Powszechne niedowierzanie. Sprawa niemiecko - duńska wikła się coraz mocniej. Dokąd ostatecznie zaprowadzi, nikt teraz nie wie, a nawet zapewne i gabinety, głównie w niej udział biorące. Charakterystyczną cechą obecnej sytuacji politycznej jest, iż nikt nikomu nie wierzy. Jedni podejrzewają u drugich ukryte cele. To co piszą gabinety i mówią ministrowie, niezawodnie nie wyraża prawdziwej lub zupełnej ich myśli. Reprezentacje więc narodowe z nieufnością patrzą na rozwój rzeczy. Austrjacki minister oświadcza, iż Austrja wraz z Prusami wzięły w ręce swe sprawę duńsko-niemiecką, aby uniknąć wojny europejskiej. Pruski zaś minister zaręcza w Izbie, iż Prusy wcale nie myślą prowadzić wojny pozornej lecz istotną, że nie myślą zajmować księztw, aby je oddać w ręce Danii. Lecz właśnie to sprowadziłoby wojnę europejską! Minister stanu p. Schmerling potępia w wydziale finansowym politykę wewnętrzną pana Bismarka, nazywa ją błędną, spaczoną, a jednak Austrja idzie w przymierzu z Prusami, bo jak dowodzi pan minister, mocarstwa, trzymające się nawet wprost odmiennej polityki wewnętrznej, mogą na zewnątrz iść ręka w rękę! (…) Prusy i Austrja spiesznie biorąc spór duński w swe ręce, liczyły na Danię, iż skoro dadzą jej rękojmię utrzymania traktatu londyńskiego co do terytorjalnych granic, Dania przyjmie ultimatum, cofnie ustawę listopadową i rzecz pokojowo się załatwi. Lecz gdy Dania chce zwołać pierwej sejm duńsko -szlezwicki i jemu zniesienie czy zmiany ustawy listopadowej przedłożyć, to gabinety wiedeński i berliński poczynają jej nie dowierzać podejrzewają ją, iż tym sposobem usiłuje przewlec sprawę, i wyczekiwać zawikłań w Europie, któreby Danii przysporzyły sprzymierzeńców.