Warszawa, 23 października. Zbliża się termin ostateczny złożenia kontrybucyi, której rząd narodowy pod najsurowszą odpowiedzialnością przed trybunałami rewolucyjnymi składać zabronił, a Berg pod srogą pogróżką egzekucyi wojskowej i podwyższenia haraczu nakazał. Wśród oczekiwania dnia tego, który za sobą nowe prześladowania i gwałty pociągnie, nie przestają obiedwie władze narodowa i moskiewska działać. Po ulicach chwytają Moskale ludzi niewinnych, batożą, rąbią, nawet pałaszami, jak to zrobiono w niedzielę na Krakowskiem przedmieściu, codziennie wloką nowe ofiary do cytadeli, z których co kilka dni transporta więźniów po części okutych w kajdany udają się z wygnańcami w głąb Rosyi i w Sybir. Nie dość na tem; Berg chce odjąć wszelką możność Polakom ocalenia przynajmniej żon i dzieci, i wydał wczoraj rozkaz nieudzielania nikomu bez wyjątku paszportów. Zwłaszcza stan kupiecki mocno jest tym ukazem oburzony i wielu kupców, których stosunki handlowe wymagają częstego bywania za granicą udali się z prośbą do dyrektora komisyi spraw wewnętrznych, by się wstawił do Berga o cofnięcie rozkazu, lub by przynajmniej tym kupcom, którzy po wielu trudnościach i kosztach w tych dniach paszporta otrzymać mieli, takowe wydano. Wykryta przez Drozdowicza ręczna drukarnia znajdowała się na Podwalu; mimo zabrania jej wyszedł przecież nowy rozkaz naczelnika miasta tyczący się nie płacenia kontrybucyi, który przedwczoraj w treści podaliśmy. Wszystkie osoby, które poprzednio w rozkazach naczelnika miasta za nieuiszczenie się z ofiary narodowej skarcone lub za dobrowolne wypłacenie kontrybucyi na karę pieniężną skazane były, pośpieszyły złożyć przypadłą na nie kwotę. W ciągu przeszłego tygodnia zasztyletowano w mieście 3 szpiegów, przyczem sprawcy zdołali ujść; natomiast Moskwa sroży się w cytadeli i grozi nowymi wyrokami śmierci, a sądząc z Kuryera Wileńskiego zamyśla na Stanisławie Zamoyskim wywrzeć zemstę, wpierając w niego, że o zamachu na Berga był zawiadomionym.