W uznanie królestwa Włoskiego ze strony Austrji nie wierzy paryzka Patrie teraz, rozumując, że to dopiero nastąpi po uzupełnieniu programu Włoch. Urzędowa zaś turyńska Stampa zaprzecza wprost pogłoskom, w tym względzie rozsiewanym. Jen. Bixio bardzo wojennym rozkazem dziennym rozpuścił wojska, zgromadzone dla ćwiczeń w obozie pod San Maurizio. Vaterland wiedeński w korespondeneji z Medjolanu donosząc o zwiększeniu na granicy Mincionu ajentur policyjno-agitacyjnych, osobliwie w Mozambano i Desenzano, zapowiada, iż teraz można się obawiać potrojenia agitacji w Weneckiem, gdyż dla inspekcyj tych ajentur wysłano z Turynu pana Cavaletto, który jest wiceprezydentem tak zwanego Coramitato veneto. O losie Polaków we Włoszech piszą do urzędowej austr. Triester Ztg. z Medjolanu dnia 10. bm.: „Wiadomo, że we Włoszech nagromadziło się wielu emigrantów polskich, którzy licząc na formację legii polskiej, przygotowywali się na to. Starali się zapoznać z urządzeniami wojskowemi Włoch, i musztrowali się nawet po największej części pod kierunkiem oficerów włoskich. Naraz rozbił się projekt legii polskiej i przeszło 1.000 (?) wychodźców polskich postawiło się do dyspozycji ministrowi wojny. „Minister wojny della Revere zdawał się przystawać na ten wniosek, i odesłał większą część tych ochotników do okręgu II. armii dla wcielenia ich w jej pułki. Jedną część wysłano wprost do Sommy, gdzie pod tytułem ochotników mieli brać udział w manewrach obozowych wojska tam zgromadzonego. Przyjęcie jednak ochotników polskich było nieprzychylne w szeregach włoskich, a korpus oficerów zaprotestował nawet przeciw wcielaniu tych żywiołów ochotniczych w szeregi armii regularnej. Jen. Durando ujrzał się zmuszonym odmówić przyjęcia i przydzielonych mu wychodźców polskich odesłał do Turynu. Z tego powodu przyszło do rozdrażnionej poniekąd korespondencji pomiędzy ministrem wojny a jen. Durando, który w końcu postanowił sam udać się do Turynu i królowi rzecz do rozstrzygnięcia przedłożyć.