Dziennik Literacki, nr 12

Przeczytanie tego artykułu zajmie 2 min.
Autor: oprac. ŁS
12 II 1864

Dwa lata w Polsce .Opowiadanie zawierające szczegóły z powstania polskiego, skreślone przez naocznego świadka Marję Bonin (Ciąg dalszy.) Nazajutrz rano zebraliśmy się w wielkim salonie i zrobiliśmy wspólną naradę. Byliśmy przygnębieni i złamani, i czuliśmy, że jeszcze jeden dzień, a broń Boże noc przepędzona pod tym nieszczęśliwym dachem, sprowadzi niechybnie bardzo smutne następstwa. Trzeba więc było za wcześnie opuścić ten dom. Pan X. miał przy sobie rozkaz podpisany przez naczelnika sądu wojskowego, do którego chłopi wczoraj go zaprowadzili. Rozkaz ten pozwalał nam opuścić wieś i obrać sobie dowolnie inną rezydencją. Lecz myśl, że opuszczamy tak zacnego człowieka, któremu zawdzięczaliśmy nasze zbawienie, zatruwała radość z uwolnienia naszego; mimo usilnych nalegań pana X., który chciał nasz wyjazd przyspieszyć, o południu jeszcze byliśmy przy nim, przydłużając w ten sposób jego i własną męczarnię, i ani myśląc o niebezpieczeństwach, jakie z dłuższego pobytu wyniknąć mogły. Młody kuzyn pana X., którego odwadze z przyjemnością winnam tu oddać sprawiedliwość, na pierwszą wiadomość o zajściu w domu swego wuja pospieszył do niego. Szlachetny ten młodzieniec, idąc li tylko za popędem zacnego serca, nie zważał na żadne niebezpieczeństwa, i nie zwracając uwagi na niechętne spojrzenia i pogróżki chłopów, zajął się gorliwie przygotowaniami do naszej podróży. Sam wszystko nam opakował i pamiętał o najdrobniejszych szczegółach, a gdyśmy wsiadły do powozu, to zapewnił nas, że nie opuści pana X.,z którym wreszcie musieliśmy się rozstać. Wiemy, że dotrzymał on danego słowa; kiedy pana X. prowadzili żołnierze do Bochaczewa, miasta powiatowego, aby osadzić go tam w więzieniu, młodzieniec ów nie odstąpił go ani na chwilę i dłuższy czas bawił potem w tem miejscu. Przywódzca chłopów zbuntowanych udając, że chce naszą ucieczkę zabezpieczyć, towarzyszył nam aż do pierwszej stacji pocztowej, ale poznaliśmy się, co znaczy ten dowód niewczesnej troskliwości i spostrzegliśmy, że ten chłop wyraźnie chce nas szpiegować, podejrzewając, iż może kto z sąsiedztwa przyjmie nas do siebie, albo poczmistrz da nam jakowe schronienie, bo wówczas gdyśmy zmienili konie, zniknął nie pożegnawszy naet panią X. Drogę mieliśmy jak najgorszą.

Zobacz także

12 X 1864

Gmina miasta Brodów stara się o pozwolenie założenia u siebie gimnazyum realnego. Brody mają dotąd tylko szkolę niższą realną, a…

11 X 1864

Eksplozja pod Londynem. Pewien mieszkaniec Belwederu odległego o milę polską od magazynu prochu wysadzonego w powietrze, tak opisuje tę katastrofę:…

10 X 1864

Paryż 4 października. Pogłoska o zjeździe Cesarza Napoleona z Królem Pruskim w Baden, co do której robiono zastrzeżenia nie będąc…