Cisza zaczyna zajmować miejsce wzburzenia, które niespodziane przebudzenie się kwestji włoskiej, wywołało w prasie europejskiej. Parlament włoski za kilka dni będzie wezwany do wyrzeczenia swego zdania w przedmiocie dokumentów dyplomatycznych stanowiących nowe przejście dla losów półwyspu, i z przyjemnością można zrobić wzmiankę o chwilowem uspokojeniu namiętności, mogącem jedynie wywrzeć pomyślny wpływ na rozprawy, od których zawisły tak ważne interesa. Dwór rzymski zachowuje rzeczywiście postawę, nie można powiedzieć, zadowoloną, ale raczej zdającą się na wolę okoliczności. Spokojność dworu rzymskiego, zależy wprawdzie od nabrania z jego strony przekonania, że ani Austrja ani Hiszpanja nie wdałyby się w wojnę z Francją dla przyjemności posłania korpusu wojsk do Rzymu; trzeba więc żeby Watykan przyjął pokój, ponieważ walka jest niemożebną, ale powody stanowcze jego wyczekiwania są nową rękojmią spokojności Europy. Najwidoczniejszym dotychczas rezultatem konwencji franko-włoskiej jest wznowienie myśli kongresu. Rzecz dosyć szczególna, dzienniki półurzędowe francuzkie, które w swoim czasie z takim zapałem broniły tej propozycji, dzisiaj zachowują zupełnie bierną postawę w tym względzie. La Fr. powiada, że położenie Europy znacznie się zmieniło od czasu mowy 5-go listopada. „Kwestja księstw” mówi ten dziennik między innemi „została rozwiązaną za pomocą wojny nad której smutnym końcem Francja więcej ubolewała aniżeli wszelki inny rząd.“ Miasto Turyn tak boleśnie dotknięte smutnemi wypadkami z 21-go i 22-go września, jak się zdaje, ulega losowi jaki mu przeznaczono. Jeżeli jednakże wzburzenie ustało, zawsze panuje pewne rozdrażnienie, które się objawia w zbiegowiskach i nocnych śpiewach. Kilka osób aresztowano i naczelnik policji wydal do narodu proklamację zabraniającą tych manifestacji.