LISTY ze WSCHODU. Carogród, 31 sierpnia 1862 r. Zdając wam sprawę w ostatnim liście moim o wycieczce do Filipopoli, zapomniałem dodać, żem poznał p. pułkownika Przewłockiego zwanego tam Clementi bej. Rodem on jest z Lubelskiego, opuścił kraj r. 1848, służył wojskowo na Węgrzech, potem w kozakach sułtańskich, nareszcie w dywizyi polskiej. Po wojnie wschodniej osiadł pomiędzy Bułgarami, nauczył się doskonale ich języka, stał się jakoby jednym z nich. Zajmował się rolnictwem i handlem; ale ten ostatni rzadko Polakom się powodzi! Obecnie pełni jeszcze obowiązki drogomana przy agencyi konsularnej francuskiej. Przybył mnie także odwiedzić p. kapitan Dobrowolski osiadły w Kizamtyku w wysokich Bałkanach. Wiele szczegółów dowiedziałem się od tych dwóch uprzejmych rodaków o Bulgaryi i ruchu bułgarskim, z których w swoim czasie i miejscu korzystać nie zaniecham. Podobną usługę oddał mi i p. Podhajski, drogoman także przy wicekonsulu francuskim w Adryanopolu. Zapomniałem również powiedzieć, że ksiądz Malczyński (a dziś monsignor, bo go Ojciec św. mianował wikarym kościoła bułgarskiego in spiritualibus), już nie tylko odprawia służbę bożą po słowiańsku podług zwyczaju bułgarskiego, ale nadto każe w ich języku. Trudniej przychodzi północnemu Jego żołądkowi nazwyczaić się do postów u Bułgarów, którzy proprio motu zabronili sobie nawet ryby, choć przedziwną niekonsekwencyą jedzą i pozwalają jeść ikrę rybią (kawiar) i ostrygi. Trafiłem właśnie na dwutygodniowy post przed świętem Wniebowzięcia i widziałem, że same jarzyny, które wystarczały księdzu greckiemu w Azyi mniejszej, nie dawały dostatecznego posiłku naszemu rodakowi, tak że wyraźnie miał rozstrojone nerwy. Ciężej mu jeszcze było przebyć przedtem 50-dniowy post wielki; także i na oczy cierpiał, a czuć od niego był zapach czosnku i cybuli jakoby od żydowina. Co robić. Dopóki Bułgarzy nie dojdą do stopnia oświaty ludu ruskiego i moskiewskiego, który ryby w poście jada, trzeba będzie kapłanom poświęcającym się misyi bułgarskiej, dla miłości dusz tego ludu, pościć ich obyczajem z nadwyrężeniem własnego zdrowia.