich, indyjskich wprowadzili do swego kraju, dowiódłszy, że się wybornie aklimatyzują a ozdobniej stroją, niż kasztany i inne drzewa. Lecz wykonanie prób takich byłoby marzeniem za zbyt śmiałem. Jeszcze na jedną okoliczność musiemy zwrócić uwagę. Roślinność ogrodów naszych jest bardzo ubogą, pochodzi to z małej żyznej warstwy gruntów miejscowych. Tymczasem zarząd tych ogrodów grunta coraz bardziej wyczerpuje, nic im nie wracając. Tak corocznie grabią się najstaranniej liście, zbierają kasztany, a obecnie wykoszona trawa, jak opiewają ogłoszenia, sprzedaje się na koszyki po umiarkowanej cenie. Nie mamy nic przeciwko temu, aby pomnażać fundusze na utrzymanie ogrodu, lecz czynić to należy bez rzeczywistej szkody. I tak, zamiast sprzedawać siano na koszyki, czyż nie lepiej spasać go bydłem lub stadkami owiec na miejscu. W Hyde-Parku, na tamtejszych pysznych murawach, spotkać można codziennie wielkie stada krów pysznych ras, baranów, owiec, co nie mało przyczynia się do nadania sielskości temu pysznemu parkowi, tej sielance dymnego Londynu, jak powiedział Słowacki.