W zaprzeszłym tygodniu we wsi Pruszance w powiecie bielskim zdarzył się następujący wypadek. Pomiędzy szlachtą zagonową we wsi tej zamieszkałą był szpieg. Łatwo sobie wyobrazić, jak ciężkie jest sąsiadowanie z takim człowiekiem, jakie tam jego być mogło zachowanie się przy teraźniejszej opiece Moskali, którą czuł nad sobą. Nędznik ten doprowadził wieś nareszcie do tego, że rzucono się na niego i obłożono kijem - może także i z ust ciemnych a zapalczywych biedaków wyszły i słowa odgróżek większej kary, dość że zrobiono z tego sprawy polityczną, bunt przeciwko prawej władzy. W kilka dni potem nagle wojsko moskiewskie wpadło do wsi i otoczyło chaty. Powypędzano na środek wsi całą ludność, mężczyzn, kobiety i dzieci, w czem kto stał i kto nie miał czapki na głowie, nie pozwolono mu wziąść czapki, kto nie miał butów lub trzewików, nie miał prawa się obuć. Następnie zrabowawszy co było do zrabowania w pieniędzach sprzętach zapasach żywności dobytku, pozapalali Moskale chaty i dopiero kiedy zrównali z ziemią całą wieś, popędzili wpół nagich, głodnych i zbitych mieszkańców do Bielska, a ztamtąd na Sybir. Łatwo objaśnić teraz owe nagłe nawrócenia się katolików litewskich na wiarę moskiewską, o których donosił Inwalid. Tam gdzie czyhają tylko na pozór, gdzie wywoływują wybuch niecierpliwości, aby deportować ludność, niejeden słaby charakter wytłómaczy sobie sofizmem, że lepiej udać nawrócenie czy raczej renegatstwo i pozostać na ukochanej rodzinnej ziemi, niż dać się pędzić na koniec świata. Z niesłychaną wściekłością wre tam Moskwa przeciw wszystkiemu co polskie i chrześcijańskie. Za nie zdjęcie czapki przed oficerem płaci się 3 do 10 rsr., za powiedzenie „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” odwiecznej formuły powitania w Polsce, płaci się 5 rubli, za używanie polskiej mowy od 5 do 25 rsr. Taksy te ogłaszają okressowi naczelnicy wojenni.