Kraj cały w powstaniu rozpacznem; zewsząd dochodzą odgłosy zażartej walki na śmierć lub życie, tu garstka bezbronnych z bohaterskiem męztwem napada na działa, młodzian bez nogi, przywiązany do konia, obejmuje nad nią dowództwo, szablą rozgania wrogów, ciska kulami z rewolweru, zwycięża i śmiercią okupuje zwycięztwo; tam gromada uzbrojona w noże, rozdziczona rozpaczą, morduje nieprzyjaciele; tu i nieszczęsny bohater widząc przegraną sprawę i nadchodzące żołdactwo, poleca Bogu swą duszę, poświęconą miłości wolnej ojczyzny i by ujść zemsty wroga, kulą z pistoletu gruchoce sobie czaszkę; tam dziatwa uniesiona zapałem, nie pomna przyszłości, niepomna nieszczęścia rodziców, porzuca ławy szkolne i biegnie łączyć słabe swe siły z siłami walczących; tu znów młodzież doroślejsza, ważąc na szali rozumu, co jej czynić w tym odmęcie wypada, wiedziona prawdziwem poświęceniem, z pogardą odrzuca prowokacyę nędznego pamflecisty i przytłacza rozsadzające nią niemal płomienie, i wierna danemu słowu w ponurem milczeniu gromadzi się w świątyni nauk; a wszędzie, wszędzie widzisz tak rozdrażniony umysł, tak wytężone wszystkie siły moralne, że zdawać ci się musi, że ten stan dłużej potrwać nie może, że nie ma tak potężnej natury, coby w tej chwili okropnej zapanować nad sobą zdołała. Nie zliczyć najrozmaitszych wiadomości krążących po ulicach Warszawy; jedni twierdzą, że Mierosławski już przybył do Królestwa i w okolicach Kalisza objął dowództwo, drudzy z Litwy o wzięciu Wilna i Kowna, przez samych inżynierów i urzędników kolei petersb. warszawskiej donoszą, że w Wilnie Tyszkiewicza dyktatorem, niejakiego Plucińskiego dowódzcą siły zbrojnej być mienią, z dala głucho wieści szepcą o walce w Kijowie, to o zamachu, który w Warszawie rzemieślnicy chcą niezadługo wykonać; jedni twierdzą z radością, że włościanie biorą udział w walce, drudzy z rozpaczą powiadają, że chłopstwo przeciw powstańcom za broń chwyta i schwyconych rządowi wydaje.