Zwróciwszy się od Strzemeszny w kierunku południowo-wschodnim Emeryk Syrewicz wraz z Pawłem Szenkiem i Kazimierzem Grossmanem koło Woli Trębskiei w południe natknęli się na dwie kompanii piechoty i 50 kozaków, pod dowództwem porucznika Piotrowskaho. Piechota rosyjska, widząc w porządku postępujący oddział, nie śmiała go atakować. Odstrzeliwując się ogniem rotowym uchodziła do Woli Trębskiej, kozacy zaś, kryjąc się za piechotę, flankowali z daleka. Syrewicz nie mogąc jazdą atakować zlokalizowanej we wsi rosyjskiej piechoty, ruszył w porządku dalej.